Podróże na gapę, chociaż obarczone ryzykiem, wciąż znajdują amatorów. Na dziś 332 tys. osób ma blisko milion zobowiązań wobec firm zajmujących się transportem publicznym – muszą im oddać w sumie 436 mln zł, czyli o 37 mln zł więcej niż na początku roku – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów.
Najwięcej, bo niemal 134 mln zł, winni są mieszkańcy Śląska i Wielkopolski – gapowicze z tych regionów „konsumują" ponad połowę całości zadłużenia. W czołówce są też mieszkańcy Mazowsza, którzy muszą oddać ponad 46 mln zł.
Gapowicze rekordziści to mężczyźni w średnim wieku. Na czele jest 49-latek z Poznania, który najwyraźniej nagminnie podróżuje na gapę –został przyłapany blisko 300 razy i musi oddać 126 tys. zł.
Kolejny jest pasażer z Katowic (ma do spłaty 89,5 tys. zł) oraz 42-latek ze śląskiej gminy Myszków. O tego ostatniego upomniały się firmy transportowe z Londynu. Jak się okazało, to tam wyjechał i podróżując na gapę, dorobił się długu opiewającego na 17 tys. funtów – w przeliczeniu to niebagatelna suma 89,1 tys. zł. Nie upiekło mu się, bo tamtejszy przewoźnik skierował do strony polskiej wniosek o egzekucję należności.
Jak długo i z jakich środków transportu korzystał Ślązak – o tym rejestr długów milczy. Jednak mężczyzna musiał najpewniej wykazać się „działaniem niekonwencjonalnym".