Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią” (Mt 23,3), czyli o hipokryzji
"Ciało mężczyzny w mieszkaniu wikariusza w Drobinie”. „Tajemniczy zgon w mieszkaniu księdza w Sosnowcu”. „Skandal w parafii w Dąbrowie Górniczej. Ksiądz skazany” – to jedynie przypadkowo wybrane nagłówki prasowe z ostatnich miesięcy dotyczące trzech odrębnych zdarzeń z udziałem księży. A przecież podobnych, szokujących doniesień prasowych było w ostatnich miesiącach więcej. Sprawy te łączą dwa wątki – homoseksualny i kryminalny. W dwóch przypadkach ktoś zmarł. W trzecim zgonu szczęśliwie udało się uniknąć, choć ksiądz został skazany na półtora roku bezwzględnego pozbawienia wolności, ponieważ „udzielił” innej osobie nielegalnej substancji, ale udzielić pomocy już nie chciał. Powiedzieć, że Kościół Katolicki ma poważny problem to nic nie powiedzieć, co potwierdza rezygnacja biskupa sosnowieckiego. Postawić jednak należy pytanie o wiarygodność księży i biskupów, gdy na jaw wychodzą sprawy, o których wstyd mówić.
Czytaj więcej
O czym zapominamy przy okazji dyskusji o nieprzyjęciu córki polityka do katolickiej szkoły?
Spośród 24 tys. księży pracujących w Polsce bohaterami skandali jest zaledwie kilku czy kilkunastu. Choćby cała reszta pracowała ciężko i uczciwie, to nawet jedna czarna owca (a raczej baran), która popełnia przestępstwo przeciwko zdrowiu lub życiu innej osoby, to zdecydowanie za dużo. Straty wizerunkowe Kościoła (a przez wizerunek należy rozumieć w tym przypadku także wiarygodność i zdolność do prowadzenia działalności) są ogromne. Na dobre imię wszak pracuje się latami, a stracić je można w jedną chwilę. Niezwykle istotne wydawałoby się więc przeciwdziałanie takim zdarzeniom. Tymczasem po krótkiej burzy medialnej (często określanej „atakiem na Kościół”) wszystko wraca do status quo.
Złamane przyrzeczenie, czyli ksiądz to nie „zawód jak każdy inny”
To powołanie. To przede wszystkim służba Bogu i ludziom poprzez nauczanie i sprawowanie sakramentów. W Kościele Katolickim od kilku stuleci łączy się również z celibatem, który oznacza nie tylko bezżenność, ale także powstrzymanie się od wszelkiej aktywności seksualnej. Istotę celibatu wskazał św. Paweł: „człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu” (1 Kor 7,32). Chodzi więc nie tyle o ciężar związany ze wstrzemięźliwością seksualną, ile o koncentrację wszelkich sił na służbie Bogu. Część księży, którzy są wszak tylko ludźmi, przyrzeczenie łamie. Nie chodzi tu jednak o upadek (pamiętajmy: „kto z was jest bez grzechu”? (J 8,7)), który przecież każdemu może się przydarzyć, ale o podwójne życie, które podważa wiarygodność głoszonego nauczania. Zgodnie z nauką Kościoła wszelka ludzka aktywność seksualna może mieć miejsce wyłącznie między mężczyzną a kobietą żyjącymi w sakramentalnym małżeństwie, a stosunki (nie skłonności) homoseksualne są grzechem ciężkim. Trudna nauka, aby być skuteczna, powinna być poparta świadectwem życia. W obliczu kolejnych afer rygoryzm głoszony z ambon roztrzaskuje się o progi plebanii w Drobinie czy Dąbrowie Górniczej. A gdyby nie tragiczne okoliczności szczegóły tych spraw nie ujrzałyby światła dziennego i antybohaterowie dalej nauczaliby moralności. W polskim badaniu IPSOS zaufanie do księży wyraziło 17 proc. respondentów (w badaniu globalnym – 26 proc.). Trudno uwierzyć, ale to prawie dwukrotnie mniej niż ufających choćby prawnikom! Młode pokolenie jest szczególnie wyczulone na fałsz i hipokryzję. Może dlatego tak mało młodych w kościołach?