Sankcje nałożył Departament Skarbu USA. Uderzyły w naczelną propagandystkę Kremla Margaritę Simonian oraz ośmiu menedżerów zarządzanej przez nią od lat stacji RT (nadaje w wielu językach na wszystkich kontynentach). Amerykańskie ograniczenia objęły całą grupę medialną Rossija Siegodnia, w skład której wchodzi nie tylko RT, ale też media Ria Nowosti, TV-Nowosti, Ruptly i Sputnik. Sankcje (chodzi też o kilka innych rosyjskich firm i grup hakerskich) dotyczą ingerencji w tegoroczne amerykańskie wybory prezydenckie i głównie to obchodzi Amerykanów, gdy mówią o Margaricie Simonian.
W naszej części świata nazwisko to kojarzy się z zupełnie czymś innym. Bo tacy „dziennikarze” przyłożyli rękę do wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą, której finał jest nieprzewidywalny również dla nas.
Margarita Simonian nawoływała, by Rosja przejęła Donbas
Simonian od wielu lat jest jedną z czołowych twarzy rosyjskich propagandystów, którzy gorąco propagują ideę „wstawania z kolan”, „odbudowy imperium”, konfrontacji z „wrogim Zachodem” i straszą świat demokratyczny bombą atomową. Nie tylko namawiała do wojny, ale i przyśpieszała jej początek. W styczniu 2021 roku, nieco ponad rok przed rozpoczęciem inwazji, pojechała do okupowanego od 2014 roku przez Rosję Doniecka i wygłosiła tam przemówienie. – Ludzie Donbasu chcą żyć w swoim domu i być częścią wielkiej, szczodrej ojczyzny. I my musimy im to zapewnić. Rosjo, matuszko, zabierz Donbas do domu – apelowała w obecności samozwańczych sterowanych przez Kreml władz regionu. Pojechała tam z całą delegacją rosyjskich propagandystów i polityków.
Czytaj więcej
Gospodarz rosyjskiego programu na kanale RT został zawieszony w niedzielę po tym, jak na antenie wezwał do "utopienia lub spalenia" ukraińskich dzieci, które postrzegały Rosję sowiecką jako okupanta. Później przeprosił za swoje słowa, ale czeka go dochodzenie.
Czy rosyjscy propagandyści odpowiedzą za podżeganie do wojny?
Wielu dyżurnych rosyjskich propagandystów (Sołowiow, Kisielow, Babajan, Popow, Skobiejewa) jeszcze przed aneksją Krymu dzieliło Ukraińców na dobrych (mówiących po rosyjsku i popierających Putina) i złych (mówiących po ukraińsku i patrzących na Zachód). Narracja się nie zmieniła. Nadal przekonują Rosjan, że na froncie walczą „banderowcy, faszyści i naziści”, a ci „normalni” Ukraińcy jakoby nadal chcą „żyć w jednym państwie z Rosją”.