Manu Chao przez całą muzyczną karierę mieszał wiele różnorodnych gatunków i do dziś pozostał owemu kolażowi wierny. Mimo upływu niemal dwóch dekad styl urodzonego w Paryżu potomka hiszpańskich emigrantów, uciekających z ogarniętej wojną domową i rządami generała Franco ojczyzny, się nie zmienił. Od pierwszego do ostatniego dźwięku nie ma wątpliwości, kto jest ich autorem.
Na „Viva Tu” znajdziemy utwory reggae, dźwięki flamenco, rytm rumby, kompozycje rodem z piosenki francuskiej, elektroniczne sample, muzyczne cytaty ze swoich wcześniejszych nagrań, a nawet country z udziałem legendy tego gatunku – Williego Nelsona. Te piosenki płynnie, często niepostrzeżenie, przechodzą z jednej w drugą i często łatwiej rozróżnić je po zmianie języka, w którym wokalista śpiewa. Słyszymy ich na tym albumie aż cztery: angielski, francuski, hiszpański oraz portugalski. Dzięki temu wystarczy zamknąć oczy, by przenieść się na drugi koniec świata.
Czytaj więcej
W erze dominacji muzyki elektronicznej włoski kwartet stanowi ciekawą gitarową alternatywę.
„Viva Tu” brzmi urzekająco, a jej najpiękniejszym i najbardziej przebojowym momentem jest zaśpiewany w duecie z Laetitią Kerfą „Tu Te Vas”. Zwrotka deklamowana po hiszpańsku przechodzi w chwytliwy refren zaśpiewany po francusku, rozłożone gitarowe akordy, reggae rytm, basowy riddim, dźwięki pianina i wokalne współbrzmienia – kompozycyjna magia.
Zima nadciąga do Polski wielkimi krokami. Warto bronić się przed nią nowymi dźwiękami autorstwa Manu Chao. Dzięki nim nawet podczas ciemnego, wietrznego i ulewnego dnia można z łatwością przenieść się do pogodnej słonecznej krainy.