Chianti brzmi dość pańsko, nobliwie, elegancko – takie przynajmniej skojarzenia mogą mieć starsi z państwa, ot, dziadersi w moim wieku. Dla nas chianti to jeden z symboli eleganckiego, włoskiego wina. Mylimy się, bo to dawne dzieje, a historia zafundowała temu regionowi prawdziwą sinusoidę. Sięgająca średniowiecza sława wina z Toskanii skutkowała tym, że w 1716 roku, Kosma III Medyceusz wytyczył granice regionu, dziś powiedzielibyśmy apelacji. Potem było nieco marniej, by nastąpiło odbicie i region osiągnął świetność 150 lat temu, po której znów nastąpił dramatyczny, bolesny upadek. Ostatnie kilkadziesiąt lat XX wieku to katastrofa. Sprzedawane w fiasco, czyli pękatych butelkach w słomce, chianti sprowadzono do roli pamiątki z Toskanii dla masowego turysty. Dopiero końcówka stulecia i lata ostatnie to mozolne odbudowywanie marki. Dziś pod nazwą chianti można znaleźć zarówno marne wino do pizzy, jak i prawdziwe perły. Nas interesują te drugie.
Ostatnie kilkadziesiąt lat XX wieku to katastrofa. Sprzedawane w fiasco, czyli pękatych butelkach w słomce, chianti sprowadzono do roli pamiątki z Toskanii dla masowego turysty. Dopiero końcówka stulecia i lata ostatnie to mozolne odbudowywanie marki.
Granice apelacji w ciągu trzystu lat rozciągnęły się, by sięgać od Sieny po Florencję. Wciąż jednak kluczowe dla chianti są grona sangiovese, do których można dodawać inne toskańskie odmiany.
Czytaj więcej
Czerwone, lekkie, przyjemne, z bąbelkami – czy to nie jest przepis na wino idealne? Idealne może nie, ale lambrusco podbija serca na całym świecie.
Dobrze, dość teorii, przenosimy się na południowe przedmieścia Florencji. Choć od centrum miasta dzieli nas jakieś 15 km, to jesteśmy już w innym świecie. Piękne wzgórza, wąskie, obsadzone cyprysami dróżki, urokliwe miasteczka, no i wino. Silvio Messana rzucił dla niego Nowy Jork. Wrócił w rodzinne strony, by uprawiać na swych jedenastu hektarach wina tak naturalnie, jak tylko matka natura pozwoli. Na świąteczne stoły mamy trzy niebanalne wina. W Wigilię, ale nie tylko, możemy sięgnąć po Tin Trebbiano 2019. Szczep kojarzący się z lekkimi, letnimi, codziennymi winami trafił tu na pół roku do glinianej amfory, dostajemy więc wspaniałe, pomarańczowe wino w sam raz dla początkujących. Eleganckie, pełne suszonych owoców, z odrobiną miodu i goździków. Święta w gębie! A na czerwono mamy Sangiovese 2021, które tryska sokiem wiśniowym. Ależ się to pije! Znika jak szalone. I wreszcie pora na Chianti Classico 2020 – młodziutkie, malinowe, ładnie ułożone, pełne. Już teraz uzupełni świąteczne pieczenie, a za kilka lat w pełni ukaże swą wspaniałość. Wielka klasa.