Tradycyjny handel wciąż nie został pokonany przez internet

Przekonanie, że nadchodzi zmierzch zakupów w tradycyjnych sklepach na rzecz internetowych, jest mocno przesadzone. Taki wniosek wypływa z badań, które sprawdzają, co i jak kupujemy.

Publikacja: 28.04.2023 17:00

Z badań wynika, że aż 98 proc. Polaków odczuwa negatywne skutki wzrostu cen. Dlatego też kupujący w

Z badań wynika, że aż 98 proc. Polaków odczuwa negatywne skutki wzrostu cen. Dlatego też kupujący w internecie i tradycyjnych sklepach mają tę samą motywację – chcą kupować taniej. Ci drudzy polują na wyprzedaże, czasami związane z likwidacją sklepów, jak choćby Tesco na warszawskich Kabatach (na zdjęciu)

Foto: PAWEŁ WODZYŃSKI/EAST NEW

Jest środowy poranek na południu Mazowsza, w okolicy Nowego Miasta nad Pilicą, Białobrzegów i Potworowa. Wybija godzina 9.00. Zdecydowanie najdłuższa kolejka jest przed sklepem z używaną odzieżą. W każdą środę jest tam wyprzedaż. Z daleka wzrok przyciąga kolorowy szyld z napisem „Wszystko po 2,99 zł/sztukę”.

– Wiem, co chcę kupić, bo właściciele na Facebooku już wczoraj pokazali zdjęcia. Są wiosenne ubrania – przyznaje jedna z czekających na otwarcie drzwi do sklepu. Nie chce się spóźnić na start sprzedaży. – Cena ma znaczenie, ale tu są też po prostu przydatne rzeczy, różne, większość dobrej jakości: spodnie, płaszcze, koszulki. Nie różnią się od tych pokazanych w internecie – dorzuca jej koleżanka.

Na profilu placówki w mediach społecznościowych jest faktycznie kilkadziesiąt zdjęć. Obok zachęty, by odwiedzić sklep: „Biegnijcie do nas. Zostało dla was wiele prześlicznych zimowych, jak i wiosennych ubrań” – zachęcają właściciele.

W długich kolejkach stali też goście odbywających się w połowie marca w Kielcach tradycyjnych targów rolniczych Agrotech – jednej z największych tego rodzaju imprez w kraju. Przez trzy dni hale targowe odwiedziło prawie 70 tys. osób. Jest to wynik bliski poziomu sprzed pandemii. Te przykłady pokazują, że zakupy stacjonarne to wciąż codzienność wielu z nas, pomimo rosnącej mody na kupowanie online. Potwierdzają to badania. Zwyczaje zakupowe – ze względu na ich komercyjne znaczenie – są jednym z naszych najlepiej zbadanych zachowań.

Czytaj więcej

„Mazurek Dąbrowskiego. Obrazy, słowa, nuty”: Warstwy Mazurka

Zauważyć okazję

Dane rynkowe i badania dowodzą, że grono osób, które wybierają zakupy online, jest w Polsce coraz większe. Ponad trzy czwarte z nas (77 proc.) przyznaje, że zdarza im się robić zakupy przez internet – wynika z raportu „E-commerce w Polsce 2022”. Zdeklarowani zwolennicy kupowania w sieci to jednak mniej więcej jedna trzecia z nas. Badanie EY „Future Consumer Index” pokazuje, że 33 proc. Polaków potrzebny produkt zamawia przez internet i nie szuka go w tradycyjnym sklepie.

Na te dane można spojrzeć jeszcze inaczej: wciąż jedna piąta społeczeństwa zakupów online nie robi wcale. Dlaczego? Ponad 4,5 mln Polaków, czyli ponad 11 proc. naszej populacji, w ogóle nie korzysta z internetu – czytamy w raporcie „Digital 2023”. Kolejne kilkanaście procent to osoby, które internetu używają, lecz nie traktują go jako narzędzia do robienia zakupów. W Polsce jest obecnie około 30 mln internautów między 7. a 75. rokiem życia.

Zarówno zwolennicy zakupów online, jak i przyzwyczajeni do wizyt w tradycyjnych sklepach podobnie tłumaczą swoje zakupowe strategie. Jedni i drudzy chcą kupować taniej. Zależy im, by jak najszybciej zauważyć okazję. Pierwsi szukają korzystnych ofert, odświeżając stronę internetową supermarketu, inni wertując papierowe etykiety między sklepowymi półkami.

To potwierdza trend oszczędzania widoczny obecnie nie tylko w Polsce. Inflacja uderza po kieszeni tak mocno, że niemal każdy, bo 98 proc. Polaków, odczuwa skutki wzrostu cen. Tak wynika z raportu „Poziom wiedzy finansowej Polaków 2023” przygotowanego przez Warszawski Instytut Bankowości i Fundację GPW. W połowie kwietnia głośnym echem w Europie odbiły się wyniki sondażu przeprowadzonego we Francji przez pracownię badawczą Ifop dla dziennika „Le Parisien”. Pokazał on, że 42 proc. najuboższych Francuzów z powodu wysokich cen żywności rezygnuje z jednego posiłku dziennie, a 53 proc. zmniejszyło wielkość swoich obiadów albo kolacji. W ich menu jest coraz mniej owoców i warzyw. Na taki krok we Francji decydują się przede wszystkim studenci, emeryci i osoby samotne.

Gdzie mój spożywczak?

Dane polskiego Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że w marcu 2023 roku w porównaniu z sytuacją sprzed roku kupowaliśmy mniej m.in. paliw, mebli, sprzętu RTV i AGD, prasy, książek oraz właśnie artykułów pierwszej potrzeby, czyli jedzenia i napojów. Sprzedaż w polskich sklepach skurczyła się o 7,3 proc. Spadek popytu zauważają sieci handlowe. Jest to dla nich impuls, by od czasu do czasu wprowadzać promocje.

– Kostka masła, która kosztowała dwa dni temu 7,99 zł, dzisiaj kosztuje 2,99 zł. Takich punktowych promocji jest i będzie dużo. To teraz główna szansa na tańsze zakupy podstawowych produktów, takich jak cukier, jajka czy właśnie masło – przekonuje w rozmowie z „Plusem Minusem” dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności dr Andrzej Gantner.

Część z nas jest przekonana, że takie promocje zauważą szybciej w tradycyjnym sklepie. 13 proc. osób, które nie kupują online, tłumaczy, że przed zakupami wolą porozmawiać bezpośrednio ze sprzedawcą – wynika z raportu „E-commerce w Polsce 2022”. Liczą, że w ten sposób łatwiej znajdą korzystniejszą ofertę albo promocję. Do tego w czasie bezpośredniego kontaktu dogadają się w taki sposób, że kupią dokładnie tyle owoców, warzyw, serów czy pieczywa, ile im potrzeba, czyli zwykle mniej niż w standardowej ofercie.

Specjaliści zauważają, że na promocje na masło czy cukier zdecydowanie częściej pozwalają sobie duże sieci handlowe. Równolegle w Polsce maleje liczba małych sklepów spożywczych. Wysoka inflacja sprzyja dużym graczom, takim jak właśnie ogromne sieci. W ubiegłym roku z powierzchni Polski zniknęło około 4 tys. sklepów, przede wszystkim tych, które oferują żywność – wynika z analiz firmy Dun & Bradstreet. Wystarczy rozejrzeć się po najbliższych osiedlach, by zobaczyć, że wielu właścicieli mniejszych sklepów likwiduje albo zawiesza działalność. Na to drugie rozwiązanie w ubiegłym roku zdecydowali się w Polsce właściciele ponad 9,5 tys. sklepów, głównie spożywczych i odzieżowych. Przedsiębiorcy liczą na powrót większego popytu i lepszą sytuację na rynku.

Mieszkaniec osiedla Ślichowice w Kielcach pokazuje mi puste pomieszczenie na parterze kilkupiętrowego bloku. – Przed pandemią działał tu najpopularniejszy na osiedlu sklep spożywczy. Potem zniknął, nie wytrzymał konkurencji galerii handlowej, mimo że mieszkańcy skrzyknęli się, by wspierać to miejsce. Krótko działał tu magiel. Teraz pozostał pusty lokal – opisuje.

Czytaj więcej

Odolany, czyli warszawski Hongkong. Stara bieda i nowe korki

Hamujący rozkwit

Zkolei rynek e-commerce w Polsce cały czas się rozwija, lecz tempo tego wzrostu wyraźnie słabnie. W 2022 roku jego wartość zwiększyła się o ponad 15 proc., a w tym roku, zdaniem ekspertów, wzrost będzie tylko jednocyfrowy. Powodem są znów inflacja i ograniczanie zakupów przez klientów. „Sklepy internetowe sygnalizują konieczność cięcia kosztów i możliwe redukcje etatów” – zwracał uwagę na łamach „Rzeczpospolitej” Piotr Mazurkiewicz („Inflacja uderza mocno w sprzedawców online”, 7 kwietnia 2023 r.). Ekonomiści komentują, że to najtrudniejszy moment dla sklepów internetowych od lat.

Sklepy stacjonarne – choć jest ich coraz mniej – wciąż chętnie odwiedzamy paradoksalnie między innymi dlatego, że trzy lata temu tak wyraźnie przyspieszył rozwój e-sklepów. Na początku pandemii koronawirusa różne sprawy staraliśmy się załatwiać głównie zdalnie. Wielu z nas zakupy przez internet robiło z poczucia odpowiedzialności i ze względu na wygodę. Unikanie sklepów stacjonarnych zmniejszało ryzyko zakażeń, a handel online był dostępny bez takich restrykcji, jak limity klientów czy godziny dla seniorów. Obecny powrót do bezpośrednich zakupów może być formą nadrabiania zaległości i objawem tęsknoty za wizytami w sklepach, na targowiskach i targach.

Część nawyków z ostatnich trzech lat została z nami. Od początku pandemii ograniczyliśmy liczbę wizyt w sklepie. W 2019 roku robiliśmy zakupy średnio 368 razy w roku, czyli statystycznie częściej niż raz dziennie, a w 2022 roku 327 razy – wynika z danych GUS, na które powołuje się sieć Kaufland w raporcie „Jak kupują Polacy”. Robimy jedne większe zakupy zamiast dwóch czy trzech mniejszych. Część osób uzasadnia to tym, że chcą racjonalnie dysponować czasem, a gdy zauważą promocję, kupują więcej, bo chcą z niej jak najbardziej skorzystać. W ostatnim roku więcej osób zaczęło kupować wielopaki i produkty w większych opakowaniach, zmniejszając w tym samym koszty jednostkowe – pokazuje raport „Jak kupują Polacy”.

Od live-commerce do re-commerce

Zakupy online będą najprawdopodobniej coraz powszechniejsze, lecz jeszcze długo nie będą zagrażać tradycyjnym sklepom. Tak można podsumować szereg marketingowych i naukowych analiz. Zakupy w internecie robią częściej kobiety (52 proc.) w przedziale wiekowym 35–49 lat (33 proc. kupujących). Im wyższe wykształcenie, tym większe prawdopodobieństwo, że jego posiadacz zdecyduje się na zakupy online. Podobnie działa fakt mieszkania w mieście powyżej 200 tys. mieszkańców. Najwięcej zwolenników zakupów w sieci (53 proc.) deklaruje, że ich sytuacja materialna jest średnia, czyli ani dobra, ani zła.

W ubiegłym roku po raz pierwszy smartfon był urządzeniem, po które sięgamy najczęściej, gdy chcemy kupić coś przez internet, i w ten sposób wyprzedził nieznacznie laptop (odpowiednio 75 proc. i 73 proc.). Takie wnioski płyną z badania „E-commerce w Polsce 2022” firmy badawczo-technologicznej Gemius.

Specjaliści prognozują, że w najbliższych miesiącach będziemy obserwować trzy trendy związane z kupowaniem w internecie: live-commerce, omnichannel i re-commerce. Na tej podstawie można przewidywać, że handel tradycyjny i e-commerce będą przenikać się na tyle mocno, że jeszcze przez długi czas mogą istnieć obok siebie w handlowej symbiozie.

Live-commerce to transmisje na żywo ze sklepów. Na ekranie widzimy człowieka w czasie rzeczywistym prezentującego produkty, które można kupić: od ubrań, przez kosmetyki, po akcesoria do samochodu. To, co nam się spodoba, można od razu zarezerwować i włożyć do wirtualnego koszyka.

Specjaliści od marketingu porównują live-commerce do popularnych jeszcze pod koniec ubiegłego wieku telezakupów, gdzie prezenterzy testowali i zachwalali miksery, piekarniki czy odkurzacze. Podobieństwo polega na tym, że w obu przypadkach działa ten sam mechanizm określany jako „instant gratification”. Klient widzi produkt, który go intryguje, i od razu może go zamówić. 20 lat temu robił to najczęściej, dzwoniąc na specjalny numer telefonu, dzisiaj klika w odpowiednią ikonę strony internetowej czy aplikacji.

Live-commerce wykorzystuje naturę podglądaczy – że rozrywką wielu z nas jest obserwowanie, jak inni korzystają ze sprzętu AGD czy przymierzają ubrania. W ten sposób można wyjaśnić popularność filmów typu unboxing, czyli transmisji z otwierania pudełek i paczek z zamówionymi produktami. Filmiki pokazujące rozpakowywanie czekoladowych jajek i zamkniętych w nich pudełek z niespodziankami odtwarzano w internecie nawet setki milionów razy. W transmisjach live-commerce udział biorą między innymi gwiazdy. Na przykład Kim Kardashian w ten sposób w ciągu kilku minut sprzedała kilkanaście tysięcy butelek perfum sygnowanych jej nazwiskiem.

Kolejny trend wymieniany wśród tych, które w najbliższych miesiącach wpłyną na nasze zakupy, określa się jako omnichannel, czyli wielokanałowość. W praktyce jest to przenikanie się kanałów online i offline, gdy klient ogląda i rezerwuje koszulę w internecie, ale odbiera ją osobiście w sklepie albo odwrotnie: ogląda ekspres do kawy w kawiarni, ale zamawia go przez internet, bo zależy mu na dostawie do domu. Do tej pory klienci najbardziej narzekali na to, że oferty w sprzedaży internetowej i tradycyjnej są niespójne, a cena tej samej sukienki na wieszaku w stacjonarnym sklepie różni się od tej, jaką znaleźć można w zakładce aplikacji. Wielokanałowość to też jednoczesne prezentowanie ofert w różnych serwisach: od Facebooka, przez Instagram, po Tik-Toka.

Czytaj więcej

Jak nie wypłoszyć ptaka

Trzeci trend, który może zdominować nasze zakupy, to re-commerce. Chodzi o proekologiczne zachowania, takie jak wykorzystywanie wielorazowych, ekologicznych opakowań czy sposobów dostawy, które generują mniej śladu węglowego, gdy przesyłki z zakupami nie są dowożone bezpośrednio do odbiorcy, tylko na przykład do paczkomatu samochodem elektrycznym. Ponad połowa klientów sklepów internetowych deklaruje, że zwraca na to uwagę – pokazuje raport „E-commerce w Polsce 2022”.

Jednym z proekologicznych działań jest kupowanie produktów używanych, na przykład ubrań. W ten trend wpisuje się zjawisko określane jako fashion flipping, które polega na tym, że ubranie kupuje się w sklepie, często stacjonarnym, typu second-hand, a potem sprzedaje się, najczęściej już w internecie, po nieco wyższej, lecz wciąż atrakcyjnej cenie. Zwolennicy tego rozwiązania przekonują, że może być to dochodowa strategia. Dodatkowo jest w niej atrakcyjna idea odpowiedzialności za środowisko.

Wiele badań pokazuje, że Polacy, którzy nie robią zakupów przez internet, uzasadniają to przede wszystkim tym, że chcą obejrzeć z bliska i dotknąć produktu, który chcą kupić. W dalszej kolejności tłumaczą, że koszty dostawy są zbyt wysokie, a czekanie na nią wymaga cierpliwości. Dla kilkunastu procent istotny jest też bezpośredni kontakt ze sprzedawcą. Te argumenty są na tyle mocne, że pozwalają z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że stacjonarne zakupy wciąż będą dla wielu interesujące, nawet w obliczu rozwoju branży e-commerce, a galerie handlowe i korki przed nimi nie znikną z naszych miast. Można zastanawiać się, czy chętnie będziemy kontaktować się ze sprzedawcami pracującymi w oparciu o algorytmy sztucznej inteligencji, jeżeli to oni podsuną nam interesujący nas produkt ze sklepowej półki.

W czasach PRL bawełnianą torbę wielorazowego użytku wykorzystywaną w czasie zakupów nazywano czasami żartobliwie „anuszką”, od zdania „a nuż coś kupię”. Wiele zapowiada, że „anuszki” wciąż będą potrzebne. Choćby po to, by zapakować w nie to, co znaleźliśmy wcześniej w internecie.

Autor jest dziennikarzem RMF FM i doktorem nauk społecznych.

Jest środowy poranek na południu Mazowsza, w okolicy Nowego Miasta nad Pilicą, Białobrzegów i Potworowa. Wybija godzina 9.00. Zdecydowanie najdłuższa kolejka jest przed sklepem z używaną odzieżą. W każdą środę jest tam wyprzedaż. Z daleka wzrok przyciąga kolorowy szyld z napisem „Wszystko po 2,99 zł/sztukę”.

– Wiem, co chcę kupić, bo właściciele na Facebooku już wczoraj pokazali zdjęcia. Są wiosenne ubrania – przyznaje jedna z czekających na otwarcie drzwi do sklepu. Nie chce się spóźnić na start sprzedaży. – Cena ma znaczenie, ale tu są też po prostu przydatne rzeczy, różne, większość dobrej jakości: spodnie, płaszcze, koszulki. Nie różnią się od tych pokazanych w internecie – dorzuca jej koleżanka.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Kiedy będzie następna powódź w Polsce? Klimatolog odpowiada, o co musimy zadbać
Plus Minus
Filmowy „Reagan” to lukrowana laurka, ale widzowie w USA go pokochali
Plus Minus
W walce rządu z powodzią PiS kibicuje powodzi
Plus Minus
Aleksander Hall: Polska jest nieustannie dzielona. Robi to Donald Tusk i robi to PiS
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Prof. Marcin Matczak: PSL i Trzecia Droga w swym konserwatyzmie są bardziej szczere niż PiS