Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?

Nie są one wiążące dla organów odpowiedzialnych za stosowanie prawa karnego, w szczególności dla prokuratury i sądów. Dla zapewnienia bezpieczeństwa medyków potrzebne są zmiany ustawowe.

Publikacja: 02.10.2024 04:31

Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?

Foto: Adobe Stock

30 sierpnia 2024 r. minister zdrowia Izabela Leszczyna przekazała dyrektorom szpitali, ordynatorom i kierownikom oddziałów informacje o obowiązujących przepisach prawnych dotyczących dostępu do procedury przerywania ciąży. Jak wynika z tych wytycznych, „ustawa o planowaniu rodziny nie określa zamkniętego katalogu wskazań do przerwania ciąży w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Przepisy ustawy o planowaniu rodziny, posługując się ogólną kategorią zdrowia, w żaden sposób nie determinują, jakiego obszaru zdrowia ma dotyczyć to zagrożenie. Może ono zatem dotyczyć każdego obszaru zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego”. Stwierdzenia te są oczywiście poprawne, odpowiadają aktualnemu stanowi prawnemu i zasadniczo nie budzą większych wątpliwości.

Minister pouczył lekarzy ws. aborcji

W dalszej części wytycznych lekarze informowani są jednak również o tym, że „ustawa o planowaniu rodziny nie precyzuje także pojęcia „zagrożenie”, pozostawiając je do oceny lekarza działającego na podstawie aktualnej wiedzy medycznej, przepisy nie posługują się w tym przypadku żadnym wartościowaniem, nie wskazują, że zagrożenie ma być nagłe bądź bezpośrednie i nie powinny być tak interpretowane”.

Czytaj więcej

Mikołaj Małecki: Aborcja dozwolona nie znaczy dowolna

Innymi słowy – minister zdrowia poucza lekarzy o tym, że zgodnie z ustawą z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (tekst jedn. DzU z 2022 r., poz. 1575; dalej jako „ustawa”), warunkiem przerwania ciąży jest zaistnienie jakiegokolwiek zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, bez względu na to, czy jest to zagrożenie pośrednie czy bezpośrednie, abstrakcyjne czy rzeczywiste, nagłe czy istniejące bądź możliwe do przewidzenia już od dłuższego czasu itd. Niestety – jest to informacja nieprecyzyjna i mogąca wprowadzić lekarzy w błąd, a nawet narazić ich na odpowiedzialność karną na podstawie art. 152 kodeksu karnego za niezgodne z prawem przerwanie ciąży, pomimo zgody na to osoby bezpośrednio zainteresowanej (zasadniczo kobiety).

Wysokie zaś już teraz ryzyko odpowiedzialności karnej wzrośnie jeszcze bardziej w momencie, w którym dojdzie np. do zmiany władzy w Polsce i przejmie ją grupa o bardziej prawicowych poglądach, czego przecież nie można wykluczyć, zwłaszcza że przedawnienie karalności wymaga upływu dość dużej ilości czasu. W przypadku gdy aborcja nastąpi w momencie, w którym dziecko osiągnie zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, będzie to minimum piętnaście lat. Pozostawanie przez lekarzy w stanie niepewności co do ich aktualnych kompetencji, a potem przez bardzo długi czas w stanie niepewności co do ich potencjalnej przyszłej odpowiedzialności karnej jest w demokratycznym państwie nie do zaakceptowania.

Każde zagrożenie uzasadnia przerwanie ciąży?

W kontekście powyższego podkreślenia wymaga oczywiście, że z art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy nie wynika, by ustawodawca chciał w jakikolwiek sposób ograniczać znaczenie sformułowania „zagrożenie”, i słusznie zwraca na to uwagę minister zdrowia. Zgodnie z rzeczonym przepisem ciąża ma stanowić po prostu (jakiekolwiek) zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, a zatem odczytując ten przepis samodzielnie, tj. w oderwaniu od pozostałych regulacji interesującej nas ustawy, za wystarczającą podstawę do przerwania ciąży mogłaby zostać uznana nawet okoliczność, że w związku z ciążą doszło u kobiety do nadczynności tarczycy, która może się objawiać np. osłabieniem, nerwowością, niepokojem, rozdrażnieniem, uczuciem gorąca lub wzmożoną potliwością, która nieleczona może doprowadzić u ciężanej do rozwoju nadciśnienia tętniczego i stanu przedrzucawkowego, ale która – i wymaga to podkreślenia – może być i jest skutecznie leczona.

Z regulacji art. 5a ust. 1 pkt 1 ustawy nie wynika wszakże nawet to, czy zagrożenie dla zdrowia lub życia kobiety ciężarnej ma być zagrożeniem istotnym czy nieistotnym, możliwym do uchylenia, czy też nie. Można by więc uznać, przyjmując takie stanowisko (dodajmy – zgodne, jak się wydaje, z intencjami ministra zdrowia), że możliwość przerwania ciąży istnieje zawsze wtedy, gdy dana osoba (zasadniczo kobieta) ma taką potrzebę, i niezależnie od tego, z jakim etapem ciąży mamy do czynienia i czy płód osiągnął zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, czy też nie. Wystarczy tylko, że wskaże ona dowolne, choćby abstrakcyjne zagrożenie dla swojego zdrowia.

Dokonanie aborcji. Wola ustawodawcy

Rozwiązanie przyjmowane przez ministra zdrowia jest zatem daleko idące, ale wygodne dla lekarzy oraz osób potencjalnie zainteresowanych dokonaniem aborcji. Problem pojawia się jednak w momencie, w którym próbujemy dokonać wykładni art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy w sposób odpowiadający rzeczywistej woli ustawodawcy, tzn. w sposób uwzględniający całokształt regulacji ustawy, a nie tylko jej wycinka, korzystnego z perspektywy danego zespołu poglądów interpretującego. Dokonanie zaś takiej wykładni jest naszym obowiązkiem, a nie tylko możliwością. Oto bowiem już art. 1 ustawy wskazuje, że: „Prawo do życia podlega ochronie, w tym również w fazie prenatalnej w granicach określonych w ustawie”.

Regulacja ta oznacza, że prawo płodu do życia, podobnie jak analogiczne prawo kobiety, podlega ochronie (nie ma znaczenia, czy płód uznajemy za człowieka czy nie, wszak ustawodawca nie używa tego sformułowania w analizowanej regulacji). A zapewnienie realizacji tego prawa jest jednym z naczelnych (a wręcz naczelnym) założeniem ustawy, skoro wspomina się o nim już na samym jej początku.Założeniem, którego nie sposób naruszać, dokonując interpretacji m.in. potencjalnych przypadków legalnego przerwania ciąży w sposób pozbawiony jakichkolwiek ograniczeń. Wręcz przeciwnie, tytuł ustawy, podkreślający wagę ochrony płodu ludzkiego, preambuła ustawy, zwracająca uwagę na życie jako fundamentalne dobro człowieka, przepis art. 4a ustawy, wskazujący, że przerwanie ciąży jest sytuacją mogącą nastąpić wyłącznie wyjątkowo, oraz wzmiankowany wyżej przepis art. 1 ustawy sugerują, że interpretacja kwestii szczegółowych, w tym potencjalnych przypadków legalnego przerwania ciąży, powinna być dokonywana w sposób, który nie uczyni z ochrony prawa do życia w fazie prenatalnej jedynie zbitki słów pozbawionej jakiegokolwiek rzeczywistego znaczenia.

Interpretacja ministra zdrowia, zgodnie z którą „zagrożenie”, o którym mowa w art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy, może być – dosłownie – jakimkolwiek zagrożeniem, czyni tymczasem ochronę prawa do życia płodu fikcją i jako taka nie może zasługiwać na uwzględnienie i zostać uznana za adekwatną z perspektywy racjonalnego ustawodawcy. Ten nie twierdziłby bowiem, że prawo do życia w fazie prenatalnej podlega ochronie, a jednocześnie, że przerwać ciążę można w zasadzie w każdym momencie i w każdym przypadku, byleby tylko zaistniało jakiekolwiek, choćby abstrakcyjne, nawet możliwe do usunięcia zagrożenie dla zdrowia kobiety.

Rzeczywiste, bezpośrednie

Powyższe oznacza, że warunek „zagrożenia” przewidziany art. 4a ust. 1 pkt 1 ustawy powinien być interpretowany „zawężająco”, w taki sposób, by uwzględnić cel ustawy przewidziany w jej tytule, preambule i art. 1, tzn. w taki sposób, by zapewnić skuteczną ochronę życia płodu w fazie prenatalnej, acz – rzecz jasna – uwzględniającą również konieczność zapewnienia należytej ochrony zdrowia i życia osoby w ciąży.

Jaka powinna być owa interpretacja? Otóż wydaje się, że powinna ona – co najmniej – wymuszać ustalenie, że zagrożenie dla życia czy zdrowia kobiety jest zagrożeniem rzeczywistym (mającym miejsce w rzeczywistości), bezpośrednim (prowadzącym do naruszenia zdrowia/życia w czasie ciąży albo wkrótce po niej) i niemożliwym do skutecznego uchylenia w inny racjonalny sposób (inny – rzecz jasna – niż polegający na przerwaniu ciąży). Tylko wówczas bowiem zagwarantowane zostaną w odpowiednim stopniu zarówno dobra osoby w ciąży, jak i płodu, który – przypomnijmy – zgodnie z wolą ustawodawcy zasługuje na prawną ochronę jego życia.

Warunki te nie są rzecz jasna jednoznaczne, mogą budzić wątpliwości interpretacyjne i mogą być kwestionowane (każdy z osobna, jak i wszystkie łącznie), jednak jakieś warunki progowe muszą zostać wyznaczone, żeby możliwe było zachowanie założenia o racjonalności ustawodawcy.

Mając powyższe na względzie, stwierdzić należy, że odmienna praktyka lekarzy, tzn. praktyka odpowiadająca wytycznym ministra zdrowia i polegająca na dokonywaniu aborcji, gdy wystąpi w związku z ciążą jakiekolwiek, choćby abstrakcyjne i możliwe do uchylenia w inny sposób zagrożenie dla życia lub zdrowia osoby w ciąży, może zostać uznana, przynajmniej w niektórych przypadkach, za sprzeczną z 4a ust. 1 pkt 1 ustawy i może ich narazić nawet na odpowiedzialność karną.

Co więcej, może ona narazić lekarzy na odpowiedzialność karną nie tylko wówczas, gdy dojdzie do ewentualnej zmiany poglądów władzy wykonawczej czy do zmiany władzy wykonawczej w ogólności. Podkreślenia wymaga bowiem, że wytyczne ministra zdrowia nie są wiążące dla organów odpowiedzialnych za stosowanie prawa karnego, w tym w szczególności dla prokuratury i sądów, które mogą dokonywać wykładni interesującego nas przepisu w sposób autonomiczny, i dokonywać jej także w taki sposób, jaki zaproponował autor niniejszego tekstu.

Wiążąca byłaby w tym zakresie wyłącznie ustawa, dlatego dla zapewnienia bezpieczeństwa lekarzy dokonujących przerwania ciąży niezbędne byłoby dokonanie odpowiednich zmian ustawodawczych, a nie próbowanie narzucenia poczucia, że do zmian takich doszło poprzez konstruowanie szerzej nieuzasadnionych wytycznych.

Praktykę tego rodzaju uznać należy za nieodpowiedzialną i mogącą przynieść wyłącznie chwilowe korzyści polityczne.

30 sierpnia 2024 r. minister zdrowia Izabela Leszczyna przekazała dyrektorom szpitali, ordynatorom i kierownikom oddziałów informacje o obowiązujących przepisach prawnych dotyczących dostępu do procedury przerywania ciąży. Jak wynika z tych wytycznych, „ustawa o planowaniu rodziny nie określa zamkniętego katalogu wskazań do przerwania ciąży w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Przepisy ustawy o planowaniu rodziny, posługując się ogólną kategorią zdrowia, w żaden sposób nie determinują, jakiego obszaru zdrowia ma dotyczyć to zagrożenie. Może ono zatem dotyczyć każdego obszaru zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego”. Stwierdzenia te są oczywiście poprawne, odpowiadają aktualnemu stanowi prawnemu i zasadniczo nie budzą większych wątpliwości.

Pozostało 92% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?