Emocje, które towarzyszą wydarzeniom ostatniego tygodnia, mogą przypominać to, co już przeżywaliśmy całkiem niedawno. – W moich mediach społecznościowych w czasie poprzedniego weekendu reaktywowana została grupa, która powstała na początku pandemii. Wtedy organizowaliśmy sąsiedzką pomoc dla seniorów, którzy mieli zostać w domu. Potem było kilkanaście miesięcy przerwy i grupa odżyła wiosną 2022 r., gdy sąsiedzi organizowali wyjazdy do Przemyśla, na polsko-ukraińską granicę. Teraz znowu co kilkanaście minut ktoś daje znać o zbiórce zgrzewek wody, suchego prowiantu czy łopat do sprzątania – mówi „Plusowi Minusowi” pan Witold, mieszkaniec podwarszawskiej gminy Brwinów. – Powiadomienie z tej grupy to dla mnie sygnał, że coś się dzieje, że życie nie jest tak wygodne i pluszowe, jak mogło się wydawać.
Od tygodnia obserwujemy kolejne z serii wydarzeń, które w ostatnich pięciu latach poruszały i mobilizowały do aktywności mieszkańców różnych części kraju. Wielka woda jak dotąd oznacza przede wszystkim dramat tysięcy mieszkańców południowo-zachodniej Polski. Tu i teraz oni są najważniejsi. Zalane domy i sklepy, podtopione szpitale, miejscowości odcięte od świata, odwołane lekcje w dziesiątkach szkół, które zaczynają działać jak punkty ewakuacyjne, brak prądu uniemożliwiający naukę zdalną to realia tego tygodnia w wielu powiatach Dolnego Śląska i Opolszczyzny, a także – choć na mniejszą skalę – Śląska i województwa lubuskiego. Jednocześnie powódź przynosi wiele pytań. Czy te wydarzenia będą pod jakimś względem punktem zwrotnym? A może to po prostu kolejne z trudnych doświadczeń, do których zaczynamy się przyzwyczajać?
Wspomnienie powodzi tysiąclecia z 1997 r. powróciło z zatrważającą siłą
Mieszkańcy Dolnego Śląska i Opolszczyzny w czasie rozmów w ostatnich dniach wielokrotnie wspominali lipiec 1997 r., gdy doszło do powodzi tysiąclecia. Po intensywnych opadach deszczu na terenie Polski zginęło wtedy 56 osób. Szkody materialne oszacowano na 3,5 mld dol. Na niektórych stacjach hydrologicznych Odry poziom wody był w mijającym tygodniu jeszcze wyższy niż wtedy.
Czytaj więcej
W powszechnej świadomości powódź z 1997 r. była wyjątkowym wydarzeniem w skali całego tysiąclecia. Dlatego też stanowi naturalny punkt odniesienia dla tej obecnej. Warto jednak pamiętać, że w historii Dolnego Śląska podobnych katastrof było więcej.
Dramatyczne wydarzenia sprzed 27 lat stały się tematem wielu analiz nie tylko hydrologicznych, lecz także socjologicznych czy politologicznych. Badacze sprawdzali, co tamta naturalna klęska zmieniła w sferze prawnej i społecznej. Pod lupę brano między innymi stwierdzenie ówczesnego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który przypomniał powodzianom o ubezpieczeniach słynnym zdaniem: „Potwierdza się, że trzeba być przezornym, zapobiegliwym i trzeba się ubezpieczać, a ta prawda jest ciągle mało powszechna”. W ostatnim tygodniu ta wypowiedź też bywała przywoływana, najczęściej jako dowód, że politycy mówią w sposób daleki od politycznej poprawności.