Niewielu z przedwojennych autorów popularnych przeszło czytelniczą próbę czasu. Mało kto pamięta twórczość Aleksandra Błażejowskiego czy Adama Nasielskiego. Pisarze kryminałów czy brukowych romansideł, kochani niegdyś przez tłumy, zniknęli gdzieś w mroku dziejów. Istnieje jednak wyjątek – Tadeusz Dołęga-Mostowicz, którego twórczość i pełne legend życie niezmiennie fascynują czytelników, a oni nie tylko chętnie sięgają po adaptacje jego twórczości, ale i oryginalne teksty.
Tadeusz Dołęga-Mostowicz urodził się w Głębokim, majątku ziemiańskim na Białorusi, w rodzinie średniozamożnej, ale bynajmniej nie biednej. W końcu była to polsko-białoruska szlachta. Niemniej prym wiodła w niej polska tożsamość, bo kultywowano w niej tradycję uczenia się na pamięć „Pana Tadeusza”. Z Głębokiego po wstępnej nauce trafił Dołęga-Mostowicz do szkół wpierw w Wilnie, a potem w Kijowie. Potem zaś po służbie wojskowej w czasie wojny polsko-bolszewickiej udał się do stolicy odrodzonej Polski.
Czytaj więcej
18 września mija 85 lat od śmierci Stanisława Ignacego Witkiewicza. Słynny artysta popełnił samobójstwo po wejściu do Polski Armii Czerwonej. Katastrofa, której wyczekiwał od lat, zmaterializowała się. Zawarte w jego twórczości lęki są zaskakująco aktualne.
Warszawa na początku lat 20. ubiegłego wieku nie była miejscem przyjaznym do życia, Dołęga niczym George Orwell w Paryżu musiał żyć gdzieś na marginesie i doświadczył prawdziwej biedy, mieszkając w najgorszych dzielnicach wielkiego miasta. Niemniej przyniosło to wielki pożytek jego twórczości.
Wreszcie dzięki protekcji zaczął pracować jako korektor w „Rzeczpospolitej”. Z jego pracą w gazecie łączy się jeden z popularnych mitów na jego temat. Niektórzy utrzymują, że był nie tyle korektorem, ile zecerem w gazecie. Pasowałoby to do legendy mówiącej, że swoje bogactwo zbudował od zera, ale jak wyjaśnił to w swojej książce Jarosław Górski „Parweniusz z rodowodem”, jest to tylko jedna z wielu fantastycznych historii, jakie narosły wokół Dołęgi-Mostowicza.