Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych

Kreml chciałby pokroić sąsiada na trzy części: jedną bezpośrednio dla siebie, jedną zwasalizowaną i jedną, z którą nie wie, co robić. Proponuje więc wciągnąć innych.

Publikacja: 21.11.2024 12:09

Prezydent Rosji Władimir Putin

Prezydent Rosji Władimir Putin

Foto: Sputnik/Mikhail Metzel/Pool via REUTERS

Ukraiński Interfax opublikował dokument stworzony podobno w rosyjskim Ministerstwie Obrony i zdobyty przez ukraiński wywiad. To prognoza „rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej na świecie do 2045 roku”. W wariancie najbardziej odpowiadającym Moskwie będzie ona mogła podzielić terytorium ukraińskie na trzy części i jedną z nich bezpośrednio anektować.

Nie wiadomo, czy dokument jest prawdziwy (i czy w ogóle istnieje, a nie jest propagandowym zagraniem Kijowa). Ale świetnie oddaje nastroje w rosyjskiej elicie politycznej, panujące tam od czasu rozpadu ZSRR. Tak, właśnie od tego czasu.

Czytaj więcej

Jak Putin chciałby przerwać wojnę z Ukrainą

Wtedy to okazało się, że zajmujący się polityką Rosjanie nie uznają sąsiedniej Ukrainy za państwo, ale terytorium, które im się należy. I to Rosjanie niezależnie od partyjnej przynależności: od komunistów po demokratów (tak wtedy wyglądało moskiewskie spektrum polityczne).

– Tam, gdzie zaczyna się Ukraina, kończą się rosyjscy demokraci – mówił gorzko nieżyjący już lider ukraińskiej opozycji Wiaczesław Czornowił. Jedynym w zasadzie przedstawicielem Rosji, który w owym czasie bezwarunkowo uznawał istnienie państwa ukraińskiego, był – również już nieżyjący – słynny obrońca praw człowieka Siergiej Kowaliow. Wszyscy inni, niezależnie od partyjnych barw, mieli jakieś „ale”.

Imperialistyczna świadomość Rosji kontra otaczająca rzeczywistość

To stare i głębokie przekonanie Rosjan o wyższości nad Ukraińcami i rosyjskich polityków o „sezonowości” istnienia ukraińskiej państwowości było i jest solidnym fundamentem obecnego, putinowskiego już imperializmu. Dlatego nie dziwi (przynajmniej mnie) powszechne – tak, tak! – poparcie Rosjan dla wojny – właśnie z Ukrainą. Nawet część rosyjskiej opozycji (wyrzuconej prawie w całości za granicę, na emigrację) ma nadal kłopot z jasnym i niepozostawiającym wątpliwości określeniem Ukrainy jako osobnego państwa, z osobnym językiem, kulturą i historią. I niebędącej częścią Rosji.

Zupełnie więc możliwe, że w rosyjskim Ministerstwie Obrony powstał plan rozbioru Ukrainy. Propozycja pokrojenia sąsiada na kilka części nie jest niczym nowym także w Moskwie. Różni tak zwani analitycy i eksperci wymyślali takie podziały od dawna. Zawsze pojawiała się w nich część Ukrainy, którą Rosja bezpośrednio wchłonie, i druga, która miała pozostać wasalnym „księstwem kijowskim”.

Czytaj więcej

Gdzie są granice imperialnych ambicji Rosji

Czy rosyjski imperializm spotka się z amerykańską ignorancją?

W obecnym pomyśle naprawdę intrygująca jest tylko jedna kwestia. Propozycja podziału Ukrainy ze strony resortu obrony, a nie jakichś „ekspertów”, byłaby jasnym (by nie rzec – oficjalnym) przyznaniem się Kremla do tego, że zdaje sobie sprawę, iż nie jest w stanie zapanować nad całym sąsiednim krajem. Siła Ukraińców jest zbyt duża. Moskwa musi więc wymyślać „prorosyjski twór państwowy” obejmujący środkową Ukrainę, a do rozbiorów zachodniej części zapraszać sąsiadów.

Jedyne niepokojące w tym nieco jednak śmiesznym dokumencie byłoby to, że może on zostać w jakiś sposób przedstawiony zachodnim, przede wszystkim amerykańskim politykom, czyli ekipie Donalda Trumpa. Wtedy rosyjski imperializm spotkałby się z amerykańską ignorancją najgorszego rodzaju, a efekty takiego spotkania byłyby trudne do przewidzenia.

Ukraiński Interfax opublikował dokument stworzony podobno w rosyjskim Ministerstwie Obrony i zdobyty przez ukraiński wywiad. To prognoza „rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej na świecie do 2045 roku”. W wariancie najbardziej odpowiadającym Moskwie będzie ona mogła podzielić terytorium ukraińskie na trzy części i jedną z nich bezpośrednio anektować.

Nie wiadomo, czy dokument jest prawdziwy (i czy w ogóle istnieje, a nie jest propagandowym zagraniem Kijowa). Ale świetnie oddaje nastroje w rosyjskiej elicie politycznej, panujące tam od czasu rozpadu ZSRR. Tak, właśnie od tego czasu.

Pozostało 85% artykułu
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę