Jarosław Gwizdak: W Katowicach (i nie tylko) potrafią

A gdyby tak usprawnianie naszego średnio działającego wymiaru sprawiedliwości zacząć od rzeczy niewielkich?

Publikacja: 09.10.2024 04:30

Jarosław Gwizdak: W Katowicach (i nie tylko) potrafią

Foto: Adobe Stock

Nie wiem, czy jesteśmy w europejskiej czy światowej czołówce, ale liczba zarejestrowanych w Polsce samochodów robi wrażenie. Jest ich, jak ustaliłem, około 27 mln, czyli jakieś 750 osobówek na 1000 mieszkańców.

W moim ukochanym mieście (i pewnie nie tylko w nim) liczba zarejestrowanych pojazdów kilka lat temu przekroczyła liczbę mieszkańców. Na jednego katowiczanina przypada więc jeden samochód z hakiem, niekoniecznie holowniczym. 300 tys. aut to też dwa razy więcej tablic rejestracyjnych na pojazdach, 300 tys. dowodów rejestracyjnych, a przede wszystkim ogrom pracy dla zajmujących się tym urzędników.

Czytaj więcej

Elektroniczne pisma w sądzie i ułatwienia w deportacjach. Jest projekt

Zaliczając się do grona katowickich właścicieli pojazdów, od momentu odziedziczenia samochodu sam byłem w Wydziale Uprawnień Komunikacyjnych trzykrotnie. Tablice rejestracyjne trzeba było odkręcić, żeby w okienku przyklejono na nie naklejkę; należało również pobrać tzw. miękki dowód. Potem jeszcze wymiana miękkiego na twardy i można było jeździć. Każdorazowo w wyprawie do urzędu towarzyszyły mi tradycyjne wielkomiejskie problemy – korek na ulicach mógł skutkować spóźnieniem i wypadnięciem z kolejki do okienka, podobnie poszukiwanie miejsca parkingowego. Klasyka.

Wspomniałem, że kolejkę miałem już zarezerwowaną – na szczęście istniała możliwość rejestrowania się internetowo na konkretny dzień i godzinę. W procedurze rejestracyjnej pojawiały się rozmaite innowacje – wydłużano godziny obsługi wydziału, wprowadzono internetową rejestrację terminów. Zatrudniono jednego z urzędników do „kierowania ruchem” w budynku i wspierania interesantów od progu urzędu.

Jak się okazało, rozwiązania te działały, ale na krótszą metę. Katowiczanie lubią nie tylko mieć samochody, ale je zmieniać – jak czytam na stronie urzędu miasta, obsługiwano co miesiąc 15 tys. interesantów, wydając 5 tys. dowodów rejestracyjnych.

Przeliczam to tak jak potrafię, czyli na sądowe „załatwienia”. Jedna komórka organizacyjna urzędu miasta załatwiała jakieś 60 tys. spraw rocznie w kategorii Dr (czyli dowód rejestracyjny), a poza tym przez wydział przechodziło rocznie 180 tys. interesantów. To musi robić wrażenie. Jak już wspomniałem, urzędnicy podejmowali rozmaite innowacje, starając się ulżyć mieszkańcom, ale również optymalizować swoją pracę. Czytam, że nie ustają w tych działaniach. Oto od połowy listopada w pobliżu urzędu ma stanąć SK Box – urządzenie do odbioru tablic i dowodów rejestracyjnych przez całą dobę, tak jak z innych tego typu urządzeń zdobiących (lub szpecących) zakątki naszego kraju.

Dzięki automatowi pocztowemu, umożliwiającemu odbiór małogabarytowych przesyłek (taką znalazłem definicję) katowicki kierowca może odebrać swoje dokumenty w dogodnym momencie, bez fizycznej wizyty w urzędzie.

Planowane urządzenie ma mieć 93 przegródki, a przesyłka ma czekać na odbiorcę do 48 godzin. Zakładając, że połowa tych przesyłek odebrana jest w 24 godziny lub w czasie krótszym, około 1200 kompletów tablic lub dowodów rejestracyjnych miesięcznie trafi w ten sposób do obywateli. Udział urzędników magistratu w tej procedurze będzie niemal bezdotykowy.

„Znowu mam awizo w skrzynce” – westchnie tymczasem podczas lektury ktoś z czytelników „Rzeczy o prawie”. Tak już mają prawnicy, zresztą obywatele również. Perspektywa wizyty w placówce pocztowej, czynnej w określonych godzinach, nie należy do najwygodniejszych. Przede wszystkim dlatego, że to my musimy dostosować się do godzin urzędowania.

Na rozwiązania w naszym średnio działającym wymiarze sprawiedliwości czekają oczywiście zarówno problemy systemowe i ustrojowe, ale też szereg rzeczy drobnych, które – jak na przykład digitalizacja – mają szansę na pełną realizację w dość odległym czasie.

A gdyby tak zacząć od rzeczy niewielkich? Gdyby tak zastanowić się nad doręczaniem tytułów wykonawczych, odpisów i innych dokumentów sądowych – oczywiście nie tych, które wymagają podjęcia obrony – w jakiś inny sposób? Nie tylko pomożemy w ten sposób obywatelom, ale i odciążymy sądowych urzędników. Tak trudno jest przecież w sądownictwie o rozwiązania win-win. Czas to zmienić.

Katowicka dobra praktyka już niedługo zacznie działać. Przyglądajmy się takim rozwiązaniom.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015

Nie wiem, czy jesteśmy w europejskiej czy światowej czołówce, ale liczba zarejestrowanych w Polsce samochodów robi wrażenie. Jest ich, jak ustaliłem, około 27 mln, czyli jakieś 750 osobówek na 1000 mieszkańców.

W moim ukochanym mieście (i pewnie nie tylko w nim) liczba zarejestrowanych pojazdów kilka lat temu przekroczyła liczbę mieszkańców. Na jednego katowiczanina przypada więc jeden samochód z hakiem, niekoniecznie holowniczym. 300 tys. aut to też dwa razy więcej tablic rejestracyjnych na pojazdach, 300 tys. dowodów rejestracyjnych, a przede wszystkim ogrom pracy dla zajmujących się tym urzędników.

Pozostało 87% artykułu
Rzecz o prawie
Filip Mudyna, Małgorzata Bonarowska: Eksporterzy pod presją
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Ryszard lwie serce
Rzecz o prawie
Anna Nowacka-Isaksson: Kontrowersyjny imperatyw
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Niemądra uchwała SN
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Może ktoś policzy koszty sądowej wojny