Ktoś powie: no ale przecież każdy może sobie taki przywilej stworzyć. Organizować coś regularnie w jakimś miejscu. Dobrze! Bardzo sprytnie. Niestety trzeba było o tym myśleć lata wcześniej. Grupa uprzywilejowanych już istniała, gdy ustawa powstawała. Reszcie pozostały nędzne resztki.
Zadbano też o to, by grupie z mniejszymi prawami nie udało się protestować przeciw uprzywilejowanym w sposób mogący zakłócać ich dobre samopoczucie. Mogli sobie trochę pozłorzeczyć, ale z daleka. Sto metrów uznano za dobrą odległość.
Przed 13 grudnia 2016 r.
Historia ustawy o zgromadzeniach przechodziła różne etapy. Najwięcej emocji wzbudziła w okolicach 2012 r., kiedy to prezydent Bronisław Komorowski, po kolejnym paleniu samochodów i innych chuligańskich atakach związanych z obchodami rocznicy polskiej niepodległości – 11 listopada 2011 r. – przedstawił propozycję nowelizacji ustawy o zgromadzeniach. Mówiło się, że ta ustawa czekała w szufladzie, a przygotowała ją prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Było tam sporo pomysłów na regulowanie, jak ma wyglądać manifestowanie – w razie zakrywania twarzy należało o tym informować, zakazywano korzystania z wyrobów pirotechnicznych, sporą odpowiedzialność składano na organizatora i dbano o wygodę administracji. Co jednak ważniejsze, w ogóle nie odniesiono się do rekomendowanych Polsce przez OBWE zmian traktujących o zgromadzeniach spontanicznych i przyspieszonym trybie odwoływania się od decyzji o zakazie zwołania zgromadzenia.
Rządząca wówczas koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego była niewzruszona. Wprawdzie odbyło się w Sejmie wysłuchanie publiczne, ale niewiele zmieniło. Później w Senacie wypowiedzi przedstawicieli większości rządzącej były banalne i powierzchowne. Powtarzały zużyte argumenty i unikały odnoszenia się do pryncypiów. Za to wypowiedzi opozycji wyciskały łzy z oczu. Było ich naprawdę dużo, odwoływały się do doświadczeń z okresu PRL i do emocji. To było znacznie lepsze niż to, co dziś oglądamy. Przepełnione wartościami.
Organizacje społeczne były krytyczne, ale skupiliśmy się na podnoszeniu potrzeby kolejnej nowelizacji, w której zadbano by o standardy ważne dla gwarancji wolności. I taka nowelizacja w końcu się wydarzyła. A w zasadzie powstało nowe prawo o zgromadzeniach. Stało się to 24 lipca 2015 roku.