Jarosław Gwizdak: Wakacje z Alicją Mazur

Pati stwierdza autorytatywnie: „świetnie to napisałaś, profeska – nic z tego nie rozumiem”.

Publikacja: 10.07.2024 04:30

Jarosław Gwizdak: Wakacje z Alicją Mazur

Foto: Adobe Stock

Moja słabość do seriali, zwłaszcza tych o „łagodnym zabarwieniu prawniczym”, znowu wzięła górę nad silnym postanowieniem robienia czegoś bardziej pożytecznego. Podczas kilku wakacyjnych wieczorów postanowiłem obejrzeć jeden z najchętniej i najliczniej oglądanych polskich seriali ostatnich lat.

Nie jest to wcale „Klan” ani „Czterdziestolatek”, ani nawet bardzo głośny w ostatnich miesiącach „1670”. Obejrzałem dla państwa wszystkie dwadzieścia siedem odcinków serialu „Skazana”. I nie był to czas (całkowicie) stracony.

Czytaj więcej

Jacek Dubois: …I sprawiedliwość dla wszystkich

Fabuła serialu należy do średnio oryginalnych. Na skutek spisku możnych, wpływowych i skrzywdzonych sędzia trafia do zakładu karnego, aby odsiedzieć w nim surowy wyrok. Jak nietrudno się domyślić, nie jest jej tam łatwo. To właściwie eufemizm. Sędzia Alicja Mazur ma tam, używając najłagodniej stylizowanego na więzienny języka – całkowicie przerąbane. Zakład Karny w Zabrzu – bo tam trafia nasza bohaterka – to miejsce przerażające. Osadzone odsiadują tu surowe wyroki, w tym dożywocia. Zdjęcia i praca kamery potęgują efekt zamknięcia i wymuszonej bliskości.

Władze zakładu karnego są oczywiście skorumpowane, do więzienia z łatwością trafiają narkotyki i wszystkie zakazane przedmioty.

Początkowo sędzia Mazur jest na samym dnie więziennej hierarchii. Składają się na to nie tylko jej dotychczasowa pozycja i działania zewnętrznych mocodawców, ale też fakt, że odbywa karę razem z tymi, które skazała. W tym zakresie scenarzyści naciągnęli cięciwę wyobraźni, niczym „cięciwę namiętności”, o której wspomina wybitna postać drugiego planu „Skazanej” – Patrycja Cichy, pseudo „Pati”. „Pati” dzieli z bohaterką celę i na początku jest oczywiście jedną z głównych jej prześladowczyń. Stopniowo panie przekonują się do siebie, a w ostatnich odcinkach serialu są wiernymi przyjaciółkami.

W jednym z przełomowych momentów sezonu pierwszego Alicja pisze dla Pati wniosek o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Ta właśnie scena sprawiła, że postanowiłem oglądać serial do końca, bo twórcy serii kupili mnie w całości. Otóż Pati, analizując pismo napisane przez Alicję, stwierdza autorytatywnie: „świetnie to napisałaś, profeska – nic z tego nie rozumiem!”

Dzięki swej wiedzy prawniczej, niezłomności i bezkompromisowości (oraz proporcjonalnemu użyciu przemocy, nie tylko w samoobronie) sędzia Mazur wspina się po więziennej drabinie szacunku. Do tego stopnia, że Pati nazywa ją pieszczotliwie „Alutą” i obie panie (nie tylko metaforycznie) – są zdolne pójść za sobą w ogień.

Nie wydaje mi się, żeby przeciętny widz zapamiętał z serialu postać pojawiającą się w trzecim odcinku trzeciego sezonu (łącznie w dziewiętnastym), ale dla mnie był to kolejny moment zatrzymania przed ekranem. Zakład karny w Zabrzu odwiedza wówczas Wojciech Bełza – prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

W poprzednim odcinku, oczywiście za namową Alicji, osadzone napisały kilkadziesiąt listów do Fundacji, zarzucając władzom więzienia nieludzkie traktowanie. To właśnie sędzia uznała, że tylko organizacja pozarządowa może coś z tym zrobić.

Za to również należy się twórcom serialu szacunek – prawie sześć milionów (!) widzów „Skazanej” miało okazję kilkakrotnie usłyszeć o Fundacji i jej misji. Prawnik, który pojawił się w serialu, był w dodatku przystojny (gra go Wojciech Urbański). Czegóż chcieć więcej dla rozwoju prawniczych NGOsów w Polsce?

Czy polecam „Skazaną” na przykład na deszczowe i leniwe wakacje? Mam mieszane uczucia, chociaż mnie się podobało. Podobało dla kilku wyłowionych smaczków, których częścią się tu podzieliłem. Podobało jako wstęp do dyskusji o warunkach w zakładach karnych i możliwości resocjalizacji, których nigdy dosyć. Podobało dzięki kreacjom kilku aktorek, nie tylko Alicji i Pati, ale także „Kosy” i Hanki. Serial jest oczywiście tak daleko od realiów wymiaru sprawiedliwości jak „Prawo Agaty” czy „Magda M.”, ale może to i lepiej. Serialu o wyrokach nakazowych czy karze łącznej pewnie nikt by nie oglądał.

Zostaję po obejrzeniu „Skazanej” z tylko jedną wątpliwością: serialowe arcyłotry zajmują się handlem kobietami i ich wykorzystywaniem. Tymczasem w kilku stacjach telewizyjnych w Polsce jeszcze całkiem niedawno można było obejrzeć osobę skazaną za tego rodzaju przestępstwa, która zyskała milion internetowych fanów i wielbicieli. Naprawdę, już najwyższy czas zastanowić się nad jakością i uczciwością przekazu, także prywatnych nadawców.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015

Moja słabość do seriali, zwłaszcza tych o „łagodnym zabarwieniu prawniczym”, znowu wzięła górę nad silnym postanowieniem robienia czegoś bardziej pożytecznego. Podczas kilku wakacyjnych wieczorów postanowiłem obejrzeć jeden z najchętniej i najliczniej oglądanych polskich seriali ostatnich lat.

Nie jest to wcale „Klan” ani „Czterdziestolatek”, ani nawet bardzo głośny w ostatnich miesiącach „1670”. Obejrzałem dla państwa wszystkie dwadzieścia siedem odcinków serialu „Skazana”. I nie był to czas (całkowicie) stracony.

Pozostało 90% artykułu
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Ta okropna radcowska cisza
Rzecz o prawie
Maciej Gutowski, Piotr Kardas: Neosędziowski węzeł gordyjski
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Wstyd mi
Rzecz o prawie
Robert Damski: Komorniku, radź sobie sam
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe gorsze od ludobójstwa?