Łamie kości, naciąga członki, rzuca się na stawy, ciało zniekształca i wykręca, powoduje narośle i guzy, robactwo sprowadza i masami tegoż tak głowę zanieczyszcza, że w żaden sposób nie da się potem do porządku doprowadzić – pisał rektor Akademii Zamojskiej Wawrzyniec Starnigel. Sądzę jednak, ba! – jestem niemal pewna, że powyższe słowa, choć opisują fizyczną przypadłość nękającą polskich chłopów przez całe wieki – chorobę kołtunową, po dziś dzień zachowują pewien stopień trafności. Tyle że przewrotnie ich adresatem nie muszą być jedynie masy najsłabiej wykształconych obywateli, lecz środowiska światłe o niebo bardziej. Kołtuństwo ma bowiem wymiar intelektualny i wedle mojej opinii dotyka także prawników.
Czytaj więcej
Kto mieszka w Polsce, w cyrku się nie śmieje.
Tak często zadajemy sobie pytania, co nam wypada. Nie stosować się do dress codu obejmującego garnitur albo garsonkę, choćbyśmy nie mieli żadnego kontaktu z klientem, a nasza praca polegała na przepisywaniu treści ksiąg wieczystych? Przyjść do pracy w butach z odkrytymi palcami lub bez rajstop, choć żywy żar się leje z nieba? Przejść z klientem na „ty" choć sprawa w toku? Podjąć się przeprowadzenia szkolenia pomimo sprzeciwu organów samorządu zawodowego, których zdaniem jest to niedozwolona forma reklamy? Zrobić sobie tatuaż? Nazywać się adwokatką?
Nieustannie w środowisku debatujemy o sprawach, które nie dość, że obchodzą jedynie nas, to z perspektywy wartości, historii i etyki mają w gruncie rzeczy są nad wyraz nieistotne. Snujemy wywody na tematy, które nie wpływają ani na nasz wizerunek na zewnątrz, ani na poprawę atmosfery w środku, stawiając się przy tym zwykle w pozycji ludzi, którzy wiedzą lepiej, jak żyć i pracować (zwłaszcza inni) i jak się zachowywać (jeśli chodzi o osoby, które nami nie są). Tymczasem, w moim przekonaniu jedyne, czego powinniśmy się wystrzegać, przed czym stronić i z czym nie identyfikować, to kołtuństwo, które „tak głowę zanieczyszcza, że w żaden sposób nie da się potem do porządku doprowadzić".
Czytaj więcej
Przyzwyczailiśmy się, żeby jednych traktować lepiej, a innych gorzej.