Ukraiński Interfax opublikował dokument stworzony podobno w rosyjskim Ministerstwie Obrony i zdobyty przez ukraiński wywiad. To prognoza „rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej na świecie do 2045 roku”. W wariancie najbardziej odpowiadającym Moskwie będzie ona mogła podzielić terytorium ukraińskie na trzy części i jedną z nich bezpośrednio anektować.
Nie wiadomo, czy dokument jest prawdziwy (i czy w ogóle istnieje, a nie jest propagandowym zagraniem Kijowa). Ale świetnie oddaje nastroje w rosyjskiej elicie politycznej, panujące tam od czasu rozpadu ZSRR. Tak, właśnie od tego czasu.
Czytaj więcej
Rosyjski lider zgodziłby się na zamrożenie konfliktu wzdłuż obecnej linii frontu, mimo że do rosyjskiej konstytucji wpisał podbicie znacznie większych terenów Ukrainy.
Wtedy to okazało się, że zajmujący się polityką Rosjanie nie uznają sąsiedniej Ukrainy za państwo, ale terytorium, które im się należy. I to Rosjanie niezależnie od partyjnej przynależności: od komunistów po demokratów (tak wtedy wyglądało moskiewskie spektrum polityczne).
– Tam, gdzie zaczyna się Ukraina, kończą się rosyjscy demokraci – mówił gorzko nieżyjący już lider ukraińskiej opozycji Wiaczesław Czornowił. Jedynym w zasadzie przedstawicielem Rosji, który w owym czasie bezwarunkowo uznawał istnienie państwa ukraińskiego, był – również już nieżyjący – słynny obrońca praw człowieka Siergiej Kowaliow. Wszyscy inni, niezależnie od partyjnych barw, mieli jakieś „ale”.