Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?

Wszystko wskazuje na to, że w najbliższy weekend kandydatem Koalicji Obywatelskiej na prezydenta zostanie Rafał Trzaskowski. Czyli stanie się to, co miało się stać. Pojawia się więc pytanie, po co były te całe prawybory? Zwłaszcza że zaszkodziły one Platformie Obywatelskiej oraz jej przewodniczącemu.

Publikacja: 20.11.2024 04:40

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Radek Pietruszka

Oficjalna narracja partyjna, powtarzana zresztą przez większość komentatorów, brzmi następująco: prawybory były wspaniałym pomysłem, bo pokazały wszystkim, jak demokratyczną partią jest PO. Przez pewien czas zogniskowały też uwagę opinii publicznej na tej formacji, a nie na jej konkurentach, o problemach z rządzeniem nie wspominając. Ta druga część uzasadnienia jest zresztą prawdziwa – rzeczywiście, na ponad dwa tygodnie Platformie udało się skupić na sobie zainteresowanie mediów. I tyle byłoby zysków. A straty?

Dlaczego prawybory szkodzą Koalicji Obywatelskiej

Po pierwsze, dotyczą one całej formacji. Rywalizacja między Rafałem Trzaskowskim a Radosławem Sikorskim podzieliła Koalicję Obywatelską. Co prawda była ona prowadzona w białych rękawiczkach, ale były to rękawice bokserskie. Obaj politycy deklarowali dżentelmeńskie starcie (i słowa dotrzymali), ale nie szczędzili sobie złośliwości i uszczypliwości. Podobnie jak ich zwolennicy. Te „mikrourazy” pozostaną – nawet jeśli wszyscy dziarsko zapewniają, że tak nie będzie.

Czytaj więcej

Ostatnie dni przed głosowaniem. Sikorski czy Trzaskowski? W KO sytuacja coraz gorętsza

Trudno bowiem sobie wyobrazić, że zwolennicy ministra spraw zagranicznych naprawdę ochoczo rzucą się już za kilka tygodni w wir kampanii wyborczej Trzaskowskiego. Jeszcze trudniej byłoby sobie wyobrazić współpracowników obecnego prezydenta Warszawy aktywnie włączających się w prace sztabu Sikorskiego. Z tego wynika, że PO wychodzi z prawyborów osłabiona, bo nieco podzielona. Czy skutkować to może ostateczną przegraną jej kandydata? Mało prawdopodobne, ale na pewno kilka ostatnich tygodni nie scementowało całej formacji.

Prawybory osłabiły Donalda Tuska

Ale prawybory osłabiły także samego Donalda Tuska, bo zamiast wystąpić w roli kingmakera, czyli tego, który wskazał przyszłego prezydenta państwa, zamienił się w organizatora rywalizacji między Trzaskowskim a Sikorskim. I mam wrażenie, że ten pierwszy mu tego nie zapomni. Bo zamiast uroczystej intronizacji zafundowano mu nieco upokarzający konkurs, w którym musiał udowodnić, że jest lepszy od konkurenta. To raczej nie wzmocni jego ciepłych uczuć wobec szefa partii. Przeciwnie, może być przyczyną zalegania pewnego afektu i chęci większego usamodzielnienia się po maju przyszłego roku.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Sondaż mówi: Trzaskowski, ankieta na X: Sikorski. A co powiedzą członkowie KO?

Zyskiem dla obecnego włodarza stolicy jest jednak fakt, że jego mandat będzie silniejszy niż w przypadku wskazania go przez Tuska, bo teraz będzie mógł wszem i wobec – słusznie zresztą – ogłaszać, że wywalczył sobie nominację u wszystkich polityków i polityczek KO, a nie, że dostał ją z ręki szefa PO. Tyle tylko, że to, co jest zyskiem Trzaskowskiego, jest stratą Tuska. I dlatego twierdzę, że on także, nie tylko jego partia, stracił na prawyborach.

Prawybory w KO jako alibi dla Donalda Tuska?

Pozostaje już tylko odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak doświadczony gracz jak premier pozwolił sobie na ten błąd?

Pierwsza jest najprostsza, ale w polskich warunkach bardzo często najtrafniejsza – bo pomyłki zdarzają się nawet najlepszym. Druga już tak prosta nie jest. Może bowiem przewodniczący PO wcale nie jest pewnym wygranej kandydata swej partii w przyszłorocznej elekcji. Jeśli tak, to lepiej dla niego byłoby, gdyby ów kandydat był wyborem całej formacji, a nie jego osobiście, bowiem w takim wypadku odpowiedzialność za ewentualną klęskę ponosiliby zbiorowo wszyscy członkowie KO, a nie tylko jest szef. Wydaje mi się to najbardziej trafnym odczytaniem motywacji Tuska – prawybory jako alibi.

Szanse na ten czarny dla dzisiejszego rządu scenariusz, czyli na zwycięstwo kandydata PiS w przyszłorocznej elekcji, są małe, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże

Ostatnia już refleksja dotyczy tego, że premier nie musiałby być bardzo załamany, gdyby rzeczywiście ziścił się czarny scenariusz i Trzaskowski przegrałby walkę o Belweder. W takim bowiem wypadku w 2027 roku Tusk mógłby tłumaczyć się z braku realizacji większości obietnic wyborczych z 2023 roku obstrukcją kolejnego pisowskiego lokatora Pałacu Prezydenckiego, co ułatwiałoby rządzenie przez następne cztery lata. Dodatkowym bonusem dla przewodniczącego PO byłby fakt, że w takim wypadku to on nadal byłby centralną postacią anty-PiS-u, i nie musiałby się martwić tym, czy wokół Trzaskowskiego jako głowy państwa nie tworzy się alternatywny ośrodek władzy.

Szanse na ten czarny dla dzisiejszego rządu scenariusz, czyli na zwycięstwo kandydata PiS w przyszłorocznej elekcji, są małe, ale strzeżonego – jak mawia stare polskie przysłowie – Pan Bóg strzeże. A akurat Tusk znany jest z tego, że rozważnie postępuje w polityce i jest przygotowany na rozwój sytuacji nie zawsze po jego myśli. 

Autor

Marek Migalski

Politolog, prof. UŚ

Oficjalna narracja partyjna, powtarzana zresztą przez większość komentatorów, brzmi następująco: prawybory były wspaniałym pomysłem, bo pokazały wszystkim, jak demokratyczną partią jest PO. Przez pewien czas zogniskowały też uwagę opinii publicznej na tej formacji, a nie na jej konkurentach, o problemach z rządzeniem nie wspominając. Ta druga część uzasadnienia jest zresztą prawdziwa – rzeczywiście, na ponad dwa tygodnie Platformie udało się skupić na sobie zainteresowanie mediów. I tyle byłoby zysków. A straty?

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę