Przed salą sądową spotkałem panią prokurator. Zdarza się, że patrzymy na człowieka i wiemy, że to jest ktoś, z kim chciałoby się pogadać. Tak było i tym razem. Prokurator była świetnym rozmówcą, a co więcej, nasze poglądy na większość tematów, po których skakaliśmy jak surferzy po falach, były zbieżne, wliczając w to ocenę prac resortu sprawiedliwości nad reformą procedury karnej.
Rozmowę przerwało wywołanie sprawy, a gdy po godzinnym sporze o zastosowanie aresztu wyszliśmy z powrotem na korytarz, nie byliśmy już tak zaprzyjaźnieni jak przed wejściem. I oczywiście wszystko przez mój niewyparzony język i to, że w swoim przemówieniu postawiłem tezę, że w tej sprawie prokuratura powiela to samo, co od lat było jej nawykiem.
Czytaj więcej
Różni sędziowie z tych samych przesłanek potrafią wyprowadzić skrajnie przeciwstawne wnioski.
Chodziło mi o to, że w celu przekonania sądu do zastosowania aresztu niejako z urzędu – niezależnie, czy materiał dowodowy daje do tego podstawy czy nie – oskarżenie przedstawia podejrzanemu zarzut udziału w grupie, bo w ten sposób prościej wywieść obawę matactwa, czyli istnienie przesłanki zastosowania izolacji podejrzanego. Moja rozmówczyni była innego zdania, co nas poróżniło. Z tego wniosek, że zawody prawnicze są skazane na konflikt jak przysłowiowy Paweł i Gaweł z bajki Fredry, bo niezależnie od tego, jak byśmy się cenili prywatnie jako ludzie, na sali sądowej przy sprzeczności interesu dojdzie między nami do często ostrego sporu. Sama koncepcja karania za udział w organizacji mającej na celu popełnianie przestępstw nie jest nowa w polskim prawie.
Tylko pochody
W kodeksie karnym z 1969 r. istniało stypizowane w art. 276 przestępstwo brania udziału w związku mającym na celu popełnianie przestępstw. Przepis ten stosowany był rzadko z tego prostego powodu, że w socjalistycznym państwie jedyną dopuszczalną formą organizowania się obywateli była ta akceptowalna przez partię. Stawianie zarzutów na podstawie istnienia zorganizowanych struktur przestępczych byłoby kompromitujące dla totalitarnego państwa. W latach dziewięćdziesiątych znamię związku przestępczego wzbogacone zostało o zorganizowaną grupę przestępczą i od tego czasu zmieniła się polityka związana ze stosowaniem tego przepisu. Umożliwiał on skuteczne zwalczanie zorganizowanej przestępczości i dawał możliwość podejmowania działań karnych przeciwko osobom ze świata przestępczego, którym nie można było dowieść żadnego konkretnego czynu zabronionego, a możliwe było udowodnienie uczestnictwa w strukturze mającej na celu popełnianie przestępstw.