Wiele można dowiedzieć się o środowisku prawniczym z ostatniej edycji Panelu Prawników Rzeczpospolitej. Że jest podzielone? Owszem, prawie pół na pół: 48 proc. uczestników panelu zgodziło się z tym, że osoby, które po 2018 r. awansowały na wyższe stanowiska w sądownictwie lub zostały sędziami SN, powinny wrócić na wcześniej zajmowane stanowiska oraz podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej. Prawie tyle samo, bo 47 proc. prawników, nie zgodziło się z tą tezą. To wskazuje, że całe środowisko prawnicze nie jest ani tak jednolite w kwestii neosędziów, ani tak pryncypialne jak sami sędziowie (a przynajmniej ci uznający się za legalnych, powołani przy udziale „starej” KRS). Być może wynika to ze zmęczenia tematem przywracania praworządności, które się przedłuża, a być może z czystego pragmatyzmu. Dla wielu adwokatów, radców prawnych czy innych prawników działających w biznesie ważniejsze jest to, czy orzeczone rozstrzygnięcie się utrzyma, niż to, czy wydał je „neo” czy „paleo”. Dla wielu też – co zaakcentowali sami uczestnicy panelu – niedopuszczalna jest weryfikacja sędziów w podziale na trzy grupy. Padają określenia, że to „dolewanie oliwy do ognia” i „zła wróżba na przyszłość”.
A skąd ten zarzut krótkiej pamięci? Aż 91 proc. prawników-panelistów uważa, że osoby, które skończyły Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury, zrobiły asesurę i po ocenie przez neo-KRS zostały powołane na sędziów, powinny otrzymać status powołanych zgodnie z konstytucją. Czyli połowa ankietowanych uznała, że jeśli awansowałeś przy udziale neo-KRS, to należy ci się degradacja i dyscyplinarka, ale prawie wszyscy uważają, że jeśli z własnej woli, tuż po skończeniu studiów prawniczych (na których na każdym kroku wtłaczano do głowy szacunek do prawa) zdecydowałeś się na karierę sędziego, wiedząc, że może być problem z legalnością KRS, i zapisałeś się na aplikację do „kuźni kadr ziobrystów”, to możesz spokojnie dalej orzekać. Trudno wyjaśnić tę różnicę w traktowaniu inaczej niż chęcią uniknięcia kolejnych problemów w sądownictwie.
Czytaj więcej
Czy lepiej zmuszać wyborców do analizy rzeczywistości i podejmowania świadomych decyzji, czy zdejmować z nich ten obowiązek, przedstawiając im prawdy objawione?
Zachęcam do lektury najnowszego wydania „Rzeczy o prawie”.