Odolany to część warszawskiej dzielnicy Wola i jeden z najszybciej rozbudowujących się w ostatnich latach rejonów miasta. Można je zobaczyć zza okien pociągu, gdy do stolicy wjeżdżamy od strony Dworca Zachodniego. Bo Odolany są wręcz przytulone do linii kolejowych. Jeszcze kilkanaście lat temu ten fragment stolicy kojarzył się głównie z halami, warsztatami, bocznicami i skupem złomu. W ostatnich latach rosną tam jednak osiedla. Od wschodu otacza je kolejowy odcinek Warszawa Zachodnia – Warszawa Gdańska, od południa fragment linii Warszawa Włochy – Warszawa Centralna, a od zachodu Warszawa Włochy – Warszawa Gdańska. Północną granicę wyznacza ruchliwa ulica Wolska, przy której znaleźć można sklepy i punkty usługowe: od lokalu z tanią odzieżą, przez zakład fryzjerski, zegarmistrza, po mały warsztat, który oferuje naprawę walizek. Ta część Odolan zmienia się najwolniej.
Odolany odwiedzam po raz pierwszy w niedzielne przedpołudnie. Przy ulicy Kasprzaka wzrok od razu przyciąga 11-piętrowy szklany apartamentowiec, na którym wyświetlana jest oferta: „Apartamenty w systemie hotelowym na wynajem”. Po przeciwnej stronie jest małe osiedle bloków, które powstało w latach 50. Tam między budynkami spotykam mieszkańców, którzy wyprowadzają psy na spacer albo robią weekendowe porządki. Zajęte są dwa trzepaki na dywany.
– Mieszkam tu od urodzenia. Byłem uczniem z pierwszego rocznika w szkole „tysiąclatce”, która powstała tu w 1962 roku, przy ulicy Grabowskiej, i istnieje do dzisiaj. To, co się wydarzyło tutaj w ostatnich kilkunastu latach, to rewolucja – opowiada mi mieszkaniec, który spaceruje z trzema psami. Po moim pytaniu, czy widzi pozytywne efekty tej zmiany, na kilka sekund zapada cisza. – Nie, na szczęście teraz rzadko wychodzę z domu. Ale nawet, jak wyjdzie się z psami, trzeba rywalizować o przestrzeń z tramwajami i samochodami, do tego ulice i chodniki są rozkopane. Dzisiaj trudno to sobie wyobrazić, ale kiedyś tu było zielono. I komu to przeszkadzało? – pyta.
Natalia Stasiakowska-Jabłońska pracuje w firmie, której siedziba znajdowała się przy ulicy Jana Kazimierza. Jej biuro położone było między szeregiem deweloperskich osiedli, które powstały tam w ostatnich latach. – Kiedy po kilkumiesięcznej przerwie przyjechałam na ulicę Jana Kazimierza w 2017 roku, nie poznałam tej okolicy. Pojawiły się nowe, wielkie budynki. Apartamentowce zmieniły perspektywę. Zabrały trochę światła i przestrzeni, które czuło się wcześniej. To wrażenie trwało chwilę, ale zapadło w mojej pamięci. Potem szybko się przyzwyczaiłam. Dziesięć lat wcześniej, w 2007 roku, na ulicy Jana Kazimierza było głównie pole i dosłownie kilka budynków. Dzisiaj to bardzo rozbudowana okolica, pełna młodych ludzi – dodaje.
Czytaj więcej
Samotność w pracy nasiliły pandemia i kryzys ekonomiczny. Skupienie na sobie i brak potrzeby współpracy w grupie wzmacnia przekonanie, że kluczowe dla sukcesu zawodowego są samorozwój i samorealizacja.