Dzmitry P. i Maksim K., obywatele Białorusi, to oficjalnie właściciele założonej w grudniu 2022 r. łódzkiej spółki „A”, która miała zajmować się usługami IT i handlem samochodami. Ale za tymi fałszywymi danymi kryją się agenci wywiadu wojskowego GRU w Mińsku – Juryj K. i Michaił P.
Ich prawdziwą tożsamość i rolę odkryli niezależni dziennikarze z Białoruskiego Centrum Śledczego (Belarusian Investigative Center) wspierani przez Cyberpartyzantów (Belarusian Cyber Partisans – hakerów przeciwnych Aleksandrowi Łukaszence), którzy zdobyli dowody ich agenturalności. Dwójka działająca pod przykrywką to absolwenci białoruskiej Akademii MSW, którzy sześć i pięć lat temu zostali przeniesieni do jednostek Głównego Zarządu Wywiadu Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi.
Jak białoruscy agenci pracują nad „przykrywką”
Kiedy w sierpniu 2020 r. po sfałszowanych przez reżim Łukaszenki wyborach prezydenckich wybuchły największe w historii Białorusi protesty, zostali przygotowani do nowej roli – otrzymali kilka nowych tożsamości i paszporty białoruskie na różne nazwiska. Jako Dzmitry P. i Maksim K. dołączyli na Białorusi do protestów, a w Mińsku trafili do jednej z tamtejszych organizacji obrony praw człowieka i zostali wolontariuszami.
Czytaj więcej
Mają po kilka paszportów, starannie przygotowaną „legendę” i firmę w Łodzi. Ujawniamy, jak nad Wisłę trafiają funkcjonariusze wywiadu białoruskiego dyktatora.
W 2021 r. „legendują się” w Polsce – tu też obracają się w kilku organizacjach białoruskiej opozycji. Według białoruskich dziennikarzy Dzmitry P. zgłasza się do współpracowników znanej opozycjonistki Marii Kalesnikawej (skazanej na 11 lat łagrów) z partii Razem i uczestniczy w jednym ze spotkań przeciwników Łukaszenki w Warszawie.