Maciej Zaborowski: Gdy pióro staje się bronią, czyli dziś każdy z nas jest dziennikarzem

Niestety coraz mniej osób rozumie, że słowo ma ogromną moc, i źle użyte, może doprowadzić do wielu tragedii.

Publikacja: 11.09.2024 04:31

Maciej Zaborowski: Gdy pióro staje się bronią, czyli dziś każdy z nas jest dziennikarzem

Foto: Adobe Stock

W ostatnim czasie opinię publiczną, w tym środowisko dziennikarskie, dogłębnie poruszył gorący news. Zatrzymany przez policję został Jacek B., były dziennikarz śledczy TVN i RMF FM, wielokrotnie nagradzany w różnych prestiżowych konkursach. To między innymi dwukrotny zdobywca nagrody Grand Press uważanej przez wielu za polskiego Oscara dziennikarstwa.

Koledzy dziennikarze poinformowali, że Jacek B. otrzymał zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia w związku z groźbami i żądaniem od przedsiębiorcy zapłaty kwoty miliona złotych. Informacją zajęły się także szybko portale plotkarskie oraz tabloidy, informując spragnionych wiedzy czytelników, czyim ze znanych osobistości nieślubnym dzieckiem ów dziennikarz jest.

Czytaj więcej

Były dziennikarz śledczy aresztowany za rozbój

Czytaj więcej

Elżbieta Chojna-Duch: Wirtualne słowa, realny problem

Zgodnie z prawem to nadal osoba niewinna

Jakie wnioski można wyciągnąć z krótkiej historii? W mojej ocenie kilka.

Po pierwsze, samo zatrzymanie o niczym jeszcze nie przesądza i należy zachować daleko idącą wstrzemięźliwość przy wypowiedziach. Wielu o tym zapomniało, w tym sami koledzy po fachu Jacka B. opisujący to dość niecodzienne wydarzenie. To nadal zgodnie z prawem osoba niewinna.

Po drugie, jak dowodzi ta historia, nie ma za bardzo co w dzisiejszych czasach liczyć na solidarność zawodową – dziennikarze bardzo szybko dotarli do żony zatrzymanego z prośbą o opowiedzenie, jakim jest on mężem i ojcem, a także pominęli wszelkie reguły zawarte w ustawie – Prawo prasowe, które mają zapewnić na tym etapie anonimowość zatrzymanemu jako osobie niewinnej. Już cała Polska dokładnie wie, o którego dziennikarza chodzi.

Po trzecie, dziennikarz to też człowiek i popełnia błędy, a nawet zdarza mu się popełnić przestępstwo. Życie. Wielokrotnie niestety byłem tego świadkiem, a w każdej grupie zawodowej znajdziemy osoby niegodne wykonywania danej profesji – ale o tym dalej.

Po czwarte i najważniejsze, nie wiadomo, ile tkwi prawdy w samej wiadomości podanej przez media i tak chętnie rozpowszechnianej przez portale plotkarskie.

Zajmując się od prawie dwudziestu lat prawem prasowym, mam zawsze duże wątpliwości, kiedy czytam jakiekolwiek sensacyjne publikacje prasowe. Takie spaczenie zawodowe. Zresztą – jak mawiała w filmie „Czwarta władza” Meryl Streep grająca wydawcę dziennika „The Washington Post” – news to pierwsza robocza wersja historii.

Mroczna przeszłość, o której mało kto pamiętał

Niezależnie od wszystkiego, ewenementem na skalę światową jest na pewno fakt, o czym już nie wszyscy dziennikarze pamiętali, że redaktor Jacek B., zanim został dziennikarzem, był już wcześniej trzykrotnie skazywany prawomocnymi wyrokami sądów m.in. na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata za podrobienie umowy i sprzedaż przywłaszczonych samochodów, a także za rozbój, groźby karalne i przywłaszczenie 210 mln starych złotych.

W tym drugim procesie został skazany na sześć lat więzienia i 3 tys. zł grzywny. W więzieniu spędził połowę kary, po czym za tzw. dobre sprawowanie wyszedł na warunkowe przedterminowe zwolnienie. Tę sprawę opisywała na swoich łamach jeszcze w 2004 r. „Rzeczpospolita”. Czy więc powyższa historia z kolejnym rozbojem, o ile jest oczywiście prawdziwa, powinna kogokolwiek dziwić?

Stary dobry dziennikarski żart

Pamiętam bardzo dobrze kiedyś zasłyszany żart od znajomego starszego, bardzo doświadczonego dziennikarza: Dziennikarz zwraca się do swojego kolegi:

– Mam świetny temat na artykuł! Tylko nie wiem, czy to prawda.

– To nie problem, dopisz na końcu „według naszych źródeł”.

Przytaczam ten żart nie bez przyczyny, ponieważ wielokrotnie w sprawach o ochronę dóbr osobistych dokładnie tak przedstawia się rzetelność i szczególna staranność dziennikarska. Zresztą jeszcze jako młody adept prawa spotkałem się z historią, która równie trafnie obrazuje kondycję dziennikarstwa w Polsce, a sama w sobie nadawałaby się na film sensacyjny.

Źródła

Dotyczy ona dziennikarza śledczego dużej stacji telewizyjnej. Wszyscy w redakcji dziwili się i zazdrościli zarazem redaktorowi doskonałych „źródeł informacji”. Co chwilę wpadał na trop dużej afery i docierał bezpośrednio do osób zaangażowanych w sprawę, które zgadzały się na przeprowadzenie z nimi wywiadów po dokonaniu rzecz jasna pełnej anonimizacji ich wizerunku, głosu etc.

Miał swoje wejścia w policji oraz wśród najbrutalniejszych i najbardziej znanych w Polsce gangsterów. Jego kariera rozwijała się w zawrotnym tempie. W pewnym momencie na jaw wyszła jednak smutna prawda – w ramach „źródeł” ustawiał przed kamerami swoich dwóch operatorów. W tym tkwiło całe źródło jego sukcesu. Biorąc pod uwagę dzisiejsze możliwości, jakie dają nowe technologie typu deepfake, można by zakładać, że ów dziennikarz zdobyłby niejedną ogólnopolską nagrodę dla najlepszego dziennikarza dekady.

Rzemiosło prawdy w erze pośpiechu. A co z misją?

Zawód dziennikarza uważam za jeden z najpiękniejszych. Ma w sobie coś z połączenia nauczyciela, mentora i detektywa. Związany jest z ważną społeczną misją. Dobrze wykonywany, może nieść ogromne korzyści dla całego społeczeństwa. Wypaczony, stwarza ogromne zagrożenie dla podstawowych wartości leżących u podstaw systemu demokratycznego.

Bez dziennikarzy nie ma prawdziwej demokracji, ale bez rzetelnych dziennikarzy demokracja staje się iluzją opartą na manipulacji i dezinformacji. Jeden z najwybitniejszych dziennikarzy amerykańskich Edward R. Murrow mawiał, że „aby być przekonującym, trzeba być wiarygodnym, by być wiarygodnym, trzeba być zgodnym z prawdą”.

I nie ma od tego moim zdaniem żadnych wyjątków. Problem jest jedynie taki, że dotarcie do prawdy kosztuje czas. A tego w XXI- wiecznej definicji dziennikarstwa newsowego niestety jest coraz mniej.

Prawda na zamówienie

Nie będę ukrywał, że z racji wykonywanego zawodu i specjalizacji w prawie prasowym i karnym nie mam niestety najlepszego zdania o dziennikarzach jako o grupie zawodowej, choć znam wielu wspaniałych i pełnych pasji. Może wynika to z tego, że na co dzień mam więcej do czynienia z patologiami w tym zawodzie niż z jego piękną stroną.

Chciałbym, żeby było inaczej, ale widziałem niestety na sali sądowej naprawdę dużo. Artykuły pisane na zlecenie dużych firm, niektóre wręcz przekazywane w całości, gdy dziennikarz podpisywał się jedynie swoim imieniem i nazwiskiem.

Widziałem sprawy, gdzie dziennikarze w zorganizowanej grupie przestępczej szantażowali bogatych polskich przedsiębiorców materiałami z teczek IPN, które mogły ich skompromitować w oczach rodziny, kolegów, mediów.

Doświadczałem sytuacji, gdy dziennikarze byli opłacani za milczenie i przeciwnie, takich, u których zamówienia na artykuły biznesowe i polityczne były głównym źródłem utrzymania. Nie ma się może i co dziwić, skoro przeciętny dziennikarz mediów ogólnopolskich zarabia średnio kilka razy mniej niż jego kolega pracujący w tzw. agencji PR-owej, przez niektórych zwanych lobbingowymi. Nie wspominając już o tych z mediów lokalnych i ich zarobkach.

W ciągu ostatnich dwudziestu lat w zawodzie dziennikarza zmieniło się bardzo wiele. Nie należą już do rzadkości, a wręcz stały się standardem sytuacje, w których dziennikarze nie pytają drugiej strony o zaprezentowanie swojego stanowiska. Tak zwane dziennikarstwo zaangażowane jest normą, a nie ciekawą alternatywą dla obiektywnych informacji. W clickbajtowej erze jakość została wyparta przez ilość i zabawę.

Dodatkowo, w dzisiejszych czasach X-ów (Twitterów), Facebooków, blogów i innych niezliczonych obrazkowych i rollkowych form przekazu praktycznie każdy z nas jest dziennikarzem i odpowiada jeszcze w większym stopniu niż kiedyś za słowo oraz jakość przekazywanych treści. Niestety coraz mniej osób rozumie, że słowo ma ogromną moc, i źle użyte, może doprowadzić do wielu tragedii.

Przykładamy do tego cegiełkę. Może czas przestać?

Wszystko to skłania do jednego, dość pesymistycznego wniosku: dzisiejsze dziennikarstwo, zamiast być reflektorem oświetlającym mroki, zbyt często staje się latarnią migającą na oślep w ciemnościach.

Każda wiadomość może być prawdą lub manipulacją, każda historia sukcesu może kryć w sobie farsę, a każdy news może okazać się czystą fabrykacją. Może więc, zamiast czekać na rewolucję w dziennikarstwie, powinniśmy jako odbiorcy zacząć rewolucję od samym siebie?

To my, klikając bezrefleksyjnie w sensacyjne nagłówki, karmimy to szaleństwo. To my, komentując bez namysłu, przykładamy cegiełkę do tego, by fake newsy miały swój dzień chwały. A przecież wcale nie musimy być więźniami własnych emocji, podsycanych przez medialne burze w szklance wody.

Zamiast szukać skandali, zacznijmy szukać sensu.

Autor jest adwokatem i sędzią Trybunału Stanu

W ostatnim czasie opinię publiczną, w tym środowisko dziennikarskie, dogłębnie poruszył gorący news. Zatrzymany przez policję został Jacek B., były dziennikarz śledczy TVN i RMF FM, wielokrotnie nagradzany w różnych prestiżowych konkursach. To między innymi dwukrotny zdobywca nagrody Grand Press uważanej przez wielu za polskiego Oscara dziennikarstwa.

Koledzy dziennikarze poinformowali, że Jacek B. otrzymał zarzut rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia w związku z groźbami i żądaniem od przedsiębiorcy zapłaty kwoty miliona złotych. Informacją zajęły się także szybko portale plotkarskie oraz tabloidy, informując spragnionych wiedzy czytelników, czyim ze znanych osobistości nieślubnym dzieckiem ów dziennikarz jest.

Pozostało 93% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Szef stajni Augiasza
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Premier, komuna, prezes Manowska i elegancja słów
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Konstytucyjne credo zamiast czynnego żalu
Rzecz o prawie
Witold Daniłowicz: Myśliwi nie grasują. Wykonują zlecenia państwa
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Wybory okazją do zmian