Ponad trzy dekady temu został jednym z bohaterów filmu Stevena Spielberga „Lista Schindlera”. Podczas II wojny światowej mówił o sobie jako „bogu Płaszowa” (niem. „Gott von Plaszow”), oznajmiając to więźniom funkcjonującego na terenie Generalnego Gubernatorstwa obozu koncentracyjnego, którego był komendantem. Amon Göth był też, o czym mało kto dziś pamięta, wydawcą.
Przy niemal każdej okazji z dumą podkreślał, że pochodzi z Wiednia, gdzie urodził się 11 grudnia 1908 r. Był jedynakiem. Jego rodzice, Amon Franz Göth i Berta Schwedt, wychowywali syna po katolicku. Punktualność, prawdomówność, szacunek dla pracy i bliźnich; to wartości, które „Mony”, bo tak zdrobniale go nazywano, miał wpajane od dziecka.
Kiedy Amon Leopold Göth był uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej, jego rodzice założyli firmę Buch und Kunsthandel (Książki i sprzedaż dzieł sztuki). Prowadziła ją początkowo matka Amona; później do interesu dołączył ojciec, któremu przyznano koncesję na obwoźny handel książkami.
Czytaj więcej
Pod koniec przesłuchania Henryk Mania przyznał się do tego, że przeszukiwał ciała zamordowanych w Kulmhof ofiar, ale został do tego zmuszony: „Nie wymyśliłem tego Holokaustu. Ja go nie popierałem” – tłumaczył niezdarnie ostatni żyjący Polak skazany za współudział w Holokauście, a zarazem pierwszy prawomocnie skazany w procesie, w którym oskarżał prokurator pionu śledczego IPN.
Wkrótce Amon Göth senior zaczął podróżować po Europie. Dokonywał transakcji w kawiarniach, hotelach i na dworcach kolejowych. Towarem szczególnie popularnym w tym czasie były publikacje o wydźwięku patriotycznym i religijnym (od 1914 r. na kontynencie europejskim trwała wojna, ale ojciec Amona uniknął powołania do wojska), a także pocztówki i artykuły papiernicze, w tym zwłaszcza papier listowy i koperty, używane przede wszystkim przez walczących na frontach żołnierzy oraz ich bliskich.