Joanna Parafianowicz: Facebookowa kancelaria

Jest duża grupa ludzi, którzy mylą „koleżeńskie wsparcie” na prawniczych forach na Facebooku z wykorzystywaniem cudzej uprzejmości.

Publikacja: 21.11.2023 02:00

Joanna Parafianowicz: Facebookowa kancelaria

Foto: Adobe Stock

Przejście na sporządzanie pism procesowych na komputerze osobistym niewątpliwie przyspieszyło pracę prawników. Jednocześnie nieco ją ułatwiając, bo oprócz kalek, które w toku praktyki tworzymy sobie w głowie, mamy możliwość kopiowania i wklejania tekstu z jednego dokumentu do drugiego. Z pewnością niemałą zmianę w prawniczej pracy wymusiło upowszechnienie telefonów komórkowych, za sprawą których rozmowa z klientem nie wymaga w każdym wypadku zorganizowania spotkania.

Nie odkryję z pewnością Ameryki, stwierdzając, że za sprawą wyszukiwarek internetowych w czasie szybszym od światła możemy sprawdzić stan prawny planowany na określoną datę czy ściągnąć orzeczenie w sprawie podobnej do tej, nad którą aktualnie pracujemy. Możemy dzięki temu skorzystać z wprawdzie z cudzej, ale nad wyraz trafnej argumentacji i jej główne elementy przenieść do pisma procesowego, pod którym złożymy własny podpis.

Czytaj więcej

Joanna Parafianowicz: Choć za dziękuję nic się nie kupuje...

Myślę jednak, że największą po upowszechnieniu komputerów rewolucję w prawniczej praktyce przyniósł rozwój fejsbukowych grup branżowych. Zdecydowanie zbyt często pod płaszczykiem prośby o koleżeńskie wsparcie lub pod przykrywką „szukałem, ale nie mogę znaleźć” mamy w nich do czynienia – ni mniej, ni więcej – z adwokacką (lub radcowską) praktyką procesową online.

Mając kilkuletnie doświadczenie w administrowaniu jedną z najliczniejszych zamkniętych fejsbukowych prawniczych grup dyskusyjnych („Prawniczki nie tylko o prawie”, w późniejszym czasie zmienione na „Prawniczki i prawnicy nie tylko o prawie”), nie mam wątpliwości, że obok osób, które rzetelnie prowadzą sprawy swoich klientów, podejmują trud szukania rozwiązań ich problemów, a nade wszystko przyjmują sprawy z dziedzin, na których skupiona jest ich praktyka, zarówno pośród adwokatów, jak i radców prawnych jest przeogromna grupa, którzy mylą „koleżeńskie wsparcie” z wykorzystywaniem cudzej uprzejmości.

Nie widzą różnicy pomiędzy „poszukiwaniem rozwiązania kazusu” a ściągnięciem cudzego know-how albo nie posiadają kluczowej w prawniczym fachu umiejętności odnajdywania potrzebnych w danej chwili wiadomości.

Z pewnością opisane wyżej, krytyczne spojrzenie na obecne w środowisku zachowania niejedna osoba oceni jako brak koleżeństwa i niechęć do dzielenia się wiedzą. Nic bardziej mylnego. Uważam po prostu, że lenistwo prawnika zawsze odbija się na kliencie, a prowadzenie kancelarii na Facebooku, o ile może doraźnie wesprzeć w toku pracy w zaciszu kancelarii, o tyle zawsze obnaży brak fachowości na rozprawie, w negocjacjach czy podczas mediacji.

Jeśli bowiem np. prawnik zada na Facebooku pytanie, czy na złożenie w imieniu dziecka wniosku o kontakty z jego rodzeństwem rodzic potrzebuje zgody sądu rodzinnego i uzyska odpowiedź przeczącą, nie uchroni to jego klienta od założenia sprawy, na której jego pełnomocnik jako żywo się nie zna (kodeks rodzinny precyzyjne określa bowiem okoliczności, w których ustalenie kontaktów przez inne podmioty niż rodzice jest możliwe).

Przykładów tego rodzaju niekompetencji jest niestety wiele, podobnie jak spraw, które są przyjmowane do prowadzenia pomimo oczywistego braku podstaw, przedawnionych czy narażających klienta wyłącznie na wydatki bez szansy na jakąkolwiek korzyść.

Choć jestem ostatnią osobą skłonną przekonywać, że internet przeszkadza prawnikowi w pracy, myślę, że warto zachęcać do tego, aby wykorzystywać go w sposób, który nie szkodzi klientowi i nie ośmiesza nas w środowisku. Zwłaszcza wtedy, gdy już samodzielnie i na własny rachunek wykonujemy zawód, pracując na rozpoznawalność nazwiska. Samodzielne poszukiwanie informacji to cenna nauka, a własna praktyka to skarb niewymagający połączenia z wi-fi.

Droga na skróty, jaką niewątpliwie jest opublikowanie pytania w grupie i uzyskanie szybkiego rozwiązania, choć jawić się może jako rozwiązanie atrakcyjne, nie przyniesie długofalowych oczekiwanych skutków.

Klient „złapany” na pozory wiedzy być może wzbogaci chwilowo prawniczy portfel, ale mało prawdopodobne, aby w przyszłości wrócił do kancelarii lub skierował do nas bliską sobie osobę w kłopocie.

Autorka jest adwokatką, założycielką bloga www.pokojadwokacki.pl

Przejście na sporządzanie pism procesowych na komputerze osobistym niewątpliwie przyspieszyło pracę prawników. Jednocześnie nieco ją ułatwiając, bo oprócz kalek, które w toku praktyki tworzymy sobie w głowie, mamy możliwość kopiowania i wklejania tekstu z jednego dokumentu do drugiego. Z pewnością niemałą zmianę w prawniczej pracy wymusiło upowszechnienie telefonów komórkowych, za sprawą których rozmowa z klientem nie wymaga w każdym wypadku zorganizowania spotkania.

Pozostało 89% artykułu
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: W Katowicach (i nie tylko) potrafią
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Ryszard lwie serce
Rzecz o prawie
Filip Mudyna, Małgorzata Bonarowska: Eksporterzy pod presją
Rzecz o prawie
Anna Nowacka-Isaksson: Kontrowersyjny imperatyw
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Niemądra uchwała SN