Jarosław Gwizdak: Sędziowie do biur, pisarze do piór!

Przyjmijmy, że każdy sędzia w Polsce to koszykarz NBA. Ma więc swoją ekipę.

Publikacja: 17.07.2024 04:31

Jarosław Gwizdak: Sędziowie do biur, pisarze do piór!

Foto: Adobe Stock

Przeczytałem chwilę temu, oczywiście na łamach „Rzeczy o prawie”, o jednym z kolejnych pomysłów Ministerstwa Sprawiedliwości na usprawnienie działań sądów i nawet nie śmiem z nim polemizować. Trudno, co zrobić? Dziś zatem felieton, w którym będę się zgadzał.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości sędzia Dariusz Mazur zapowiedział stworzenie tzw. biur sędziów, czyli zespołów wspierających sędziów w orzekaniu. Zespół taki ma się składać z asystenta sędziego, protokolanta (urzędnika) i dodatkowych pracowników obsługi. Zbiegło się to w mojej głowie z treścią artykułu, który niedawno przeczytałem o polskim „rodzynku” w zawodowej lidze koszykarskiej NBA – Jeremym Sochanie. Zawodnik ten reprezentował ostatnio Polskę na turnieju przedolimpijskim, niestety przegranym przez naszą reprezentację.

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Wakacje z Alicją Mazur

Nie o wynikach koszykarzy chcę dziś napisać. Sochan przyjechał na zgrupowanie reprezentacji ze swoim „biurem”. Towarzyszyła mu kucharka (a właściwie szefowa kuchni), trener od przygotowania motorycznego i osobisty ochroniarz. Po co sportowcowi taka ekipa? Po to, żeby mógł wykonywać najlepiej to, do czego jest powołany – grać najlepiej w koszykówkę, zdobywać wiele punktów i notować skuteczne „zbiórki”.

Sochana nie powinno nic rozpraszać – o to ma zadbać jego ochroniarz. Ma się najlepiej odżywiać – to zadanie szefowej kuchni. Wreszcie jego narzędzia pracy – mięśnie – mają najlepiej funkcjonować, gdy są poddawane dużemu wysiłkowi. Od tego ma swoich ludzi. Swoje biuro.

Załóżmy teraz, że każdy sędzia w Polsce to właśnie taki koszykarz NBA. Człowiek, który włożył wiele trudnych lat w znalezienie się na szczycie – bo orzekanie w sądzie, uczestnictwo w sprawowaniu trzeciej władzy jest właśnie takim zwieńczeniem kariery.

Polski sędzia wciąż jeszcze wykonuje dziesiątki czynności, których robić nie musi – ustala prawomocność orzeczeń, archiwizuje akta spraw, przyznaje koszty sądowe. Oczywiście, są sądy różniące się organizacją pracy. Oczywiście, nie w każdym sędziowie muszą to wszystko robić. Czasem prawidłowo zorganizowane właśnie „biuro sędziego” czy jego namiastka pozwalają sędziemu zajmować się tym, do czego jest powołany. Może wtedy wymierzać sprawiedliwość.

Wróćmy do przykładu Jeremy'ego Sochana. Jest – przypomnę – światowej klasy koszykarzem. Nie musi on prać sportowych strojów swoich kolegów z drużyny ani pompować piłek. Nie wyciera mokrych plam z parkietu hali. Ma zagrać dobry mecz, dać z siebie wszystko, a potem najlepiej jak to możliwe się zregenerować.

Tym bardziej zdziwiły mnie (choć w przestrzeni polskiego wymiaru sprawiedliwości dziwi mnie naprawdę niewiele) głosy krytyczne wobec inicjatywy „biura sędziego”. Przeczytałem, że jest to wyręczanie, że „oddala to sędziego od samodzielności, niezależności i niezawisłości” – tak komentowała pomysł była minister sprawiedliwości sędzia w stanie spoczynku Barbara Piwnik na łamach „Rzeczpospolitej” z 9 lipca 2024 r.

Śmiem twierdzić, że nic bardziej nie oddala sędziego o niezależności i niezawisłości niż świadomość podejmowania czynności, których ten robić nie powinien i które spokojnie może robić właśnie wykwalifikowany sądowy personel. Sędzia ma rozstrzygać sprawy i wymierzać sprawiedliwość. Nie jest nią – używając ostatni raz porównania z koszykarzem – pompowanie piłek i mycie parkietu, ale udział w meczu i zdobywanie punktów – nie myląc ich z sądowymi „załatwieniami”.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015

Przeczytałem chwilę temu, oczywiście na łamach „Rzeczy o prawie”, o jednym z kolejnych pomysłów Ministerstwa Sprawiedliwości na usprawnienie działań sądów i nawet nie śmiem z nim polemizować. Trudno, co zrobić? Dziś zatem felieton, w którym będę się zgadzał.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości sędzia Dariusz Mazur zapowiedział stworzenie tzw. biur sędziów, czyli zespołów wspierających sędziów w orzekaniu. Zespół taki ma się składać z asystenta sędziego, protokolanta (urzędnika) i dodatkowych pracowników obsługi. Zbiegło się to w mojej głowie z treścią artykułu, który niedawno przeczytałem o polskim „rodzynku” w zawodowej lidze koszykarskiej NBA – Jeremym Sochanie. Zawodnik ten reprezentował ostatnio Polskę na turnieju przedolimpijskim, niestety przegranym przez naszą reprezentację.

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?