Na trop dwóch podających się za opozycjonistów obywateli Białorusi Juryja K. i Michaiła P. trafili niezależni dziennikarze z Białoruskiego Centrum Śledczego (Belarusian Investigative Center) wspierani przez Cyberpartyzantów (Belarusian Cyber Partisans, grupy zrzeszającej hakerów przeciwnych Aleksandrowi Łukaszence). Obaj mężczyźni są absolwentami białoruskiej Akademii MSW. Juryj K. robił karierę, tropiąc przestępców ekonomicznych w rejonowej komendzie milicji w jednej z dzielnic Mińska. Michaił P. pracował w stołecznej komendzie wojskowej. Cyberpartyzanci dotarli nawet do listu, który na pocztę elektroniczną KGB wysłał w 2015 roku Juryj K., starając się o pracę w białoruskiej bezpiece. Wyciągnęli też z archiwum „Białoruską wojskową gazetę” z listopada 2016 roku. Na jednym z opublikowanych tam zdjęć jest w wojskowym mundurze starszy porucznik Michaił P.
Z danych, do których dotarli Cyberpartyzanci, wynika, że obaj zostali przeniesieni w 2018 i 2019 roku do jednostek należących do Głównego Zarządu Wywiadu Sztabu Generalnego Zbrojnych Sił Białorusi. To wywiad wojskowy, nazwa jest zbieżna z rosyjskim GRU. Tak zaczyna się nowe życie agentów Łukaszenki, którego finałem będzie Polska, a celem – przede wszystkim środowisko białoruskiej opozycji.
Tworzenie legendy. Udawali represjonowanych na Białorusi opozycjonistów
W sierpniu 2020 roku po sfałszowanych przez reżim wyborach prezydenckich na Białorusi wybuchły największe w historii kraju protesty. Tysiące ludzi zatrzymano w ciągu zaledwie kilku dni, wielu pobito i okaleczono, co najmniej kilkunastu straciło życie. I służby Łukaszenki postanowiły to wykorzystać. Agenci dyktatora otrzymali nową tożsamość, a nawet kilka tożsamości. Juryj K. zostaje jednocześnie Gieorgijem N. urodzonym w rosyjskim Chabarowsku, ale posługuje się też dwoma odrębnymi paszportami na nazwisko niejakiego Dzmitra P. z różnymi datami i miejscami urodzenia. Z kolei Michaił P. zostaje jednocześnie urodzonym w Moskwie Maksimem K. oraz urodzonym na Białorusi Michaiłem J. Z danych, do których dotarli Cyberpartyzanci, wynika, że w każdym z paszportów mają zdjęcie z różną fryzurą, na niektórych występują też z brodą. Ale to te same osoby.
Czytaj więcej
Dwóch agentów Mińska pod fałszywą tożsamością wjechało do Polski. Inwigilują białoruską opozycję – ustaliło śledztwo Białoruskiego Centrum Śledczego, Cyberpartyzantów i „Rzeczpospolitej”.
Posługując się już fałszywymi dokumentami, dołączają do protestów, a następnie zgłaszają się w Mińsku do jednej z białoruskich organizacji zajmującej się obroną praw człowieka (zastrzega sobie ona anonimowość). Poprosili o pomoc, udając represjonowanych, przedstawili nawet sporządzony przez milicję protokół zatrzymania niejakiego Dzmitra P. Co więcej, zgłosili się do wolontariatu, by pomagać represjonowanym uczestnikom protestów. Białoruscy dziennikarze ustalili, że w czasie swojej pracy wzięli pomoc materialną dla co najmniej pięciu nieistniejących obywateli Białorusi.