Piotr Mgłosiek: Nieskazitelny charakter nie odrasta

W Polsce jest 11 tys. sędziów. System nie załamie się, jeśli zabraknie wśród nich grupy, która przyczyniła się do bezprecedensowego kryzysu praworządności.

Publikacja: 09.10.2024 04:30

Piotr Mgłosiek: Nieskazitelny charakter nie odrasta

Foto: Fotorzepa / Marian Zubrzycki

W nabierającej tempa dyskusji o sposobach opanowania chaosu w sądach frustrujące jest to, że nawet przy założeniu optymistycznego scenariusza będzie ona trwała jeszcze rok z okładem. Spośród wielu problemów pozostawionych przez poprzednią większość sejmową, która za cel postawiła sobie demontaż systemu prawnego, akurat zagadnienie weryfikacji powołań neosędziów bezwględnie wymaga zmian ustawowych. A do tego w naszym ustroju potrzebne jest współdziałanie strażnika konstytucji rezydującego w Pałacu Prezydenckim. Na aktualnego piastuna tego obowiązku nikt już nie liczy, wobec wielokrotnego publicznego ogłoszenia przezeń, iż z wadliwych prawnie nominacji neosędziów chce uczynić swoje dziedzictwo.

Streszczenie obecnego stanu debaty o omawianej problematyce można zacząć od nakreślenia wspólnego mianownika, jakim jest zgoda zdecydowanej większości, że trzeba zweryfikować wadliwe nominacje sędziowskie z udziałem neo-KRS.

Czytaj więcej

Marek Domagalski: Może ktoś policzy koszty sądowej wojny

Po wyroku ogłoszonym przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce z 23 listopada 2023 r. (sprawa nr 50849/21) już tylko ignoranci prawni uznają, że z neonominacjami jest wszystko w porządku. Istnieją jednak wciąż osoby negujące kulistość Ziemi, są więc i „płaskoziemcy prawni”, szczęśliwie stosunkowo nieliczni. Głównie skupieni wokół kolekcjonerów dietodniówek z neo-KRS bądź osieroconych przez „dobrą zmianę” głośnych nazwisk, starających się zorganizować opór w zakładanych pospiesznie stowarzyszeniach czy zrzeszeniach.

Dwie wizje przywracania praworządności w sądownictwie

Ujmując rzecz w pewnym koniecznym uproszczeniu, konkurują ze sobą dwie wizje restauracji porządku prawnego na obszarze sądowego wymiaru sprawiedliwości. Są więc zwolennicy tezy o konieczności powtórzenia konkursów na stanowiska sędziowskie objęte przez neosędziów, z uwagi na udział procesie nominacyjnym neo-KRS. Należą do niech znane stowarzyszenia sędziowskie takie jak Iustitia i Themis oraz podmioty trzeciego sektora, np. Wolne Sądy.

Z takim rozwiązaniem problemu neosędziów nie zgadzają się wiodące NGO-sy z najbardziej aktywnymi po tej stronie Helsińską Fundacją Praw Człowieka, Forum Obywatelskiego Rozwoju (przy czym jest to lista niepełna), uznając, że rzeczona weryfikacja może odbyć się tylko na drodze postępowań dyscyplinarnych, wobec jednoznacznego brzmienia art. 180 ust. 2 Konstytucji RP.

Przepis ten stanowi m.in., iż przeniesienie sędziego na inne stanowisko służbowe może nastąpić jedynie na mocy orzeczenia sądu i tylko w wypadkach określonych w ustawie. I nie da się tego zrobić odpowiednim odgórnym zapisem ustawy, jednocześnie utrzymując zgodność z wzorcem konstytucyjnym.

Przeciwnicy pomysłu weryfikacji statusu neosędziów poprzez powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie, swą argumentację opierają na tezie, iż w żadnym z ogłoszonych dotychczas rozstrzygnięciu najwyższych krajowych instancji sądowych (SN, NSA) oraz europejskich i międzynarodowych (ETPC, TSUE), nie podano w wątpliwość samego statusu sędziowskiego neosędziów.

Jednocześnie nie ma sporu o wadliwość procesu nominacyjnego, poprzez istotny udział w nim neo-KRS, ukształtowanej w sposób sprzeczny z konstytucją oraz obowiązującymi Polskę umowami międzynarodowymi. Owa sprzeczność sprowadzająca się do ukształtowania składu neo-KRS wyłącznie przez czynnik polityczny implikuje tezę, iż neosędzia zasiadający w składzie sądu nie tworzy „sądu ustanowionego ustawą”, w rozumieniu art. 45 konstytucji, art. 47 Karty Praw Podstawowych oraz art. 6 ust. 1 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (dalej: konwencja).

Warto zaznaczyć w tym kontekście, iż po wyroku ETPCz w sprawie Wałęsa vs. Polska stał się nieaktualny argument, że wadliwość procesu nominacyjnego przekreśla paradygmat „sądu ustanowionego ustawą” wyłącznie w odniesieniu do neosędziów Sądu Najwyższego. Teza ta jest dość często powtarzana przez przeciwników weryfikacji neosędziów sądów powszechnych. Otóż w rzeczonym wyroku pilotażowym ETPCz, niejako spinając klamrą swoje dotychczasowe orzecznictwo w tym zakresie, stwierdził, że wadliwe rekomendacje neo-KRS na stanowiska sędziowskie to problem systemowy, a więc dotyczący całej struktury sądownictwa w Polsce. Konsekwencją tej konkluzji jest zawieszenie przez ETPCz do grudnia 2024 r. rozpoznawania wszystkich indywidualnych spraw zawisłych dotychczas przed Trybunałem (ponad trzysta spraw), w których wyroki wydawali właśnie neosędziowie sądów powszechnych, wobec których formułowany jest zarzut naruszenia prawa strony do rozpoznania jej sprawy przez „sąd ustanowiony ustawą” (art. 6 ust. 1 konwencji).

Po stronie osób, które nie mają szczegółowego rozeznania w omawianej problematyce, może powstać coś na kształt słusznej konsternacji. Z jednej strony w dyskursie obecna jest bowiem teza o niepodważalnym statusie neosędziów, która swą wątpliwą podwalinę teoretyczną czerpie z założenia, iż realizacja przez prezydenta jego prerogatywy (błędnie zresztą nazywanej prerogatywą wyłączną) ma wszechwładną moc unicestwiania wszelkich wad prawnych sędziowskiego procesu nominacyjnego.

Z drugiej strony neosędzia, który dostąpił niemalże boskiej konwalidacji wadliwej rekomendacji na swe stanowisko poprzez akt wręczenia mu nominacji przez prezydenta, nie tworzy „sądu ustanowionego ustawą” . A po co komu sędzia, który sądu nie stanowi, zasiadać w jego składzie nie może, bo jego orzeczenia przymiotu skuteczności mieć nie mogą? Chyba nie po to, by wyłącznie obciążać budżet państwa swym uposażeniem.

Już tylko dla szczególnie dociekliwych i zainteresowanych omawianą problematyką warto nadmienić, iż ETPCz nie zajmuje się analizą skuteczności wręczanych nominacji sędziowskich przez uprawniony organ – w naszym przypadku jest nim prezydent. Trybunał strasburski dokonuje wyłącznie oceny, czy sędzia, który uzyskał swe stanowisko w oparciu o krajowe przepisy, z uwagi na ich ukształtowanie tworzy „sąd ustanowiony ustawą” w rozumieniu art. 6 ust. 1 konwencji. Takie ramy kontroli z wzorcem konwencyjnym wyznacza mu jednoznaczne brzmienie tego przepisu.

Dlaczego postępowanie dyscyplinarne nie jest właściwą ścieżką porządkowania wadliwych nominacji neosędziów? Otóż postępowanie dyscyplinarne jest quasi-postępowaniem karnym. Rządzi się bowiem tymi samymi regułami konieczności wykazania sprawstwa i winy konkretnie i prezyzyjnie sformułowanego deliktu dyscyplinarnego.

Przy czym, jak w prawie karnym, istnieje w ramach postępowania dyscyplinarnego bezwzględny obowiązek wykazania sprawstwa i winy w odniesieniu do konkretnego czynu zabronionego istniejącego w momencie jego dokonania. A zatem najpierw należałoby ów delikt zdefiniować. Czy chodzi o sam udział neosędziów w konkursie przed niekonstytucyjnym neo-KRS, czy np. o skorzystanie z niedopuszczalnego wsparcia gremiów, które o awansie decydują. Jednakowoż jakkolwiek by ów delikt definiować, musiałby on oznaczać uchybienie godności urzędu sędziego. Bo przecież z uwagi na zakaz retroakcji (czyli działania prawa wstecz), nie można byłoby dzisiaj wpisać do zamkniętego katalogu deliktów dyscyplinarnych określonych w art 107 § 1 ustawy o ustroju sądów powszechnych nowego przekroczenia sui generis sformułowanego w swej stronie przedmiotowej właśnie jako np. udział w konkursie na stanowisko sędziowskie przed niekonstytucyjną neo-KRS.

Dyscyplinarki, a neonominacyjne bezprawie

Warto zastrzec, iż katalog kar dyscyplinarnych jest jednak ustawowo zamknięty i obecnie liczy sobie następujące pozycje: upomnienie, nagana, czasowe obniżenie wynagrodzenia, kara pieniężna, usunięcie z zajmowanej funkcji, przeniesienie na inne miejsce służbowe, złożenie sędziego z urzędu (art 109 § 1 usp).

I nawet gdyby sąd dyscyplinarny po długotrwałym i wnikliwym postępowaniu wymierzył neosędziemu którąś z kar wyżej wymienionych, to przecież nie oznaczałoby to, że po jej wykonaniu problem z naruszającą konstytucję oraz prawo unijne nominacją tegoż neosędziego przestałby istnieć.

Albo jeszcze inaczej. Wyobraźmy sobie, że neosędzia w wytoczonym mu procesie dyscyplinarnym zostaje uniewinniony. Czy to oznaczałoby, że udział w jego sędziowskiej nominacji neo-KRS w składzie nieznanym ustawie zasadniczej przestaje mieć znaczenie w świetle art. 6 ust. 1 konwencji? I że w tym konkretnym przypadku wszystko z neo-KRS było jak najbardziej w porządku i właściwie nic się nie stało?

Obszar ewentualnej odpowiedzialności dyscyplinarnej neosędziów, niewątpliwie wart rozważenia z innych powodów, nie ma żadnego funkcjonalnego związku z zagadnieniem wadliwości ich nominacji. Albowiem reżim, konstrukcja i cel postępowania dyscyplinarnego wyklucza jego użycie jako narzędzia sanującego neonominacyjne bezprawie. Cel ten można osiągnąć wyłącznie poprzez powtórzenie konkursów na stanowiska sędziowskie. Podstawową funkcją postępowania dyscyplinarnego jest bowiem analiza zachowania sędziego w kontekście znamion podmiotowych i przedmiotowych konkretnego deliktu dyscyplinarnego, a nie udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy jego proces nominacyjny miał oparcie w przepisach konstytucji, ustawy czy konwencji.

Wszystkich neosędziów łączy jedno. Poddali się oni ocenie przez organ, który nie jest tym, o którym mowa w art. 187 konstytucji. Neo-KRS po 2017 r. nie jest organem konstytucyjnym, co wynika z dziesiątków już orzeczeń sądów krajowych, unijnych i międzynarodowych.

Sądem ustanowionym ustawą w rozumieniu art. 6 ust. 1 konwencji jest sąd, w którego składzie zasiada sędzia, który według prawa krajowego spełnia trzy warunki:

1) wygrał konkurs na stanowisko sędziowskie przeprowadzony w otwartej formule,

2) konkurs ten odbył się przed KRS, o którym mowa w konstytucji,

3) otrzymał akt nominacji z rąk prezydenta.

Przy czym są to warunki równoprawne sine qua non w rozumieniu konieczności ich łącznego spełnienia. Brak nawet jednego z nich powoduje wadliwość procesu nominacji i przekreśla definicję sądu ustanowionego ustawą.

Nieprzydatność postępowań dyscyplinarnych w weryfikacji neonominacji zdaje się dostrzegać Ministerstwo Sprawiedliwości. Nie bez powodu podczas wrześniowej „spowiedzi” minister sprawiedliwości przedstawił założenia przyszłych rozwiązań omawianego problemu, wyraźnie akcentując powrót neosędziów na poprzednie stanowiska mocą ustawy i ogłoszenie nowych konkursów na wakaty po nich.

Owszem, postulat odpowiedzialności dyscyplinarnej neosędziów był obecny podczas wielogodzinnej debaty, jednak nie jako sposób na uzdrowienie wadliwych nominacji, ale jako konieczność wyciągnięcia konsekwencji wobec tych, którzy, stawiając na zaspokojenie swoich awansowych ambicji, uczestniczyli aktywnie w destabilizacji systemu prawnego, zagrażając bezpieczeństwu prawnemu obywateli.

Według szacunków Ministerstwa Sprawiedliwości mowa jest o 1,2 tys. neosędziów. Tylu bowiem pokazało, że warunek niezbędny sprawowania urzędu sędziego, o którym mowa w art. 61 § 1 pkt 2 ustawy o ustroju sądów powszechnych w postaci nieskazitelnego charakteru, to dla nich tylko slogan.

W Polsce jest 11 tys. sędziów (i 100 tys. prawników wykonujących jeden z zawodów prawniczych). System nie załamie się, jeśli zabraknie wśród nich grupy, która przyczyniła się do bezprecedensowego kryzysu praworządności. Wszak nieskazitelny charakter nie odrasta.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków

W nabierającej tempa dyskusji o sposobach opanowania chaosu w sądach frustrujące jest to, że nawet przy założeniu optymistycznego scenariusza będzie ona trwała jeszcze rok z okładem. Spośród wielu problemów pozostawionych przez poprzednią większość sejmową, która za cel postawiła sobie demontaż systemu prawnego, akurat zagadnienie weryfikacji powołań neosędziów bezwględnie wymaga zmian ustawowych. A do tego w naszym ustroju potrzebne jest współdziałanie strażnika konstytucji rezydującego w Pałacu Prezydenckim. Na aktualnego piastuna tego obowiązku nikt już nie liczy, wobec wielokrotnego publicznego ogłoszenia przezeń, iż z wadliwych prawnie nominacji neosędziów chce uczynić swoje dziedzictwo.

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Ryszard lwie serce
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Rzecz o prawie
Filip Mudyna, Małgorzata Bonarowska: Eksporterzy pod presją
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: W Katowicach (i nie tylko) potrafią
Rzecz o prawie
Katarzyna Batko-Tołuć: Plaster w samorządach
Rzecz o prawie
Anna Nowacka-Isaksson: Kontrowersyjny imperatyw