Przestępczość, bieda, narkotyki, brud. Brzydsza strona Brukseli

Kilkaset metrów od siedziby instytucji europejskich zaczynają się dzielnice biedy, brudu i krwawych rozliczeń gangów.

Aktualizacja: 19.09.2024 11:39 Publikacja: 19.09.2024 04:30

Zalegające śmieci to codzienny widok na ulicach Brukseli

Zalegające śmieci to codzienny widok na ulicach Brukseli

Foto: Fotorzepa, Jędrzej Bielecki

Drzwi do hotelu Appart’City Confort nigdy same się nie otwierają. Nawet w środku dnia trzeba zadzwonić i dopiero gdy portier przekona się, że chodzi o gościa, który chce dostać się do swojego pokoju, uwalnia blokadę. 

Bruksela. Co czwarty mieszkaniec żyje poniżej progu biedy

Jesteśmy w Anderlechcie, obok dworca Midi, gdzie docierają superszybkie pociągi z Londynu, Paryżu, Amsterdamu. Dla wielu podróżnych to miejsce pierwszego kontaktu z miastem, które na wyrost nazywa się „stolicą Europy”. Stąd można spacerkiem dojść do budynków, które mieszczą Radę UE, Parlament Europejski czy Komisję Europejską. 

Czytaj więcej

Ubóstwo Polaków mniejsze niż w bogatszych państwach UE

Ale ostrożność Appart’City Confort nie jest na wyrost.  – Tej nocy zniszczono dwa autokary, którymi nasi goście mieli dziś pojechać do Francji. Zniszczono też sklep mięsny po sąsiedzku – słyszę w recepcji. Wieczorem będę jeszcze miał do czynienia z przestępczością Anderlechtu, gdy do restauracji, w której kończę kolację, wpadnie będący wyraźnie pod wpływem narkotyków 20-latek grożący nożem, jeśli nie dostanie czegoś mocniejsze do picia.

Z Brukseli, gdzie mimo kryzysu mediów wciąż pracuje przynajmniej kilkuset zagranicznych dziennikarzy, każdego dnia płynie strumień doniesień o działalności europejskich instytucji. Znacznie rzadziej można jednak usłyszeć o prawdziwym mieście, w którym znajduje się unijna centrala. To musi więc szokować. Statbel, belgijski odpowiednik naszego GUS-u, podaje, że co czwarty brukselczyk żyje poniżej progu biedy, zdefiniowanego jako dochód mniejszy niż 1450 euro miesięcznie brutto na osobę (3045 euro na rodzinę). W kraju, gdzie ceny są zdecydowanie większe niż w Polsce, to naprawdę nie są duże pieniądze. Okazuje się także, że 36 proc. brukselczyków nie stać na wyjazd na tydzień w roku na wakacje. A 11 proc. żyje w urągających godności warunkach, cierpiąc z powodu przeciekającego dachu, braku łazienki w mieszkaniu czy przede wszystkim minimalnej powierzchni. 

Czytaj więcej

„Kokaina dla ubogich” zalewa rynek. Policja likwiduje coraz więcej laboratoriów

Bruksela – ważny ośrodek przemytu kokainy na skalę europejską

Ale na biedzie się nie kończy. Bruksela wspięła się już na piątą pozycję w Europie na liście najważniejszych ośrodków przemytu narkotyków. Chodzi głównie o kokainę, której przytłaczająca większość jest sprowadzana z Ameryki Łacińskiej do Europy przez oddaloną o kilkadziesiąt kilometrów od belgijskiej stolicy Antwerpię. Jednak ze swoją znaczną mniejszością Marokańczyków i Turków, także Bruksela okazała się dobrym miejscem do dalszego rozprowadzania białego proszku. Akurat tu zajmują się tym przede wszystkim gangi z Marsylii i Albanii. Pascal Smet, radny miasta, wywołał skandal, gdy niedawno zwrócił uwagę, że kokaina krąży nie tylko w złych dzielnicach Brukseli, ale jest też konsumowana w znacznej ilości przez pracowników instytucji europejskich. 

Fotorzepa, Jędrzej Bielecki

Handel narkotykami przyczynia się do coraz większej przestępczości w zamieszkanej przez około milion osób metropolii. Tylko w zeszłym roku w trakcie rozliczeń między gangami przemytników zginęło na brukselskich ulicach siedem osób, a przeszło sto zostało rannych. W tym samym czasie tylko w okolicach wspomnianego dworca Midi policja zatrzymała ponad dwa tysiące podejrzanych o udział w przemycie narkotyków. 

Większość przyjezdnych do Brukseli, którzy wpadają jak po ogień, aby odwiedzić instytucje unijne, w ogóle nie styka się z tą trudną rzeczywistością. A to dlatego, że stolica jest podzielona na dwie, bardzo różniące się części. Po północno-zachodniej części mamy to, co nieraz jest nazywane „półksiężycem trwogi”. Anderlecht, Molenbeck-Saint-Jean, Schaerbeek czy Saint Josse-ten-Noode: to zestaw cieszących się wielką autonomią dzielnic, gdzie kiedyś żyło całkiem sporo imigrantów z Polski, ale dziś pozostali głównie Marokańczycy, Kongijczycy czy Turcy. To właśnie stąd pochodzili terroryści, którzy w 2015 roku przeprowadzili zamachy w Paryżu. Nic równie drastycznego się nie powtórzyło, jednak wciąż tysiące młodych muzułmanów żyje tu na granicy prawa, co zawsze stwarza ryzyko ich radykalizacji. Jak podaje Statbel, w skrajnych przypadkach jak Saint-Josse udział osób dotkniętych biedą sięga 50 proc.

Czytaj więcej

Narkotykowe eldorado w belgijskim porcie

Bruksela – tu nikt nie czuje się gospodarzem

Naprzeciw „półksiężyca trwogi”, w południowo-wschodniej części miasta, jest zaś zupełnie inna Bruksela. Uccle, Woluwe-Saint-Pierre, Boitsfort to dzielnice drogich willi i apartamentowców, nieraz powstałe na przełomie XIX i XX wieku gdy Belgia bezwzględnie eksploatowała swoją kolonię w Kongu. Tu mieszka przeszło 100 tys. urzędników unijnych wraz z rodzinami, ale także pracowników NATO czy niezliczonych instytucji lobbystycznych. 

Ale nawet i w tej części Brukseli daje się we znaki inna bolączka miasta: jego niemoc administracyjna. Francuski dziennik „Le Figaro” niedawno zadawał sobie pytanie, czy metropolię nie należałoby raczej ochrzcić „europejską stolicą brudu”. Punktem wyjścia tekstu był obrazek śmieci, które nieraz przez parę dni leżą u wyjścia do budynków. Inaczej niż w Warszawie, Berlinie czy Wiedniu, odpadki nie są bowiem w Belgii magazynowane w specjalnych pomieszczeniach czy choćby w przeznaczonych na ten cel kontenerach, ale leżą po prostu na chodniku w plastikowych workach, które łatwo mogą paść ofiarą ptaków czy szczurów.

Fotorzepa, Jędrzej Bielecki

Choć jednak sprawa jest znana od lat, spór nienawidzących się wspólnot walońskiej i flamandzkiej, a także wspomniana szeroka autonomia gmin powoduje, że nie daje się tu nic zmienić.  – To jest po prostu porażka. Z ulgą wróciłem do Warszawy – mówi „Rz” polski urzędnik czasowo zatrudniony w unijnych instytucjach.

Łatwego wyjścia jednak nie widać, bo trudno znaleźć gospodarza Brukseli. Nie czują się nimi ani eurokraci, ani imigranci z krajów muzułmańskich. Ale także Flamandowie, których prowincja otacza Brukselę, postrzegają w Antwerpii centrum swojej wspólnoty. Podobnie jak Walonowie widzą taką rolę dla Namur. Bruksela pozostaje osierocona. 

Drzwi do hotelu Appart’City Confort nigdy same się nie otwierają. Nawet w środku dnia trzeba zadzwonić i dopiero gdy portier przekona się, że chodzi o gościa, który chce dostać się do swojego pokoju, uwalnia blokadę. 

Bruksela. Co czwarty mieszkaniec żyje poniżej progu biedy

Pozostało 96% artykułu
Podcast „Rzecz w tym”
Wybuchające pagery Hezbollahu. W co gra premier Izraela Beniamin Netanjahu?
Społeczeństwo
Władze Armenii informują o udaremnionej próbie zamachu stanu
Społeczeństwo
Kamala Harris miała wizerunek „Mamali”. W debacie pokazała, że potrafi brać udział w ostrych starciach
Społeczeństwo
Wielka Brytania wprowadza opłatę za wjazd do kraju. Zapłacą też Polacy
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Społeczeństwo
Szwecja: Mieszkańcy chcą płacić nowym sąsiadom, by uratować lokalną szkołę