Korespondencja z Brandenburgii
Luisenplatz to jedno z najpiękniejszych miejsc w Poczdamie, stolicy Brandenburgii. Z jednej strony wspaniałe kamienice, z restauracjami i kawiarniami na parterze, z drugiej poczdamska Brama Brandenburska, za którą zaczyna się popularny staromiejski deptak. A z jeszcze innej – park Sanssouci, a w nim rokokowy pałac Hohenzollernów o tej samej nazwie, obiekt z listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Luisenplatz na miejsce swojego ostatniego wiecu przed niedzielnymi wyborami do landtagu Brandenburgii wybrał populistyczny Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW). Oprócz charyzmatycznej liderki Wagenknecht wystąpił na nim Robert Crumbach, szef landowego oddziału partii i jej główny kandydat w wyborach.
– Nie chcemy wchodzić do rządu za wszelką cenę. Nie ma mowy o koalicji z AfD, nie jest godna zaufania, nie nadaje się do współpracy – mówi „Rzeczpospolitej” Crumbach, dodając, że spekulacje o przyszłym rządzie są trudne, bo kilka partii – w tym współrządzący tu Zieloni i współrządząca wcześniej postkomunistyczna Die Linke – mogą nie przekroczyć progu wyborczego.
Matematycznie rząd Brandenburgii złożony z dwóch antysystemowych partii, AfD i Sojuszu Sahry Wagenknecht, będzie chyba możliwy
Partia BSW, która powstała w wyniku rozłamu w Die Linke, działa zaledwie od początku tego roku, ale zdołała już osiągnąć kilkunastoprocentowe wyniki w niedawnych wyborach do parlamentów Saksonii i Turyngii. W sondażach przed niedzielnym głosowaniem w kolejnym wschodnim landzie, Brandenburgii, uzyskuje około 14-proc. poparcie.