Z żalem i smutkiem czytałem tekst ojca Ludwika Wiśniewskiego, opublikowany w „Plusie Minusie" (6–7 listopada 2021 r.). Nie wątpię, że stoją za nim najgłębsze i szczere intencje, w tym miłość do zakonu, w którym o. Wiśniewski spędził wiele lat. Mam świadomość, że jest to także obrona pewnej istotnej części własnego życia. Niestety, nie zmienia to faktu, że choć niewątpliwie pisany z ogromną szczerością i zaangażowaniem tekst ten jest niespójny wewnętrznie, a także – wbrew powracającym zapewnieniom – przeniknięty niezdolnością do przyjęcia perspektywy osób skrzywdzonych i skupiony wyłącznie na obronie instytucji. Ojciec Wiśniewski podkreśla, że 95 proc. dominikanów nic nie widziało, nic nie słyszało i nic nie mówiło na temat działań Pawła M. (ze spotkań z zakonnikami komisji zajmującej się tą sprawą, której przewodniczyłem, wynika zdecydowanie co innego), i że w związku z tym za nic nie odpowiada, jest skrzywdzony uogólnieniami, a jednocześnie sam przyznaje, iż „wiele osób zostało (...) głęboko zranionych i nie otrzymało należnego zadośćuczynienia". Dominikanin przyznaje też, że winę za to ponoszą nie tylko przełożeni, ale także być może struktura zakonna, by zaraz potem oznajmić, że nie może się zgodzić na twierdzenie, którego rzekomo ma od niego wymagać komisja ds. nadużyć wśród wrocławskich dominikanów, której przewodniczyłem, że „polska prowincja dominikanów jest skorumpowana, a przynajmniej śmiertelnie chora". Nie wiem, gdzie w raporcie komisji ojciec Wiśniewski taką tezę znalazł, bo nikt jej tam nie zawarł.
Nie jest też jasne, do kogo skierowane są zarzuty, bo część tez, z którymi polemizuje ojciec Wiśniewski, to tezy publicystów, część to tezy i stwierdzenia komisji, a jeszcze inne to zarzuty do przełożonych. Z tego powodu zostawiam na boku wszystkie uwagi skierowane do „Więzi", „Tygodnika Powszechnego" oraz innych mediów, a nawet Krzysztofa Vargi i Jarosława Makowskiego, a skupiam się wyłącznie na tym, co zarzuca ojciec Ludwik Wiśniewski naszej komisji.
Czytaj więcej
Ludwik Wiśniewski OP: Doceniając trud Komisji Eksperckiej włożony w przygotowanie raportu na temat haniebnych przekroczeń w środowisku wrocławskich dominikanów, a także chwaląc troskę o to, aby wszystko rzetelnie przedstawić, nie mogę nad nim przejść do porządku dziennego. Uważam bowiem, że raport zawiera stwierdzenia kontrowersyjne.
Rewolucja kopernikańska
Zanim jednak do tego przejdę, muszę wspomnieć o tym, co – mam nieodparte wrażenie – fundamentalnie mnie z zasłużonym dominikaninem różni. Tym czymś jest perspektywa. „Konieczna jest zatem zmiana mentalności w celu zwalczania postawy obronno-reaktywnej dla chronienia instytucji, na rzecz szczerego i zdecydowanego poszukiwania dobra wspólnoty, co da pierwszeństwo ofiarom nadużyć w każdym znaczeniu" – mówił papież Franciszek na zakończenie spotkania „Ochrona małoletnich w Kościele". A jeszcze mocniej wspominał o tej koniecznej zmianie w homilii wygłoszonej w czasie mszy na tym właśnie spotkaniu arcybiskup Mark Coleridge. „Nawrócenie samo w sobie pozwoli nam dostrzec, że rany tych, którzy byli wykorzystywani, są naszymi ranami, że ich los jest naszym losem, że nie są naszymi wrogami, ale kością z naszych kości, ciałem z naszego ciała. Oni są nami, a my jesteśmy nimi. Tego rodzaju nawrócenie jest w rzeczywistości rewolucją kopernikańską. Kopernik udowodnił, że Słońce nie kręci się wokół Ziemi, ale Ziemia wokół Słońca. Rewolucja kopernikańska jest dla nas odkryciem, że osoby, które zostały wykorzystane, nie kręcą się wokół Kościoła, lecz Kościół wokół nich. Odkrywając to, możemy zacząć widzieć ich oczami i słyszeć ich uszami, a kiedy to zrobimy, świat i Kościół zaczną wyglądać zupełnie inaczej" – mówił abp Coleridge.
Komisja przyjęła tę perspektywę „rewolucji kopernikańskiej" i namawiam, by – choć przez chwilę – również ojciec Ludwik Wiśniewski spróbował spojrzeć na sprawę wrocławską, ale także na dalsze wieloletnie zaniedbania, nie oczyma członka instytucji, zakonnika, który troszczy się o dobre imię zakonu i jego przyszłość, ale o skrzywdzonych. By spróbował zobaczyć tamte wydarzenia i to, co działo się w kolejnych latach, ich oczyma. To wywraca do góry nogami myślenie i ocenę sprawy.