Jacek Dubois: Co widać w fusach

Różni sędziowie z tych samych przesłanek potrafią wyprowadzić skrajnie przeciwstawne wnioski.

Publikacja: 28.08.2024 04:31

Jacek Dubois: Co widać w fusach

Foto: Adobe Stock

Przeglądając media społecznościowe, natknąłem się na ciekawy wpis. Jego autor wskazywał, że zaletą bycia prawnikiem jest, że „lata pracy pozwolą Ci przewidzieć, jakie będą wyniki spraw sądowych Twoich klientów”. Zaniemówiłem zaskoczony, bo moje doświadczenia są zgoła inne. Uważam, że ani zdobyta wiedza, ani doświadczenie nie mają wpływu na przewidywanie przeze mnie wyroków, a ich losowość bywa zbliżona do gry hazardowej. Dlatego słysząc, że ktoś w związku ze swoim doświadczeniem zdobył moc ich przewidywania, popadłem najpierw we frustrację, a następnie chciałem poznać tajnik takiego sukcesu. Po lekturze całego wpisu kamień spadł mi z serca, bo był on satyryczny.

Długo jednak nie mogłem uwolnić się od myślenia o tym. Aplikantów przekonywałem, że prawo jest logiczną nauką i znając założenia systemowe, a nie znając konkretnego przepisu, możemy idąc drogą logicznego rozumowania wydedukować, jakie rozwiązania wprowadził ustawodawca.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: Jak zostać nieudacznikiem

Przekonywałem też, że poza sytuacjami bardzo ocennymi, jak obawa matactwa w przypadku tymczasowego aresztowania, już same znamiona przestępstwa są precyzyjnie skonstruowane. Dlaczego zatem, jeśli prawo oparte jest na logice i precyzyjnych kryteriach, wyroki, które mają zapaść, są dla osób znających prawo i zasady logiki zagadką, a orzeczenia wydawane przez różne składy w tych sprawach potrafią być krańcowo rozbieżne?

Decydują tylko przepisy czy indywidualne poglądy

Czy zatem o ludzkich losach istotnie decydują przepisy prawa, czy bardziej indywidualne poglądy ludzi, którzy mają na ich podstawie orzekać? Proszę sobie przypomnieć proces Donalda Trumpa w Nowym Jorku i wyobrazić, że ten sam proces odbyłby się kilkakrotnie w każdym ze stanów Ameryki. Jestem przekonany, że procent zapadłych wyroków uniewinniających i skazujących byłby zbliżony i zapewne pokrywałby się z preferencjami wyborczymi danego stanu. To by oznaczało, że o wyroku nie decydowałoby w istocie prawo, tylko sposób patrzenia na świat przez sędziów.

Jednym z najważniejszych elementów amerykańskiego procesu jest wybór ławy przysięgłych, co świetnie obrazuje film „Ława przysięgłych”. Amerykańscy prawnicy mają świadomość, że o wyniku procesu w większym stopniu może zdecydować nie stan faktyczny, ale właściwości osób go oceniających. Sposób kształtowania ławy przysięgłych daje możliwość eliminowania postaw skrajnych, nasz proces, poza instytucją wyłączenia sędziego, takiej możliwości nie daje.

Różne postrzeganie świata

Problem ten widział francuski filozof Monteskiusz, pisząc: „Nie pytam jakie są prawa, ale jacy są sędziowie”. Nie dotyczy to tylko sędziów nieuczciwych lub pozbawionych niezawisłości, bo wtedy w ogóle nie możemy mówić o procesie, ale sytuacji, kiedy los człowieka jest uzależniony nie od prawa, tylko od tego, kto go sądzi, mimo że sądzący starają się wydać wyrok w najlepszej wierze.

Sędziowie powinni kształtować swe przekonania z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego. Tylko dla każdego człowieka, a zatem i sędziego, kryteria te mogą być skrajnie różne. Różni sędziowie z tych samych przesłanek potrafią wyprowadzić skrajnie przeciwstawne wnioski logiczne, co do zasad wiedzy wśród sędziów bywali szczepionkowcy i antyszczepionkowcy, doświadczenie życiowe może być też skrajnie różne w zależności od wieku, przebiegu kariery, sposobu życia czy indywidualnych doswiadczeń. Sędziowie mogą mieć skrajnie różne cechy indywidualne, jak zaufanie do autorytetów, wiara, wpływowość czy niezależność. Te wszystkie elementy powodują, że interpretacje tych samych stanów faktycznych czy nawet pojęć mogą być dla nich skrajnie różne.

Dla przykładu: znaczna ilość środków odurzających dla jednych oznacza, że jeśli przeciętny diler potrafi obracać dziennie kilkoma kilogramami, to znaczna ilość to coś wyjątkowego, czyli kilkaset kilo albo nawet tona. Dla innych wystarczy ilość służąca do odurzenia kilkudziesięciu osób, co przy dawce aktywnej 0,2 g powoduje, że znaczną ilością może być kilkadziesiąt gramów.

Konsekwencją różnego postrzegania świata jest to, że w tej sprawie w różnych instancjach potrafi zapaść kilka skrajnie sprzecznych ze sobą orzeczeń. Ideałem sądownictwa byłoby wydawanie wyroków przez osoby o cechach idealnych, jednak i to nie wpłynie na przewidywalność wyroków.

Ostatnio miałem rozprawę u jednej z ikon sądownictwa. Wyrok, którego broniłem, daleki był od ideału, ale kasacja prokuratury nie dotyczyła żadnego z newralgicznych punktów. Wyruszyłem na rozprawę spokojny, a wyrokowi uchylającemu orzeczenie nie mogłem nic zarzucić z punktu widzenia logiki prawniczej poza tym, że widząc trafność argumentacji, miałem wrażenie, że sąd zapomniał jedynie o swoim ograniczeniu wynikającym z zakresu wniesionej kasacji.

Dlatego nawet przy najwybitniejszych sędziach przewidywanie wyroku może przypominać wróżenie z fusów. Sądownictwo idealne to takie, w którym obywatel miałby świadomość, że niezależnie o tego, na jaki skład trafi, wyrok, który zapadnie w jego sprawie, będzie tożsamy.

Proponuję eksperyment

Ponieważ dużo rozmawiamy o kondycji naszego sądownictwa, uważam, że dla jego oceny idealny byłby następujący eksperyment. Ta sama sprawa obserwowana jest przez dziesięć różnych składów sędziowskich, które wydają w niej niezależne wyroki. Stopień zgodności lub rozbieżności zapadłych orzeczeń byłby najlepszym testem na obecny stan wymiaru sprawiedliwości. A dodatkową weryfikacją byłoby porównanie tych orzeczeń z prognozami stron procesowych. To oczywiście publicystyka, ale szczerze namawiam na przeprowadzenie takiego eksperymentu, zwłaszcza, że pokazowe rozprawy stały się standardem obywatelskich sędziów propagujących kulturę prawną.

Autor jest adwokatem, sędzią Trybunału Stanu

Przeglądając media społecznościowe, natknąłem się na ciekawy wpis. Jego autor wskazywał, że zaletą bycia prawnikiem jest, że „lata pracy pozwolą Ci przewidzieć, jakie będą wyniki spraw sądowych Twoich klientów”. Zaniemówiłem zaskoczony, bo moje doświadczenia są zgoła inne. Uważam, że ani zdobyta wiedza, ani doświadczenie nie mają wpływu na przewidywanie przeze mnie wyroków, a ich losowość bywa zbliżona do gry hazardowej. Dlatego słysząc, że ktoś w związku ze swoim doświadczeniem zdobył moc ich przewidywania, popadłem najpierw we frustrację, a następnie chciałem poznać tajnik takiego sukcesu. Po lekturze całego wpisu kamień spadł mi z serca, bo był on satyryczny.

Pozostało 88% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Jak u Hitchcocka
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Aborcja dozwolona nie znaczy dowolna
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Zbiórka na PiS wyrasta na obywatelską samoobronę
Rzecz o prawie
Gutowski, Kardas: Paradoksy polskiego sądownictwa
Rzecz o prawie
Maciej Zaborowski: Gdy pióro staje się bronią, czyli dziś każdy z nas jest dziennikarzem
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne