Nie zakładam, że pan generał Wiesław Kukuła, szef Sztabu Generalnego, dobrze przemyślał słowa wypowiedziane w czasie inauguracji roku akademickiego w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Gdyby przemyślał, toby ich prawdopodobnie w ogóle nie powiedział. Pana generała poniosła najpewniej bojowa retoryka, tak jak ponosiła wielokrotnie zwierzchnika sił zbrojnych, pana prezydenta Andrzeja Dudę.
Czytaj więcej
Niektórzy, ja również, zakładali na początku wojny, że miejsce bohaterów UPA zajmą nowi bohaterowie, ci walczący obecnie z Rosją. Tymczasem jesteśmy świadkami masowego i oficjalnego odwoływania się do agresywnie nacjonalistycznej ideologii spod znaku OUN-UPA jako podstawy ukraińskiej tożsamości – polemika z Piotrem Zarembą.
Co powiedział szef Sztabu Generalnego? Niedostrzeżony niuans w słowach generała Wiesława Kukuły
Jest jednak w zdaniu wypowiedzianym przez pana generała pewien niuans, który nie został dostrzeżony. Przypominam – gen. Kukuła powiedział tak: „Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani myślę żaden z was, przegrać tej wojny. Wygramy ją, wrócimy i będziemy nadal budować Polskę, ale coś się musi wydarzyć. Musimy zbudować siły zbrojne przygotowane do tego typu działań”.
„Nasze pokolenie” – czyli które, można zapytać: pana generała (rocznik 1972) czy może te młodsze, bo w razie czego to jednak głównie ono zostanie wysłane na front – ma stanąć w obronie państwa? No i skąd po wygranej mamy – uwaga – wrócić? Wojnę obronną toczy się na własnym terytorium – a tylko taka jest w świetle prawa międzynarodowego teoretycznie dopuszczalna, choć wiadomo, że to fikcja, by wspomnieć klasyczną wojnę napastniczą, jaką był choćby koalicyjny zachodni atak na Irak. Skąd zatem, zdaniem pana generała, mielibyśmy wracać, skoro bylibyśmy u siebie?
Chyba że będziemy czytać między wierszami. Wtedy może się okazać, że szef polskiego Sztabu Generalnego jest zwolennikiem szaleńczej, misyjnej wizji Polski, realizującej na wschodzie, poza swoimi granicami, orężem jakąś przebrzmiałą ideę jagiellońską, która ma chyba całkiem wielu zwolenników w obu zwaśnionych obozach politycznych. W takiej sytuacji faktycznie można stanięcie w obronie państwa utożsamiać z jakąś militarną wyprawą poza jego granice i tryumfalnym powrotem.