Odolany, czyli warszawski Hongkong. Stara bieda i nowe korki

Zaczęło się od tanich mieszkań w otoczeniu kolejowych nieużytków. Dziś stołeczne Odolany to las niby-apartamentowców, wiecznie zakorkowanych uliczek i tłoku. No i tanio już było.

Publikacja: 27.01.2023 17:00

W ciągu zaledwie dekady Odolany z zaniedbanej części warszawskiej Woli zamieniły się w kilkunastotys

W ciągu zaledwie dekady Odolany z zaniedbanej części warszawskiej Woli zamieniły się w kilkunastotysięczne miasto w mieście

Foto: Adam Chełstowski/Forum

Odolany to część warszawskiej dzielnicy Wola i jeden z najszybciej rozbudowujących się w ostatnich latach rejonów miasta. Można je zobaczyć zza okien pociągu, gdy do stolicy wjeżdżamy od strony Dworca Zachodniego. Bo Odolany są wręcz przytulone do linii kolejowych. Jeszcze kilkanaście lat temu ten fragment stolicy kojarzył się głównie z halami, warsztatami, bocznicami i skupem złomu. W ostatnich latach rosną tam jednak osiedla. Od wschodu otacza je kolejowy odcinek Warszawa Zachodnia – Warszawa Gdańska, od południa fragment linii Warszawa Włochy – Warszawa Centralna, a od zachodu Warszawa Włochy – Warszawa Gdańska. Północną granicę wyznacza ruchliwa ulica Wolska, przy której znaleźć można sklepy i punkty usługowe: od lokalu z tanią odzieżą, przez zakład fryzjerski, zegarmistrza, po mały warsztat, który oferuje naprawę walizek. Ta część Odolan zmienia się najwolniej.

Odolany odwiedzam po raz pierwszy w niedzielne przedpołudnie. Przy ulicy Kasprzaka wzrok od razu przyciąga 11-piętrowy szklany apartamentowiec, na którym wyświetlana jest oferta: „Apartamenty w systemie hotelowym na wynajem”. Po przeciwnej stronie jest małe osiedle bloków, które powstało w latach 50. Tam między budynkami spotykam mieszkańców, którzy wyprowadzają psy na spacer albo robią weekendowe porządki. Zajęte są dwa trzepaki na dywany.

– Mieszkam tu od urodzenia. Byłem uczniem z pierwszego rocznika w szkole „tysiąclatce”, która powstała tu w 1962 roku, przy ulicy Grabowskiej, i istnieje do dzisiaj. To, co się wydarzyło tutaj w ostatnich kilkunastu latach, to rewolucja – opowiada mi mieszkaniec, który spaceruje z trzema psami. Po moim pytaniu, czy widzi pozytywne efekty tej zmiany, na kilka sekund zapada cisza. – Nie, na szczęście teraz rzadko wychodzę z domu. Ale nawet, jak wyjdzie się z psami, trzeba rywalizować o przestrzeń z tramwajami i samochodami, do tego ulice i chodniki są rozkopane. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale kiedyś tu było zielono. I komu to przeszkadzało? – pyta.

Natalia Stasiakowska-Jabłońska pracuje w firmie, której siedziba znajdowała się przy ulicy Jana Kazimierza. Jej biuro położone było między szeregiem deweloperskich osiedli, które powstały tam w ostatnich latach. – Kiedy po kilkumiesięcznej przerwie przyjechałam na ulicę Jana Kazimierza w 2017 roku, nie poznałam tej okolicy. Pojawiły się nowe, wielkie budynki. Apartamentowce zmieniły perspektywę. Zabrały trochę światła i przestrzeni, które czuło się wcześniej. To wrażenie trwało chwilę, ale zapadło w mojej pamięci. Potem szybko się przyzwyczaiłam. Dziesięć lat wcześniej, w 2007 roku, na ulicy Jana Kazimierza było głównie pole i dosłownie kilka budynków. Dzisiaj to bardzo rozbudowana okolica, pełna młodych ludzi – dodaje.

Czytaj więcej

Czy ambicje w pracy to droga do samotności?

Pofabryczne blokowisko

Historia Odolan sięga XV wieku. Wtedy wieś Odolany położona była na trakcie wiodącym z Warszawy do Błonia. Pierwsza część Odolan została włączona do stolicy w roku 1916, a kolejna dopiero w latach 50. Prawdopodobnie właśnie to one zainspirowały Stefana Żeromskiego, który nazwał w ten sposób fikcyjną wieś, w której rozgrywa się fragment akcji „Przedwiośnia”. W literackich Odolanach pojawił się wątek szklanych domów, które w powieści Żeromskiego były częścią utopijnej wizji i symbolem dobrobytu. Prawie sto lat później szklane domy z betonu zapełniły tutejszy krajobraz.

Gdy wjeżdża się tam od strony centrum Warszawy, wzrok przyciąga jeden z największych mieszkalnych bloków w Polsce. Są to trzy połączone ze sobą wieże: dwie z nich mają po 27 pięter, a trzecia 23. – Ten blok jest tak potężny, że mówi się tu, że to nasz mały Hongkong – tak wieżowiec, który od 2020 roku stoi u zbiegu ulic Kasprzaka i alei Prymasa Tysiąclecia, opisuje jeden z przechodniów. W miejscu, w którym stoi, w 1898 roku zaczęło działać Towarzystwo Akcyjne Fabryki Maszyn Gerlach. W 1920 roku znacjonalizowano je jako Państwową Fabrykę Karabinów, by pod koniec lat 40. uruchomić Fabrykę Wyrobów Precyzyjnych im. gen. Świerczewskiego, gdzie robotnicy przygotowywali narzędzia do obróbki metali i przyrządy pomiarowe.

Fabryka ma do dzisiaj swój profil na Facebooku. Internauci wykorzystują go, by wymieniać się zdjęciami zrobionymi przed laty. Jedno z nich to fotografia z 2011 roku, gdy w tej części Odolan stał jeszcze piętrowy budynek fabrycznej świetlicy. – Litery układające się w słowo „Świerczewski” zastąpił ekran z wyświetlonym napisem „Apartament”. Przecieram oczy, nie poznaję tego miejsca, choć znałem tu każdą szczelinę w ziemi. Do fabryki chodziliśmy po kapsle z butelek, które w świetlicy i kantynie zostawiali robotnicy. Gdy wyburzyli fabrykę i zbudowali apartamentowiec, dłuższą chwilę zajmuje mi przypomnienie sobie, jak było tu kiedyś – wyznaje mieszkaniec jednego z najstarszych bloków w okolicy.

Za „małym Hongkongiem” zaczyna się szereg osiedli mieszkaniowych. Gdy krążę samochodem ulicami Jana Kazimierza i Juliana K. Ordona, długo szukam wolnego miejsca, gdzie mógłbym zaparkować. Trzeba liczyć na szczęście i to, że akurat wyjeżdżać będzie ktoś, kto przyjechał z weekendową wizytą. Przyjeżdżają głównie rodziny z dziećmi: ktoś niesie prezenty w kolorowym papierze, ktoś inny pudełko z ciastem z pobliskiej cukierni, ktoś wraca z drobnymi zakupami. Parkuję prawie kilometr od kawiarni, w której jestem umówiony na spotkanie. – To tutaj normalne – mówi jedna z mieszkanek. – Jedyny plus to chyba to, że na koniec dnia aplikacja pokazuje więcej pokonanych kroków – dodaje z uśmiechem.

Uwagę w kawiarni zwraca wygląd gości. Wszyscy czują się swobodnie, większość osób ubrana jest w miękkie spodnie dresowe, które na pierwszy rzut oka przypominają piżamy. Ktoś wyszedł na szybką zimową herbatę, ktoś na kawę lub na kakao. – Przez cały tydzień wszyscy się spieszą i obowiązują sztywne reguły, dlaczego teraz nie poluzować zasad? – słyszę. Kolejne rozmowy z mieszkańcami Odolan pokazują, że mieszkanie w tym miejscu wiąże się z trzema powtarzającymi się problemami.

Przyduszeni korkami

Co jest największym problemem tego miejsca? „Korki. Strata czasu w korkach” – mówi mi większość mieszkańców. O tym też dyskutują głównie na internetowych forach. – Poranne korki są straszne. 500 metrów w 30 minut? Bywało, że to był naprawdę dobry wynik, którego inni zazdrościli. O 6.30 jeszcze da się spokojnie przejechać, o 6.45 jest gorzej, o 7.05 jeszcze gorzej, a po 7.30 fatalnie – opowiada jedna z mieszkanek. Sytuację w ostatnich miesiącach utrudniła budowa nowych torów tramwajowych i modernizacja istniejącego torowiska. Część ulic została zwężona, na innych do dyspozycji kierowców była tylko jedna jezdnia. Najmocniej kierowcy odczuli to jesienią, gdy uczniowie wrócili do szkół, a studenci na uczelnie.

W sprawie korków na terenie Odolan oraz na prowadzącej do nich ulicy Kasprzaka jesienią interweniowały władze dzielnicy Wola. „Potrzebna większa przepustowość, ochrona pieszych i rowerzystów” – podkreślał w mediach społecznościowych w październiku burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski.

Od jednego z kierowców słyszę, że korki to tylko jeden z problemów. – Przez to, że osiedlowe ulice są wąskie, a miejsca parkingowe są zajęte, czasami nie ma sposobu, by zawrócić. To ułatwiłoby powrót do domu, by do 10.00 pracować zdalnie i nie tracić bezproduktywnie energii i czasu w samochodzie. Gdy stąd wyjadę i jestem bliżej centrum Warszawy, duży ruch i zatory nie są dla mnie problemem. Zawsze jest jakaś alternatywa. Tutaj nie ma innej drogi – opisuje jeden z kierowców.

Inny pokazuje mi fragment drogi zalany wodą. Kilka godzin wcześniej w Warszawie były intensywne opady śniegu, który zdążył stopnieć. – Tej drogi żaden deweloper nie doprowadził do już istniejącej. Zrobiła się rzeka, a na poboczu parkują kierowcy – podkreśla i pokazuje wpis z wewnętrznej grupy osiedlowej, na której ktoś napisał „Jest rzeka, może nawet morze. Brakuje drinków z palemką”. – Mam wrażenie, że tu wyraźnie widać, jak bardzo deweloperzy rządzą miastem. Powstają grodzone osiedla, bez miejsc parkingowych, bez miejskiej infrastruktury. Wystarczyłoby wymusić na deweloperach, żeby w parkingach podziemnych zrobili także miejsca publiczne, które byłyby płatne. Widziałem takie rozwiązanie w innych krajach – mówi mieszkający na Odolanach od siedmiu lat Tomasz Sańpruch.

Czytaj więcej

Gdy zawodzi kontrola społeczna

Usługowy problem

Na Odolanach dramatycznie brakuje terenów pod kluczowe usługi publiczne” – tak brzmi fragment wpisu w mediach społecznościowych, opublikowanego przez organizacje mieszkańców. Wraz z rosnącą liczbą mieszkańców potrzebne są nowe szkoły, przychodnie, publiczne obiekty sportowe i parki. W dużej mierze dzięki determinacji mieszkańców, ich petycjom, protestom i spotkaniom z urzędnikami, od września na Odolanach działa nowa szkoła podstawowa. – Jesteśmy zadowoleni, choć do wakacji nie byliśmy pewni, czy ta szkoła będzie funkcjonować. Akt założycielski podpisano w lipcu. Wszystko się rozwija, od stycznia to jest szkoła bez dzwonków, żeby było cicho i spokojnie. Jest nowocześnie – mówi „Plusowi Minusowi” mama jednego z uczniów.

Potrzeby są jednak dużo większe. Od wielu miesięcy trwa dyskusja na temat działki przy ulicy Grodziskiej. Tam pierwotnie miała powstać szkoła, jednak w 2018 roku Rada Warszawy wyraziła zgodę, by działkę oddać kurii warszawskiej jako rekompensatę za grunty odebrane Kościołowi po wojnie. Rok później ratusz wydał warunki zabudowy dla kościoła. Samorządowe kolegium odwoławcze orzekło w ubiegłym roku, że taka decyzja jest wbrew interesowi publicznemu – stolica potrzebuje więcej szkół. Zarówno dlatego, że do szkół poszły sześciolatki, jak i dlatego, że przybywa dzieci z Ukrainy.

Spór dotyczący sposobu wykorzystania działki na Odolanach stał się tematem debat, protestów, a nawet prac dyplomowych architektów. Marek Grąbczewski w tekście „Wiara i rozum. Kościół i szkoła jako generatory życia publicznego w krajobrazie współczesnego miasta” podkreśla, że obie strony sporu mają mocne argumenty. „Osiedle zamieszkiwane przez 15 tysięcy osób potrzebuje zarówno kościoła, jak i szkoły. Na działce powinny powstać więc dwa osobne obiekty. Zastosowanie takich samych gabarytów pozwoli zapobiec symbolicznej dominacji przestrzeni przez funkcję edukacyjną bądź sakralną” – proponował architekt. Mieszkańcy czekają na rozstrzygnięcie sprawy.

Na brak możliwości narzekają też uprawiający sport. – Do klubu fitness trzeba dojechać, można biegać osiedlowymi uliczkami, ale wśród samochodowych spalin raczej nie jest to zdrowe – mówi mi pan, lat ok. 30. – W okolicy osiedla mamy zadbane tereny do rekreacji, nazywamy to Central Parkiem i utrzymujemy go sami, opłaty są w czynszu – dodaje w rozmowie z „Plusem Minusem” Witold Tabaka, który na Odolanach mieszka od siedmiu lat.

Miejsce, o którym mówi, to boisko ze sztuczną nawierzchnią, stoliki do szachów, stoły do ping ponga. Zimą czasami działa tu lodowisko. Wszystko jest dostępne dla osób, które tam mieszkają.

– Byliśmy jednymi z pierwszych lokatorów tej okolicy. Od 2016 roku przybyło bloków i całych osiedli. Zmieniła się też cena metra kwadratowego mieszkania: wtedy było to 7–8 tysięcy złotych. Dzisiaj ceny zaczynają się od 15 tysięcy, a kończą na 20 – porównuje. – Kilka lat temu ludzie obawiali się terenów poprzemysłowych. Dyskutowano o zanieczyszczeniach w glebie. Dzisiaj mam wrażenie, że nikt już o tym nie pamięta – dodaje.

– Brakuje tu też kawiarni i restauracji. W ostatnich latach powstało kilka miejsc, ale tak złych, że wytrzymały tylko kilka miesięcy – opisuje Tomasz Sańpruch. – Można oczywiście znaleźć kilka miejsc na każdą kieszeń, które przetrwały próbę czasu. Jednak patrząc na ogromną liczbę nowych mieszkańców, cały czas jest miejsce dla kolejnych – dodaje.

Zagubieni w morzu bloków

Jest środowe popołudnie. Dochodzi 17.00. Na ulicach prowadzących w kierunku Odolan bardzo duży ruch: zarówno w Alejach Jerozolimskich przy Dworcu Zachodnim, jak i w alei Prymasa Tysiąclecia oraz już na terenie samych Odolan. Pełne samochodów są ulice: Jana Kazimierza, Kasprzaka, Wolska i Elekcyjna. Tutejsze bloki wybudowano w latach 50. Chcę odwiedzić zegarmistrza. Niestety, okazuje się nieczynny. – Tu przychodzą sprawdzeni, stali klienci, czasami osoby, które wychowały się na Odolanach, ale już tu nie mieszkają. Dla osób z nowych osiedli to chyba za daleko – mówi mi jedna z mieszkanek, która niesie torby z zakupami.

Wielu mieszkańców najstarszej części Odolan przyznaje, że czują się zagubieni. – Zaczynają obowiązywać nowe reguły gry, których nikt nam nie wytłumaczył – mówią. – Każdy blok to osobny byt, brakuje między nimi połączeń, jednolitych chodników, komunikacja miejska nie nadąża za rozwojem dzielnicy. Na Odolanach mogło powstać drugie, pewnie nieco wyższe w zabudowie Miasteczko Wilanów, ale bez powtarzania błędów z Wilanowa, gdzie jest słaba komunikacja i mało budynków użyteczności publicznej. W mojej ocenie zamiast tego mamy kompletny chaos urbanistyczny praktycznie w centrum Warszawy. Uważam, że potencjał tych terenów został zmarnowany – przekonuje Witold Tabaka. Jeśli po wizycie na Odolanach miałbym cokolwiek doradzić osobie, która ma odwiedzić tam kogoś po raz pierwszy i nie chce się spóźnić, podpowiedziałbym, żeby do czasu dojazdu doliczyła jeszcze pół godziny – na parkowanie i znalezienie adresu. Wszystkiego jest tam dużo: bloków, mieszkań, ozdób w oknach i ludzi dookoła.

Próbuję znaleźć mieszkanie zlokalizowane w nowoczesnym, ośmiopiętrowym budynku ze 166 mieszkaniami. Nie jest to łatwe zadanie. – Lepiej do pana wyjdę, tak będzie szybciej. Często tak robię. Gdy wybierałam to mieszkanie, nie sądziłam, że będę tu czuła się tak mała – mówi mi osoba, z którą jestem umówiony na rozmowę. Opowiadam o swoich poszukiwaniach właściwego wejścia i ogarniającym mnie poczuciu zagubienia. – Moi goście czasami żartują, że przydałaby się aplikacja wewnątrzosiedlowa, która pokazałaby odpowiednią drogę. Może to kwestia czasu i faktycznie takie rozwiązanie się pojawi? – zastanawia się jedna z mieszkanek. – Brakuje zieleni, ale wiele drzew jest wycinanych, bo są za blisko torów PKP. Odolany są dobre, gdy siedzi się w domu na emeryturze albo gdy jest się młodym i od rana do wieczora jest się daleko stąd – mówi mi 80-letni mieszkaniec bloku z lat 50.

Czytaj więcej

Ukraińcy zmienią Polskę

Blisko, ale ciasno

Kolejne bloki i osiedla na warszawskich Odolanach to pokłosie boomu mieszkaniowego ostatnich lat. Rok 2023 ma być inny od poprzednich. W 2022 roku w Polsce wybudowano ok. 160 tysięcy nowych mieszkań. W tym roku będzie to prawdopodobnie tylko połowa tej liczby. Jest coraz mniej klientów, między innymi z powodu spadku zdolności kredytowej obywateli. Polski Związek Firm Deweloperskich w połowie stycznia alarmował, że rynek deweloperski prawie stanął. Konsekwencje możemy odczuć za dwa lata, gdy mieszkań zacznie dotkliwie brakować. – Mogę cieszyć się, że Odolany zaczęły rozbudowywać się przed pandemią, a nie w ostatnich trzech latach. Gdyby nie to, pewnie nie miałbym szans na własne cztery kąty – słyszę od dwudziestokilkuletniego mieszkańca okolic ulicy Ordona.

Dla młodych największym atutem mieszkania w tym miejscu jest niewielka odległość do centrum. – Niedaleko jest stacja metra, będą dojeżdżać kolejne tramwaje. Można narzekać, że to trwa, ale komunikacyjnie na pewno się poprawia. Dobrze widać stąd Pałac Kultury i biurowce, blisko jest biznesowa część Woli przy rondzie Daszyńskiego, wiele osób stąd tam pracuje – mówi jeden z 20-latków. Niedługo ma być też ponowie otwarte duże centrum handlowe na terenie Odolan, które od ponad pięciu lat jest zamknięte. Klienci mają tam wrócić za kilka miesięcy. Galeria podpisuje umowy z nowymi najemcami.

Część mieszkańców Odolan wyznaje, że w ich odczuciu Odolany kurczą się na ich oczach. – Zmniejszyła się powierzchnia, do której mam dostęp. Są grodzone osiedla, bieżnie sportowe i tereny spacerowe tylko dla mieszkańców. Tam, gdzie chodziłem swobodnie 15 lat temu, nie wejdę. Barierą może być też cena, przez którą część lokali trzeba omijać. Odolany są dla mnie mniejsze niż wtedy, gdy byłem dzieckiem. Wtedy wchodziłem z kolegami do kolejowych budynków, mimo że nikt w rodzinie nie był kolejarzem, ale budynki były otwarte. Dzisiaj bramy osiedla są zamknięte. Dawnych Odolan coraz mniej jest w Odolanach i coraz bardziej trzeba szukać ich we wspomnieniach. I komu to przeszkadzało? – zastanawia się ponad 70-letni mieszkaniec Odolan mieszkający tam od urodzenia.

Pytanie „I komu to przeszkadzało?” zostaje w mojej pamięci po wizycie na Odolanach. Sprawdzam w internecie, w jakim jeszcze kontekście jest używane. Pojawiają się strony i grupy na portalach społecznościowych, które dokumentują zmiany w polskich miastach. Na środku kieleckiego rynku dawniej stała fontanna, teraz jest betonowy plac. Na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi pojawiły się kontrowersyjne reklamy, przeciwko którym buntują się internauci. Publikowane są zdjęcia z mniejszych miast, gdzie – podobnie jak na warszawskich Odolanach – jeszcze dziesięć lat temu było więcej wolnej przestrzeni, a mniej budynków. Dawnym fotografiom towarzyszą pytania typu: „Jak doprowadziliśmy do takiego stanu?”, „Dlaczego teraz osiedla są pozamykane, drogi dziurawe, a zieleń niszczona?”. Ludzi przybyło, ale przestrzeni do wspólnego życia – wręcz przeciwnie.

Michał Dobrołowicz jest doktorem socjologii i dziennikarzem stacji radiowej RMF FM.

Odolany to część warszawskiej dzielnicy Wola i jeden z najszybciej rozbudowujących się w ostatnich latach rejonów miasta. Można je zobaczyć zza okien pociągu, gdy do stolicy wjeżdżamy od strony Dworca Zachodniego. Bo Odolany są wręcz przytulone do linii kolejowych. Jeszcze kilkanaście lat temu ten fragment stolicy kojarzył się głównie z halami, warsztatami, bocznicami i skupem złomu. W ostatnich latach rosną tam jednak osiedla. Od wschodu otacza je kolejowy odcinek Warszawa Zachodnia – Warszawa Gdańska, od południa fragment linii Warszawa Włochy – Warszawa Centralna, a od zachodu Warszawa Włochy – Warszawa Gdańska. Północną granicę wyznacza ruchliwa ulica Wolska, przy której znaleźć można sklepy i punkty usługowe: od lokalu z tanią odzieżą, przez zakład fryzjerski, zegarmistrza, po mały warsztat, który oferuje naprawę walizek. Ta część Odolan zmienia się najwolniej.

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi