Część spraw jest niemożliwa do szybkiego rozwiązania. Od dawna wiemy, że polski system ochrony zdrowia boryka się z wieloma problemami, z których największy dotyczy niedoborów personelu medycznego. Teraz, w pandemii, gdy lekarze i pielęgniarki chorują tak samo jak inni ludzie, a często są jeszcze bardziej narażeni na zakażenie koronawirusem, ten problem się pogłębił i występują problemy z dostępem szczególnie do POZ. W mojej ocenie – jako rzecznika praw pacjenta – kierownicy placówek medycznych powinni jednak w jeszcze większym stopniu zmobilizować się do poprawy organizacji. Należy wzmocnić obsługę recepcji, umożliwić chociażby odpisywanie na maile od pacjentów czy wdrożyć obowiązkową rejestrację elektroniczną. Jeśli chodzi o odwoływanie zabiegów w szpitalach i przekształcanie ich w placówki zakaźne, widzę w tym rolę zarówno placówek medycznych, jak i wojewodów. Nie rozumiem tłumaczeń, że podmioty nie są w stanie poinformować pacjentów, że zabieg został odwołany. Wystarczy wykonać jeden telefon z informacją, że operacja została przełożona i na kiedy, i powiedzieć pacjentowi, co ma robić dalej. Tu widzę rolę wojewody, bo skoro swoją decyzją nakazuje on przekształcić dany szpital w zakaźny, powinien wspólnie z kierownictwem szpitala skoordynować proces przekazania pacjentów, którzy tego wymagają, do innych placówek medycznych w danym województwie. Trudno jednak w ciągu pół roku uczynić nasz system ochrony zdrowia wydolnym, zwłaszcza że zderzyliśmy się z problemem pandemii, z którym nie radzą sobie systemy stojące na o wiele wyższym poziomie.
Dlatego po zakończeniu pandemii wielu prawników spodziewa się zalewu pozwów o narażenie życia i zdrowia. Ma pan podobne obawy?
Moim zdaniem wszystko zależy od skali zjawiska. Na razie zdarzają się sytuacje, w których karetki pogotowia godzinami czekają na podjeździe do szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR). Jeżeli takich przypadków będzie więcej, to nie wykluczam, że pojawią się pozwy, a liczba roszczeń wzrośnie. Trzeba na to jednak nałożyć naturalne zjawisko, jakim jest zwiększenie się świadomości pacjentów i ich rodzin, patrząc na liczbę zasądzanych kwot i pozwów składanych do sądów. Dbanie o wzrost tej świadomości jest też jednym z zadań rzecznika praw pacjenta.
Przewidując tragiczne sytuacje, które mogą się wydarzyć w nadchodzących tygodniach i miesiącach, resort zdrowia wprowadził klauzulę miłosiernego samarytanina, która ma jednak chronić medyków, a nie pacjentów. Pojawiły się nawet głosy, że takie zapisy mogą być sprzeczne z prawami pacjenta.
System karny, penalizacja, nie ma związku z prawami pacjenta, które należy rozpatrywać na gruncie cywilnoprawnym i administracyjnym. Klauzula miłosiernego samarytanina ma zapewnić bezpieczeństwo personelowi medycznemu, by udzielając świadczeń, nie miał z tyłu głowy obawy, że jeśli podejmie działania w bardzo trudnej, nadzwyczajnej sytuacji, zostanie za to ukarany. Klauzula nie wchodzi w kwestie związane z prawem cywilnym. Moim zdaniem słusznie, dlatego że prawo cywilne ma zupełnie inny cel i charakter niż prawo karne. Kwestie związane z odpowiedzialnością dyscyplinarną zawodów zaufania publicznego dotyczą wzmocnienia nadzoru nad jakością wykonywania tego zawodu, a w skrajnych przypadkach – eliminowania z niego ludzi, którzy się do niego nie nadają. Celem prawa cywilnego jest pomoc ofierze, osobie poszkodowanej, w tym przypadku pacjentowi. I temu pacjentowi lub jego rodzinie powinno być wypłacone należne odszkodowanie. Dlatego mamy ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, a lekarz zatrudniony w podmiocie leczniczym, w tym również skierowany do tej pracy przez wojewodę, nie ponosi jej sam, bo zgodnie z art. 120 kodeksu pracy odpowiedzialność za czyn pracownika ponosi pracodawca, czyli szpital. Ma on jednak ubezpieczenie, więc odpowiedzialność spada na ubezpieczyciela.
Gdybyśmy zwolnili lekarzy z odpowiedzialności cywilnej, jak to postulowała Naczelna Rada Lekarska, to w konsekwencji de facto nie tyle zwolnilibyśmy z tej odpowiedzialności lekarzy, ile szpitale, a pośrednio – ubezpieczycieli. Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy to robić, zwłaszcza że ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej dla przedstawicieli zawodów medycznych i podmiotów leczniczych jest ubezpieczeniem bardzo rentownym.