Maciej Zaborowski: Pytanie trudne w swej prostocie: skąd adwokat bierze klientów

Wspólny mianownik to umiejętność słuchania. Nie mówienia o swoich problemach ani – to jeszcze gorzej – o osiągnięciach, ale empatia i szukanie zrozumienia problemów drugiej osoby - o tym, skąd adwokat bierze klientów pisze Maciej Zabrowski.

Publikacja: 17.01.2024 02:00

Maciej Zaborowski: Pytanie trudne w swej prostocie: skąd adwokat bierze klientów

Foto: Adobe Stock

W urlopach piękne jest to, że człowiek ma dużo czasu, który może spędzić z rodziną. Dla siebie samego niestety nie zawsze już starcza tyle, ile byśmy sobie życzyli. W przypadku moim i najbliższej familii prawie zawsze termin urlopowy przypada na okres poświąteczny i przełom roku. Wtajemniczeni wiedzą, że prokuratorzy i policja mówią w tym okresie ludzkim głosem i po prostu dają karnistom wypocząć. Zdecydowanie najmniej jest tzw. realizacji, zatrzymań oraz wniosków o areszt. Pozwala to nawet stęsknić się za telefonami o szóstej rano, salą rozpraw i naładować akumulatory do nierównej walki z naszym państwem.

Pytanie córki

– Tato! Skąd się biorą klienci? – zapytała mnie w trakcie naszego urlopu starsza, niespełna czteroletnia córka. Inteligenta bestia – pomyślałem – ale to po matce, więc nie ma się co w sumie dziwić. Pytanie samo w sobie tyleż łatwe, co trudne w swojej prostocie. Oczywiście, mógłbym próbować odpowiedzi z bocianem lub kapustą, ale szanse powodzenia marne. Mógłbym też próbować odpowiedzi typowo prawniczej: „to zależy”, ale to też się nie uda. Dziewczynka bowiem z tych dociekliwych. Tym bardziej że pytanie zostało podświadomie sprofilowane na klientów karnych, którymi w głównej mierze szanowny tata się zajmuje. Zamyśliłem się…

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: Facebookowa kancelaria

Początek drogi

Pamiętam, jak na początku mojej kariery prawniczej w jednej z publicznych toalet przy pisuarze, zagadał mnie starszy już mężczyzna tymi słowami: „Przepraszam, czy jest pan mecenasem? Bo mam sprawę”. Do tej pory nie wiem, po czym poznał, a niestety nigdy nie udało mi się go już później o to spytać. To był dobry klient karny, niesłusznie oskarżony o czyn z art. 286 k.k. – czyli po prostu oszustwo. Niestety, nie należał do najbardziej majętnych. Na początku drogi zawodowej liczył się jednak bardziej fakt, że jakiegoś klienta się w ogóle miało.

Później wielokrotnie to klienci mnie znajdywali, a nie odwrotnie. Przykładowo pewnego ranka, jadąc do pracy taksówką, zapytany zostałem przez kierowcę pochodzącego z odległej Azji, czy nie znam jakiegoś dobrego adwokata. Niewiele myśląc, w swej skromności zaoferowałem swoje usługi. Okazało się, że rodzinie mojego szofera, a była ona naprawdę liczna, postawiono obok zarzutów działania w zorganizowanej grupie przestępczej zarzuty nieujawnienia transakcji i przychodów podlegających opodatkowaniu oraz prania brudnych pieniędzy, a także później w kliku przypadkach popełnienie tak zwanej zbrodni vatowskiej. Jeśli wspomniana już córka zostanie w przyszłości obrońcą w sprawach karnych, to myślę, że pracy starczy jeszcze dla niej.

Zdarzało się to później wielokrotnie w różnych miejscach – po ułożeniu całkiem równo parkietu przez parkieciarza, w piekarni, na urodzinach znajomych (raz też i „po”), oczywiście w sądach, na konferencjach, szkoleniach, zjazdach etc.

Mniej gadania, więcej…

Gdybym miał wskazać wspólny mianownik, to powiedziałbym, że najważniejsza była umiejętność słuchania. Nie mówienia o swoich problemach, a jeszcze gorzej o osiągnięciach, ale empatia i szukanie zrozumienia problemów drugiej osoby. Jeszcze dawno temu, nieżyjący już autor wielu bestsellerowych książek na temat przywództwa i rozwoju osobistego, umieszczony przez tygodnik „Time” na liście najbardziej wpływowych ludzi Ameryki Stephen R. Covey mawiał: „The biggest communication problem is we do not listen to understand. We listen to reply” [największym problemem komunikacyjnym jest to, że nie słuchamy innych, aby zrozumieć. Słuchamy, aby im odpowiedzieć].

Sędzia też człowiek

Niedoścignionym wzorem zawsze będzie dla mnie jednak kolega adwokat karnista z mojej kancelarii, który po zakończonym procesie karnym, wygranym skądinąd, poproszony został przez sędziego orzekającego w sprawie o pozostanie w sali rozpraw. Warto dodać, że działo się to jeszcze kiedy statusu sędziego w Polsce nikt nie podważał. Po opuszczeniu sali przez pozostałych uczestników procesu mecenas poproszony został o wizytówkę. Sędzia skwitował: „wie pan, panie mecenasie, kontakt do tak wyśmienitego prawnika zawsze się przyda, a i ja mogę mieć niedługo problemy”.

Byle nie na urlopie

Bez względu więc na zmiany w zasadach etyki u adwokatów i radców dotyczących zakazu reklamy, insta stories, Google Ads czy tatuaży z henny na plecach zawodników na galach MMA, warto po prostu pamiętać, że klientów zdobywa się wszędzie. Mam tylko nadzieję, że uda mi się uniknąć tego na wakacjach…

Autor jest adwokatem i sędzią Trybunału Stanu

W urlopach piękne jest to, że człowiek ma dużo czasu, który może spędzić z rodziną. Dla siebie samego niestety nie zawsze już starcza tyle, ile byśmy sobie życzyli. W przypadku moim i najbliższej familii prawie zawsze termin urlopowy przypada na okres poświąteczny i przełom roku. Wtajemniczeni wiedzą, że prokuratorzy i policja mówią w tym okresie ludzkim głosem i po prostu dają karnistom wypocząć. Zdecydowanie najmniej jest tzw. realizacji, zatrzymań oraz wniosków o areszt. Pozwala to nawet stęsknić się za telefonami o szóstej rano, salą rozpraw i naładować akumulatory do nierównej walki z naszym państwem.

Pozostało 86% artykułu
Rzecz o prawie
Filip Mudyna, Małgorzata Bonarowska: Eksporterzy pod presją
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: W Katowicach (i nie tylko) potrafią
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Ryszard lwie serce
Rzecz o prawie
Anna Nowacka-Isaksson: Kontrowersyjny imperatyw
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Niemądra uchwała SN