Trzeba przyznać, że tak szybkiej dymisji w rządzie, będącej pokłosiem doniesień mediów, dawno nie mieliśmy. Rano Wirtualna Polska opublikowała tekst o tym, jak Bartłomiej Ciążyński, jeden z zastępców Adama Bodnara w resorcie sprawiedliwości, pojechał sobie na wakacje częściowo za pieniądze podatników, a po kilku godzinach oszczędny polityk już się pakował. Oczywiście doceniam natychmiastową reakcję premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że „błędy się zdarzają, ale trzeba za nie płacić. Dotyczy to w szczególności ludzi władzy”. Nie mogę jednak przejść do porządku nad sposobem, w jaki Bartłomiej Ciążyński starał się wybrnąć z sytuacji.
Jeśli ktokolwiek w Polsce jeszcze nie słyszał o całej historii (a trzeba przyznać, że politycznie rozegrana została po mistrzowsku, więc temat szybko się wypalił): Bartłomiej Ciążyński niedługo przed objęciem posady w MS, gdzie całkiem niedawno zastąpił Krzysztofa Śmiszka, wybrał się na urlop służbowym samochodem, udostępnionym przez Polski Ośrodek Rozwoju Technologii (PORT to instytucja wchodząca w skład państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz).
Czytaj więcej
Choć Bartłomiej Ciążyński zdążył już zwrócić przywłaszczone środki, wcale to nie oznacza, że nie podlega odpowiedzialności karnej.
I choć wcześniej podpisał regulamin karty paliwowej przysługującej mu z tytułu pracy w PORT, który kategorycznie zabrania tankowania paliwa w celu innym niż do służbowych wyjazdów, nalał sobie do pełna, dobierając jeszcze płyn do spryskiwacza.
Czy przyjdzie mu za to odpowiedzieć karnie, a jeśli tak, to z jakiego paragrafu? Analizują to w tym wydaniu „Rzeczy o prawie” adwokaci Łukasz Duśko i Mateusz Szurman. Mnie natomiast wciąż dźwięczą w uszach słowa Ciążyńskiego przekonującego: „Nie miałem świadomości, wiedzy, że nie mogę tak uczynić”. Najwyraźniej zatem albo nie czytał tego, co wcześniej podpisywał, albo treści dokumentu nie zrozumiał. A przecież jest z wykształcenia prawnikiem, radcą prawnym, który przez kilkanaście lat prowadził własną kancelarię, i chyba właśnie te kompetencje, oczywiście prócz politycznego wskazania ze strony Lewicy, pozwoliły mu objąć posadę w Ministerstwie Sprawiedliwości.