Drugi krąg piekła dla Polaków
Jeśli jednak dosłownie przyjmować wypowiedzi Putina o granicach Rosji z XVIII wieku (które tak skrupulatnie przebadał Iłłarionow), to okaże się, że na południu, gdzie są państwa zakaukaskie, sytuacja wygląda dziwnie. W owym czasie bowiem rosyjska granica biegła daleko na północ od Kaukazu, poza nią znajdowały się wszystkie obecne autonomiczne republiki, np. Inguszetia, Kabardyno-Bałkaria, znaczna część Czeczenii czy Dagestanu. Nie ma więc mowy o obejmowaniu Gruzji, Armenii czy Azerbejdżanu.
Nawet jednak „trzecia rosyjska stolica", czyli Soczi, w którym tak lubi przebywać Władimir Putin, oraz jego pałac pod Gelendżykiem (wykryty przez Fundację Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego) znajdą się poza jej granicami. Podobne zamieszanie jest na wschodzie, czyli na Syberii. Dlatego można założyć (chyba słusznie), że Putin zamierza przyłączać, ale już nie zamierza niczego nikomu oddawać.
Wróćmy jednak do wewnętrznej organizacji imperium. Poza domysłami mamy wypowiedzi innych poza Putinem polityków rosyjskich. Ci zaś rysują nie tylko trochę inne granice, ale i inną naturę państwa. Na przykład Władimir Żyrinowski co jakiś czas powtarza, że należy przyłączyć północny Kazachstan wprost do Rosji, bo to „pradawna ziemia ruska". Podobnie wypowiadali się inni (głównie o Ukrainie), domagając się aneksji nowych ziem, a nie jakichś form pośrednich w postaci związków czy konfederacji.
Takie żądania jednak napotkały opór w środowisku dawnych kagiebistów, a jest to bez wątpienia grupa nie tylko najbliższa sercu prezydenta, ale i rządząca dziś Rosją. Jeden z (chyba) byłych oficerów współczesnego rosyjskiego kontrwywiadu FSB, a także były „premier Doniecka", obecnie deputowany Dumy Aleksander Borodaj twierdzi, że nie można wszystkiego anektować. – Nie sądzę, by ten problem pozostawał aktualny. Obecna sytuacja demograficzna nie pozwala, byśmy mogli sobie włączać różne „prowincje", dlatego, że ciężko byłoby utrzymać w nich narodową tożsamość – powiedział. A chodziło mu o to, że Rosjanie szybko wymierają i włączanie nowych terytoriów do obecnego państwa mogłoby doprowadzić do tego, że Rosjanie znaleźliby się w mniejszości. W ten sposób wyraźnie ukazał różnicę między budową imperium (otoczonego wianuszkiem wasali) a rozszerzaniem władztwa Rosji jako państwa etnicznego.
Borodaj odpowiadał swemu „staremu towarzyszowi", wiceprzewodniczącemu Dumy i szefowi rosyjskiej delegacji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy Piotrowi Tołstojowi. A ten z kolei proponował odbudowanie bardziej solidnego imperium niż tylko do granic XVIII-wiecznej Rosji, bo i z Wielkim Księstwem Finlandzkim, Królestwem Polskim, państwami Azji Środkowej. Po pewnym czasie sam zrezygnował z państw bałtyckich i Finlandii, mówiąc: – Jak odbudujemy imperium, sami przypełzną.