Bywa, że aktorzy zniecierpliwieni wypełnianiem woli reżyserów sami się biorą za reżyserię. Wawrzyniec Kostrzewski, jeden z najlepszych polskich reżyserów średniego pokolenia, zdecydował z kolei, że spróbuje sobie samemu pisać teksty.
„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów” w Teatrze Kamienica to efekt tej decyzji, ale nie pierwszy. Na tej scenie Kostrzewski wystawił „Dopalacze. Siedem stopni donikąd” (tekst napisany z Justyną Bargielską) oraz „Wszechmocnych w sieci”. W Teatrze Ateneum pokazał poetycką „Alicję w krainie snów” (współautorką była pisarka Małgorzata Sikorska-Miszczuk). W Garnizonie Sztuki wciąż grana jest jego „Victoria. True Woman Show”, groteskowa przypowieść o kreowaniu modelu kobiecości. „Wszechmocni w sieci” i „Dopalacze…” to były sztuki napisane z myślą o najmłodszych widzach sprowadzanych do Kamienicy całymi klasami. A jednak choć da się z nich wyczytać przestrogi, Kostrzewski uniknął dydaktyzmu. Przestrogą jest także „Rodzina w sieci…”. Tak jak „Wszechmocni…” traktuje o zagrożeniach związanych z internetem, tyle że tym razem przestrzegana jest nie tylko młodzież. Słyszałem na własne uszy, jak gratulujący premiery widzowie zapowiadali Kostrzewskiemu, że sprowadzą na kolejne spektakle współmałżonków i przyjaciół – w celach wychowawczych.
Założenie jest proste i na początku mocno komediowe. Pewna warszawska rodzina, ojciec, matka i dwójka dorosłych dzieci, decyduje się wziąć udział w rywalizacji. Ma zdobyć 50 tys. followersów, czyli kibiców ich internetowej aktywności. Nagrodą ma być luksusowy apartament.
Czytaj więcej
Czy cięcie równo z trawą wszystkich głów, które nie są do końca „nasze”, to żelazna zasada resortu kultury? I kto ją wymyślił?
Zaczyna się gorączkowy wyścig, który coraz mocniej uzależnia ich od algorytmów i zasięgów. Każde próbuje odmiennych internetowych dyscyplin, co kończy się różnymi wariantami szaleństwa. Matka staje się nadpobudliwą influencerką, ojciec radzi sobie gorzej, surfowanie nie jest jego pasją, o wiele bardziej przeżywa swą detronizację z pozycji głowy rodziny. Syn i córka o skontrastowanych charakterach i poglądach wiedzą o wirtualnym świecie więcej, co nie znaczy, że osiągają perfekcyjne wyniki. Cenę płaci osamotniona babcia. Samo miotanie się po sieci jest okazją do znakomitych sytuacji komediowych, ale Kostrzewski snuje równolegle subtelną nić obserwacji dotyczących samotności, braku wspólnego języka, obyczajowych przemian, które nie zawsze gwarantują radość z życia. Najpiękniejszą dla mnie sceną jest ta, kiedy babcia opowiada wnukom bajkę. To tak naprawdę przejmujący apel o przywrócenie rodzinnych więzi. A skoro przemawia znakomita, będąca uosobieniem naturalności Małgorzata Rożniatowska… Dawno nie słyszałem tak uważnej ciszy na widowni, która przed chwilą zaśmiewała się do łez.