Choć prokuratura zarzuciła biznesmenowi i byłemu politykowi oszukanie ponad 5 tys. osób na przeszło 70 mln zł, nie oznacza to, że Janusz Palikot dopuścił się 5 tysięcy prostych oszustw. Prokuratura bada bowiem założone przez niego skomplikowane struktury spółek, które w różny sposób pozyskiwały pieniądze z rynku na spłatę długów innych firm należących do Palikota. Według prokuratury, pokrzywdzonymi są pożyczkodawcy oraz inwestorzy. Prokuratura twierdzi, że zostali oszukani poprzez nieprawdziwe informacje o finansowej sytuacji firm należących do lubelskiego biznesmena.
Czytaj więcej
Prokuratura nader często woli korzystać z tymczasowego aresztowania, bo ułatwia jej to pracę – twierdzi dr Andrzej Malicki, adwokat, obrońca Janusza Palikota.
Sprawa Janusza Palikota. Podejrzany bitcoin?
Sprawa Janusza Palikota jest prawdopodobnie jeszcze daleko od zakończenia. Tymczasem „Rzeczpospolita” zapytała prawników prowadzących sprawy karne gospodarcze o to, jak w praktyce wygląda praca prokuratury i sądów, gdy mają do czynienia ze skomplikowanymi zagadnieniami gospodarczymi.
Gdy śledczy mają do czynienia z takimi zjawiskami, jak: stosowanie zaawansowanych struktur spółek, obrót kryptowalutami albo skomplikowanymi instrumentami finansowymi – nabierają podejrzeń. Jak zauważa radczyni prawna Magdalena Bartosiewicz, partner w kancelarii BDDG, stosuje się wtedy dość uciążliwe dla przedsiębiorców środki zapobiegawcze, choć nie zawsze ma to postać tymczasowego aresztowania.
– Jednak blokada środków na rachunku bankowym firmy i to na dwa, trzy lata bywa dotkliwym ciosem w jej płynność finansową. Teoretycznie taka blokada może trwać najwyżej sześć miesięcy, ale zdarza się, że prokuratura zaczyna traktować zablokowane pieniądze jako dowód w sprawie, a takie dowody można trzymać tak długo jak trwa postępowanie – opowiada prawniczka.