Zapachniało latami 90.
Od zawieszenia działalności zespołu Coma minęły dwa lata. I o ile lidera łódzkiej grupy mogliśmy już usłyszeć w nowym projekcie Karaś/Rogucki tuż po rozstaniu, o tyle efekty aktywności pozostałych członków zespołu poznajemy dopiero teraz. Ale warto było czekać, gdyż w połączeniu z Abradabem na wokalu muzycy stworzyli energetyczny skład pod nazwą Kashell. Ich debiutancki album to propozycja nawiązująca stylem do grup odnoszących sukcesy w latach 90., m.in. Prodigy, Rage Against The Machine czy Dog Eat Dog.
Przemiana, a nie wybryk
Kiedy półtora roku temu Tomasz Organek zaprezentował singiel zapowiadający nowy album, wywołał nim niemałe zaskoczenie. Komentujące podział społeczeństwa „Pogo" już po kilku sekundach zaskakiwało dźwiękami samplera charakterystycznymi dla muzyki transowej oraz mało rockowymi efektami wokalnymi. Jednocześnie dzięki świetnemu wkomponowaniu tych elementów w mocno gitarowy i szybki utwór dosłownie podrywał do skoku.
Pozytywny efekt lockdownu
Debiutancka płyta zespołu Dziwna Wiosna to jedna z najciekawszych polskich propozycji rockowych ostatnich lat. Składający się z 12 kompozycji krążek porywa od pierwszej nuty. Jego autorzy zbierali doświadczenia, grając wspólnie w zespole Superhuman Like Brando oraz towarzysząc innym muzykom. Basista Wojtek Traczyk występował m.in. z Katarzyną Nosowską i Moniką Brodką, perkusista Łukasz Moskal był członkiem grup Zakopower i Tworzywo Sztuczne, a Dawid Karpiuk, wokalista i gitarzysta, tworzył zespół LSD Project. Spowodowany pandemią brak możliwości koncertowania sprawił, iż panowie mieli więcej czasu na wspólne komponowanie. Ich pierwsza płyta to jeden z najbardziej pozytywnych efektów lockdownu.
Szorstki powrót do Ohio
Świętujący właśnie 20. urodziny amerykański duet The Black Keys przez pierwszą dekadę swej działalności skupiał się na bluesie. Dan Auerbach i Patrick Carney szerszej publiczności dali się poznać w 2011 r. wraz z wydaniem siódmego krążka pt. „El Camino". Wtedy to brzmienie zespołu powędrowało w kierunku przebojowego rocka, a panowie z Ohio stali się gwiazdami festiwali.
Przełamana płyta ze starej szkoły
Pierwsza część dwunastej studyjnej płyty IRY brzmi tak, jakby zespół z Radomia za wszelką cenę chciał dopasować swój muzyczny styl do trendów trzeciej dekady XXI wieku. W efekcie momentami słuchacze przeżywają swego rodzaju rozdwojenie jaźni, słysząc dobre rockowe utwory z doklejonym na siłę ozdobnikiem. Dzieje się tak choćby w „Krukach", świetnej kompozycji z pulsującą sekcją rytmiczną, idealnie współgrającą z mocnym, gitarowym riffem, na które nakłada się syntetycznie brzmiący chórek. W równie ostrej „Nienawiści" rolę nieudanego przeszczepu pełni elektroniczny dźwięk towarzyszący surowej zwrotce. Z kolei piękne, bluesowe „Chciałbym" rozdziela na pół miałki, popowy, niepasujący do reszty „mostek". Podążanie za muzycznymi trendami z jednej strony można docenić, z drugiej odbierają one atuty reprezentantom starej szkoły rocka.