Katarzyna Batko-Tołuć: Gruzińska lekcja dla naszego kraju

Nasi politycy lubią rzucić chwytliwe hasło o potrzebie cyfryzacji procesu wyborczego. Październikowe wybory w Gruzji pokazały zagrożenia.

Publikacja: 06.11.2024 04:55

Protest w Tbilisi przeciwko sfałszowanym 27 października - zdaniem opozycji - wyborom parlamentarnym

Protest w Tbilisi przeciwko sfałszowanym 27 października - zdaniem opozycji - wyborom parlamentarnym, które wygrało Gruzińskie Marzenie z wynikiem 54 proc.

Foto: PAP/Marek Gorczyński

Fajnie byłoby mieć przepis na to, jak dbać o odporność społeczną w obliczu różnego rodzaju autorytarnych zapędów władz rządzących w różnych krajach. Niestety, nawet jeśli władze działają w podobny sposób, to społeczeństwa się różnią, warunki zewnętrzne i wewnętrzne się różnią, i w efekcie pobudzenie społecznej energii do zmiany wymaga różnych strategii i ogromnej pracy społeczeństwa obywatelskiego.

Polsce się udało

Czasem myślę, że mieliśmy w Polsce ogromne szczęście, że w czasach kryzysu rządów prawa rządzący popełnili tyle błędów. Że się pokłócili, i że próbowali zastosować autorytarne metody z innych krajów, nie śledząc zmian społecznych w Polsce. Za chwilę wydaje mi się, że jednak to nie szczęście, ale ciężka praca społeczeństwa obywatelskiego na rzecz budowania odporności – świadomości procesów zmierzających do autorytaryzmu, zaangażowania obywateli do działania, dawania nadziei.

Czytaj więcej

Minister Gawkowski zapowiada rozwój e-administracji w dziesięć lat

To także zdecentralizowanie kraju i więzi między ludźmi – praca, którą organizacje społeczne wykonywały przez całe lata na poziomie lokalnym. Tych relacji i wzajemnego szacunku powinno być więcej, ale fakt, że w ogóle były, sprawił, że było na czym budować i było środowisko, które dyskutowało o antydemokratycznych zmianach ze swojej perspektywy. I co ważne, było to środowisko mediów, dziennikarzy, sędziów i różnorodnych organizacji społecznych.

Gruzji się nie udało

Co mnie skłoniło do tych nagłych refleksji? Wcale nie rocznica wyborów 15 października 2023 r. Tym czymś są wybory w Gruzji, z 26 października 2024 r. Ich wyniki zostały zanegowane przez część opozycji i prezydentkę kraju Salome Zurabiszwili. Mówią oni o „technologicznej operacji specjalnej”.

Także krajowe i poważane organizacje społeczne zajmujące się kontrolą wyborów opublikowały oświadczenie o niespotykanej skali korupcji wyborczej, zastraszaniu i kontrolowaniu wyborców, a także nieprawidłowościach w okresie poprzedzającym dzień głosowania. Unia Europejska jest nieco bardziej ostrożna, ale wzywa gruzińskie władze do wyjaśnienia wątpliwości.

A może jednak to nie nieprawidłowości wyborcze, ale społeczeństwo tak wybrało. Nie należy zapominać o wpływie położenia geograficznego Gruzji i jej wewnętrznych problemach. Bezpośrednie sąsiedztwo Rosji, całe grupy wyborców na stałe przesiedlonych z terenów okupowanych - Abchazji i Osetii Południowej, aktualność wojny w Ukrainie i pamięć wojny z Rosją w 2008 r. na pewno wywołały niepokój. Ten niepokój podsycała narracja rządzącego Gruzińskiego Marzenia o planach opozycji, by Gruzję wciągnąć w wojnę.

Na pewno nie było to bez znaczenia. Wtedy jednak wynik Gruzińskiego Marzenia jest zaskakująco niski. Tylko 54 proc. w tych warunkach? Gdy ludzie się boją? Wydaje się, że wbrew temu, że udało się wielu wyborców nastraszyć, bez łamania prawa lub wykorzystywania dominującej pozycji nie udałoby osiągnąć nawet zbliżonego wyniku.

Elektroniczny proces głosowania

Jako że zawsze myślę o tym, jakie z tego wnioski dla Polski, chciałabym się pochylić nad obszarem, który wydaje się obojętny na pierwszy rzut oka, ale mógł się okazać decydujący. Obok znanego nam także z Polski nadużywania zasobów publicznych i mało prawdopodobnego w Polsce masowego kupowania głosów. Chodzi mi o cyfryzację procesu wyborczego. Nasi politycy lubią rzucić takie chwytliwe hasło. Wybory w Gruzji pokazały zagrożenia.

Po raz pierwszy w wyborach powszechnych w Gruzji wprowadzono częściowo elektroniczne liczenie głosów – w 75 proc. komisjach wyborczych, dla 90 proc. wyborców. Wymagało to specyficznej karty do głosowania, tego, by wyborca ją właściwie wypełnił, i umiejętnego wprowadzenia do urny wyborczej. Karta była wprowadzana przez skaner. I choć było wiele obaw, że to okazja do złamania tajności głosowania, akurat ten element zadziałał najlepiej. Skanery pracowały, karty były podawane w obwolutach, z których skanery je wyciągały. Tajność była zapewniona.

Jednocześnie jednak, choć technologia związana z przeprowadzeniem procesu zadziała, pozwoliła też na potencjalne manipulacje, nim karta trafiła do urny.

Jednym z niepokojących ruchów centralnej komisji wyborczej – której niezależność była negowana przez gruzińskie organizacje – miało być wcześniejsze wyznaczenie ról członkom komisji w lokalach wyborczych. W tych wyborach były one bardziej istotne niż zwykle, ponieważ po raz pierwszy zastosowano elektroniczny sposób sprawdzania tożsamości i pierwszego liczenia głosów. Osoba przychodząca do lokalu była najpierw sprawdzana pod kątem tego, czy już głosowała. O głosowaniu miały świadczyć ślady transparentnego atramentu widoczne na rękach wyborcy w świetle latarki. Tak więc wpuszczenie osoby do lokalu zależało od solidności i uczciwości sprawdzania śladów atramentu.

Następne kluczowe role należały do członków komisji sprawdzających tożsamość. Nie było tradycyjnej listy wyborców, na której można było się podpisać. Dokument tożsamości każdej głosującej osoby wprowadzany był do urządzenia, które wczytywało dane. Te pojawiały się na ekranie, były sprawdzane i urządzenie drukowało pokwitowanie zgodności z listą wyborców, które osoba głosująca podpisywała.

I w końcu – po zagłosowaniu – wyborca wrzucał kartę do urny. Karta była skanowana. Niby działo się to samo, co dzieje się, gdy istnieje zwykła lista wyborców i zwykła urna, jednak był to swego rodzaju teatr i poczucie, że urządzenia śledzą wyborcę.

Lekcja dla Polski

Byłam na tych wyborach obserwatorką dnia głosowania. Przyznam, że gdy po raz pierwszy usłyszałam o tej elektronizacji od przedstawiciela centralnej komisji wyborczej podczas spotkań przygotowawczych, o tym jak system był testowany w wyborach uzupełniających, jak doszło do jego stworzenia, byłam pod wrażeniem. Nawet zazdrościłam Gruzinom, że proces zmiany prawa i wdrażania był tak przemyślany. Potem przyszły na spotkanie gruzińskie organizacje społeczne i pokazały słabe punkty. Że jednak w czasie testów nie zawsze urządzenia działały, że ludzie mogą nie umieć użyć urządzeń, że jest zagrożenie dla tajności w momencie wrzucania karty.

Akurat te problemy nie wystąpiły masowo. Pojawiło się za to – jak się wydaje – przekonanie wyborców, że głosowanie nie jest tajne. Podejrzenia w tej sprawie wynikają z całego zestawu wydarzeń, polegających na tworzeniu wrażenia, że wyborca jest obserwowany. Pod lokalami komisji stały grupy mężczyzn, samochody wypełnione ludźmi, którzy czekali na coś. W samym lokalu przedstawiciele Gruzińskiego Marzenia nagrywali to, co się dzieje.

Po tych wyborach nabrałam przekonania, że gdyby w Polsce zaczęła się dyskusja o elektronizacji procesu, największym wyzwaniem byłaby praca z wyborcami. I nie dajmy się zwieść tym, że w Polsce nie mamy zjawisk takich jak w Gruzji. Kiedyś wiele zjawisk było nie do pomyślenia. Historia innych krajów powinna uczyć nas, jak się uodpornić na zagrożenia.

Autorka jest członkinią zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, dyrektorką zarządzającą w Fundacji dla Polski, przy której działa Fundusz Obywatelski im. Ludwiki i Henryka Wujców

Fajnie byłoby mieć przepis na to, jak dbać o odporność społeczną w obliczu różnego rodzaju autorytarnych zapędów władz rządzących w różnych krajach. Niestety, nawet jeśli władze działają w podobny sposób, to społeczeństwa się różnią, warunki zewnętrzne i wewnętrzne się różnią, i w efekcie pobudzenie społecznej energii do zmiany wymaga różnych strategii i ogromnej pracy społeczeństwa obywatelskiego.

Pozostało 94% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?