Jacek Dubois: Rozmyślania w oczekiwaniu

Nieprawidłowościami w Funduszu Sprawiedliwości zamiast publicystów powinny zająć się niezawisłe sądy.

Publikacja: 17.07.2024 04:34

Jacek Dubois: Rozmyślania w oczekiwaniu

Foto: Adobe Stock

Próbuję ułożyć sobie w głowie, co się stało z naszym państwem, i mam wrażenie, że przed dziewięciu laty instytucje państwowe senior rozdał swoim wasalom, dając im niemą zgodę na pobieranie z nich pożytków w zamian za polityczne wspieranie.

Owa zgoda polegała na tym, że senior powierzył jednemu z wasali funkcje prokuratora generalnego, zakładając, że dzięki temu żaden z wasali, który lojalnie służy seniorowi, nie będzie miał problemu z tym, w jaki sposób korzysta ze swoich lenn, zgodnie z zasadą, że wasale seniora powinni być nietykalni, dopóki są lojalni i nie urośli w siłę tak, by zagrozić samemu seniorowi.

Czytaj więcej

Nocna decyzja sądu. Poseł Marcin Romanowski nie trafi do aresztu

Oczywiście stopień eksploatowania poszczególnych lenn był różny, bo jedne były bogatsze od drugich, a jedni wasale bardziej przebojowi i bezwzględniejsi od innych. Takim lennem było również Ministerstwo Sprawiedliwości, które wraz z Funduszem Sprawiedliwości przyporządkowane zostało jednej partii.

Senior i lennicy

Ponieważ w tym lennie wasal pełnił również funkcje prokuratora generalnego, decydującego, kto i za co będzie ścigany, obawa przed represją za sposób korzystania z lenn była minimalna, bo rzadko się zdarza, by ktoś ścigał samego siebie.

Nierówność z możliwości korzystania z poszczególnych lenn skutkowała frustracją mniej wyróżnionych. Ci skarżyli się seniorowi, że jeden wasal wyrósł ponad innych, i z lenna korzysta obficiej. Reagując na skargi, senior napisał do wasala, prosząc, by ten korzyści z lenn nie przeznaczał na finansowanie kolejnych kampanii wyborczych, jeśli to, co mówią wasale i o czym informują media, jest prawdą. Ciekawi mnie, jakie będą następstwa prawne tego listu napisanego przez człowieka, który sam tworzył system, a następnie wyznaczył osobę, która miała być jego strażnikiem. Zawiadomienie organów ścigania o zaistniałym przestępstwie jest obowiązkiem społecznym każdego obywatela, jednak ten obowiązek staje się również obowiązkiem prawnym, gdy ktoś pełni funkcję publiczną, a przestępstwo związane jest z pełnioną przez niego funkcją.

W tym przypadku autor listu był posłem i wkrótce stał się wicepremierem, a zatem osobą, której podlegają ministrowie, i odpowiedzialną za to, co dzieje się w ministerstwach.

Z tego powodu przedstawianie tej korespondencji jako prywatnej było niemożliwe. Senior skonstruował szybko linię obrony polegającą na tym, że miał wiedzę tylko o plotkach i żadnych pewnych informacji, a zatem nie było podstaw do powiadomienia o tym prokuratury. Nie brzmiało to jednak przekonująco, bo jeśli do wicepremiera dociera pogłoska, że w Ministerstwie Sprawiedliwości rozkwita przestępczość na niespotykaną dotąd skalę, jego obowiązkiem wynikającym ze sprawowanej funkcji jest zweryfikowanie tego.

Zapewne senior zdał sobie sprawę z takiego zagrożenia, bo szybko pojawiła się nowa narracja, że jeśli o zasłyszanych pogłoskach pisał do prokuratora generalnego, to oznacza, że wywiązał się z obowiązku prawnego, bo powiadomił organy ścigania o nieprawidłowościach i jest czysty. I to jest najbardziej tragikomiczny element tej historii. Bo jeśli wasal na swoje stanowisko został powołany po to, by strzec bezpieczeństwa swojego i innych wasali, to czy z obowiązku poinformowania o popełnieniu przestępstwa można się wywiązać poprzez powiadomienie osoby, która o popełnienie danego czynu jest potencjalnie podejrzana? Istnieje jeszcze inne zagadnienie warte przemyślenia, do kogo faktycznie pisał senior.

Nie czekając na Godota...

List skierowany jest bowiem do polityka, a nie osoby sprawującej funkcję publiczną, i nie zawiera zawiadomienia o przestępstwie, tylko jest prośbą o zaniechanie działań przestępczych przez grupę związaną z tym politykiem. Czy było to zatem zawiadomienie skierowane do organów ścigania, czy ostrzeżenie skierowane do polityka pełniącego równocześnie funkcje w organach ściągania, że jego ugrupowanie przegina w naruszaniu prawa? To byłoby nie informacją o popełnieniu przestępstwa, ale ostrzeżeniem, że może ono wyjść na jaw. To są zagadnienia, którymi żyje obecnie opinia publiczna.

Mnie zaś w tym wszystkim martwi, dlaczego zastanawiamy się, czy przypadkowo wykryty list dowodzi, że senior wiedział o patologii, a nie czy przejęcie państwa przez osoby prywatne istotnie miało miejsce i kto za to odpowiada. A kolejna sprawa to dyskomfort, bo podobnie jak większość obywateli, wolałbym, żeby tą sprawą nie zajmowali się głównie publicyści, ale wymiar sprawiedliwości. Chciałbym też, by czekanie na prokuraturę w sprawie kolejnych wniosków o uchylenie immunitetów oraz na Sejm co do decyzji w sprawie ich uchylenia nie przypominało czekania na Godota. Sprawę Funduszu Sprawiedliwości i innych z nią powiązanych zamiast publicystów powinny rozstrzygnąć jak najszybciej niezawisłe sady.

Próbuję ułożyć sobie w głowie, co się stało z naszym państwem, i mam wrażenie, że przed dziewięciu laty instytucje państwowe senior rozdał swoim wasalom, dając im niemą zgodę na pobieranie z nich pożytków w zamian za polityczne wspieranie.

Owa zgoda polegała na tym, że senior powierzył jednemu z wasali funkcje prokuratora generalnego, zakładając, że dzięki temu żaden z wasali, który lojalnie służy seniorowi, nie będzie miał problemu z tym, w jaki sposób korzysta ze swoich lenn, zgodnie z zasadą, że wasale seniora powinni być nietykalni, dopóki są lojalni i nie urośli w siłę tak, by zagrozić samemu seniorowi.

Pozostało 86% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Premier traci czujność
Rzecz o prawie
Jarosław Gwizdak: Prawo człowieka. Do odłączenia się
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Kiedy MEN zawyje przez zmiany lekcji religii
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Osiem gwiazdek
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Prawo, a nie tylko dobro dzieci
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki