„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów

Założenie jest proste, ale tylko na początku mocno komediowe. Pewna warszawska rodzina decyduje się wziąć udział w rywalizacji. Ma zdobyć 50 tys. followersów w internecie. Nagrodą ma być luksusowy apartament.

Publikacja: 04.10.2024 17:00

„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów”: Kiedy rodzice zmieniają się w influencerów

Foto: mat.pras.

Bywa, że aktorzy zniecierpliwieni wypełnianiem woli reżyserów sami się biorą za reżyserię. Wawrzyniec Kostrzewski, jeden z najlepszych polskich reżyserów średniego pokolenia, zdecydował z kolei, że spróbuje sobie samemu pisać teksty.

„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów” w Teatrze Kamienica to efekt tej decyzji, ale nie pierwszy. Na tej scenie Kostrzewski wystawił „Dopalacze. Siedem stopni donikąd” (tekst napisany z Justyną Bargielską) oraz „Wszechmocnych w sieci”. W Teatrze Ateneum pokazał poetycką „Alicję w krainie snów” (współautorką była pisarka Małgorzata Sikorska-Miszczuk). W Garnizonie Sztuki wciąż grana jest jego „Victoria. True Woman Show”, groteskowa przypowieść o kreowaniu modelu kobiecości. „Wszechmocni w sieci” i „Dopalacze…” to były sztuki napisane z myślą o najmłodszych widzach sprowadzanych do Kamienicy całymi klasami. A jednak choć da się z nich wyczytać przestrogi, Kostrzewski uniknął dydaktyzmu. Przestrogą jest także „Rodzina w sieci…”. Tak jak „Wszechmocni…” traktuje o zagrożeniach związanych z internetem, tyle że tym razem przestrzegana jest nie tylko młodzież. Słyszałem na własne uszy, jak gratulujący premiery widzowie zapowiadali Kostrzewskiemu, że sprowadzą na kolejne spektakle współmałżonków i przyjaciół – w celach wychowawczych.

Założenie jest proste i na początku mocno komediowe. Pewna warszawska rodzina, ojciec, matka i dwójka dorosłych dzieci, decyduje się wziąć udział w rywalizacji. Ma zdobyć 50 tys. followersów, czyli kibiców ich internetowej aktywności. Nagrodą ma być luksusowy apartament.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: Kultura w kraju zimnej wojny domowej

Zaczyna się gorączkowy wyścig, który coraz mocniej uzależnia ich od algorytmów i zasięgów. Każde próbuje odmiennych internetowych dyscyplin, co kończy się różnymi wariantami szaleństwa. Matka staje się nadpobudliwą influencerką, ojciec radzi sobie gorzej, surfowanie nie jest jego pasją, o wiele bardziej przeżywa swą detronizację z pozycji głowy rodziny. Syn i córka o skontrastowanych charakterach i poglądach wiedzą o wirtualnym świecie więcej, co nie znaczy, że osiągają perfekcyjne wyniki. Cenę płaci osamotniona babcia. Samo miotanie się po sieci jest okazją do znakomitych sytuacji komediowych, ale Kostrzewski snuje równolegle subtelną nić obserwacji dotyczących samotności, braku wspólnego języka, obyczajowych przemian, które nie zawsze gwarantują radość z życia. Najpiękniejszą dla mnie sceną jest ta, kiedy babcia opowiada wnukom bajkę. To tak naprawdę przejmujący apel o przywrócenie rodzinnych więzi. A skoro przemawia znakomita, będąca uosobieniem naturalności Małgorzata Rożniatowska… Dawno nie słyszałem tak uważnej ciszy na widowni, która przed chwilą zaśmiewała się do łez.

Kostrzewski stawia na swoich ulubionych aktorów. Izabela Dąbrowska w roli mamy zmieniającej się w Szczęśliwą Irenkę bije rekordy w korzystaniu z własnej vis comiki. A przecież jej szaleństwo nas przeraża. Michał Czernecki po mistrzowsku oddaje przemianę safandułowatego ojca walczącego rozpaczliwie z etykietą dziadersa. Kapitalni są młodzi: Karolina Charkiewicz i Marcin Stępniak umiejętnie balansujący między brawurowym komizmem i szczyptą wzruszenia. No i Olga Sarzyńska jako demoniczna wirtualna dama, która symbolizuje nieuchronne prawidła cyfrowej dżungli.

Wszystko w rozkosznie przerysowanych dekoracjach Karoliny Bramowicz i przy muzyce Piotra Łabonarskiego, który wypuszcza zupełnie inne tło dźwiękowe niż wtedy, kiedy komponował dla Kostrzewskiego dramatyczne frazy do „Listów z Rosji” czy „Wesela”.

To opowieść mocno gorzka, a jednak pełna teatralnych cudów. Bóg przemawia tu do babci głosem Emiliana Kamińskiego, a przecież twórca i szef Kamienicy zmarł ponad rok temu. Wdowa po nim, nowa szefowa Kamienicy Justyna Sieńczyłło, dowodzi raz za razem, że radzi sobie świetnie. W teatrze komercyjnym zaryzykowała wystawienie czegoś ambitniejszego. I wygrała – wraz z Wawrzyńcem Kostrzewskim i całą ekipą.

Bywa, że aktorzy zniecierpliwieni wypełnianiem woli reżyserów sami się biorą za reżyserię. Wawrzyniec Kostrzewski, jeden z najlepszych polskich reżyserów średniego pokolenia, zdecydował z kolei, że spróbuje sobie samemu pisać teksty.

„Rodzina w sieci, czyli polowanie na followersów” w Teatrze Kamienica to efekt tej decyzji, ale nie pierwszy. Na tej scenie Kostrzewski wystawił „Dopalacze. Siedem stopni donikąd” (tekst napisany z Justyną Bargielską) oraz „Wszechmocnych w sieci”. W Teatrze Ateneum pokazał poetycką „Alicję w krainie snów” (współautorką była pisarka Małgorzata Sikorska-Miszczuk). W Garnizonie Sztuki wciąż grana jest jego „Victoria. True Woman Show”, groteskowa przypowieść o kreowaniu modelu kobiecości. „Wszechmocni w sieci” i „Dopalacze…” to były sztuki napisane z myślą o najmłodszych widzach sprowadzanych do Kamienicy całymi klasami. A jednak choć da się z nich wyczytać przestrogi, Kostrzewski uniknął dydaktyzmu. Przestrogą jest także „Rodzina w sieci…”. Tak jak „Wszechmocni…” traktuje o zagrożeniach związanych z internetem, tyle że tym razem przestrzegana jest nie tylko młodzież. Słyszałem na własne uszy, jak gratulujący premiery widzowie zapowiadali Kostrzewskiemu, że sprowadzą na kolejne spektakle współmałżonków i przyjaciół – w celach wychowawczych.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach