Łukasz Guza: Premier traci czujność

Po tłumaczeniach Donalda Tuska w sprawie kontrasygnaty dla tzw. neosędziego wielu obywateli mogło stracić złudzenia w kwestii walki o państwo prawa.

Publikacja: 04.09.2024 04:32

Łukasz Guza: Premier traci czujność

Foto: Adobe Stock

Sędziowskie środowisko zelektryzowała ostatnio informacja, że premier szef rządu kontrasygnował decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu tzw. neosędziego na przewodniczącego zgromadzenia, które ma dokonać wyboru prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Trudno się dziwić krytycznym głosom autorytetów znanych z zaangażowania w walkę o praworządność i niezależność wymiaru sprawiedliwości.

A wyjaśnienia premiera, z którymi się nie spieszył, raczej dolały oliwy do ognia. W koniecznym z uwagi na rozmiar tekstu skrócie: premier powiedział, że to błąd urzędnika, ale minister nadzorujący legislację to świetny fachowiec, a skutki nie są szczególnie istotne. Równie dobrze mógł stwierdzić: stało się, trudno, ale właściwie to who cares?

Czytaj więcej

Tusk zawiadomi prokuraturę ws. Manowskiej. Kolejny akt wojny o Sąd Najwyższy?

I to właśnie te wyjaśnienia, a raczej okoliczności i sposób ich przedstawienia, mówią więcej o kondycji państwa prawa i znaczeniu praworządności A.D. 2024 niż sama decyzja szefa rządu. Ten lekceważący całą sprawę ton być może miał umniejszać w oczach opinii wpadkę władzy, ale przynajmniej u części obywateli wywołał odwrotny skutek – umniejszył wiarę w znaczenie walki o przywracanie praworządności.

Oto sędziowie, którzy sprzeciwili się atakowi na niezależność sędziowską i zadarli z poprzednią władzą, użerali się z dyscyplinarkami, a niektórzy nawet z atakami na ich prywatność, teraz dowiedzieli się, że pośrednie uznanie przez premiera tzw. neosędziego do odgrywania roli w procesie wyłaniania władz Sądu Najwyższego nie jest niczym szczególnie istotnym. A obywatele, ten „twardy elektorat” stojący murem za sędziami, uczestniczący we wszystkich protestach, może teraz odczuwać konsternację. No bo po co oni starali się przez te wszystkie lata, po co stali się „obywatelami” walczącymi o sądownictwo, skoro – jak widać – nowy rząd nie przywiązuje już do tej kwestii nie tylko szczególnej wagi, ale nawet staranności?

Po sytuacji z kontrasygnatą obie te grupy zadają sobie też inne pytanie: czy aby ta władza rzeczywiście jest zdeterminowana do naprawienia wymiaru sprawiedliwości?

Zapraszam do lektury tygodnika "Rzecz o prawie".

Sędziowskie środowisko zelektryzowała ostatnio informacja, że premier szef rządu kontrasygnował decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu tzw. neosędziego na przewodniczącego zgromadzenia, które ma dokonać wyboru prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Trudno się dziwić krytycznym głosom autorytetów znanych z zaangażowania w walkę o praworządność i niezależność wymiaru sprawiedliwości.

A wyjaśnienia premiera, z którymi się nie spieszył, raczej dolały oliwy do ognia. W koniecznym z uwagi na rozmiar tekstu skrócie: premier powiedział, że to błąd urzędnika, ale minister nadzorujący legislację to świetny fachowiec, a skutki nie są szczególnie istotne. Równie dobrze mógł stwierdzić: stało się, trudno, ale właściwie to who cares?

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Jak u Hitchcocka
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Aborcja dozwolona nie znaczy dowolna
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Zbiórka na PiS wyrasta na obywatelską samoobronę
Rzecz o prawie
Gutowski, Kardas: Paradoksy polskiego sądownictwa
Rzecz o prawie
Maciej Zaborowski: Gdy pióro staje się bronią, czyli dziś każdy z nas jest dziennikarzem
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne