Od wtorku Ameryka żyje w gorączce. Opublikowanie przez Politico opinii sędziego Samuela Alito o rozkładzie głosów w sprawie aborcji w Sądzie Najwyższym wywołała entuzjazm zwolenników zakazu usuwania płodu i wściekłość tych, którzy optują za prawem do wyboru przez kobietę, co zrobić z ciążą.
Sąd wyda orzeczenie w tej sprawie latem. To odpowiedź na pozew stanu Missisipi, który utrzymuje, że aborcja nie powinna być przeprowadzona po 15. tygodniu od zapłodnienia. Od przełomowego wyroku Roe v. Wade z 1973 r. władze federalne gwarantują prawo wszystkich Amerykanek do aborcji i po tym terminie.
Rewolucja Trumpa
Jednak z przecieku analizy Alito, konserwatywnego sędziego mianowanego w 2005 r. przez George’a W. Busha, wynika, że większość składu orzekającego chce przekreślenia orzeczenia sprzed blisko pół wieku. Pozostawiłoby to każdemu ze stanów swobodę we wprowadzeniu własnych regulacji w tym niezwykle wrażliwym obszarze.
Trzynaście spośród najbardziej konserwatywnych, jak Utah, już przeforsowało przepisy, które zostaną automatycznie uruchomione wraz z przekreśleniem Roe v. Wade. Ale przynajmniej kolejnych dwanaście chce pójść tą samą drogą, tylko po upływie paru miesięcy. Łącznie blisko 40 milionów Amerykanek w wieku rozrodczym zostałaby wówczas pozbawiona prawa, które do tej pory wydawało im się oczywiste.
– To jest horror, najpoważniejsze cofnięcie praw obywatelskich od pół wieku – oświadczyła demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.