Ewa Szadkowska: Ministra prawo do niewiedzy

Od wyłudzenia paliwa gorszy jest sposób, w jaki były już wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński próbował się z tego wytłumaczyć.

Publikacja: 28.08.2024 04:32

Radca prawny Bartłomiej Ciążyński podczas konwencji Nowej Lewicy w Warszawie

Radca prawny Bartłomiej Ciążyński podczas konwencji Nowej Lewicy w Warszawie

Foto: PAP/Albert Zawada

Trzeba przyznać, że tak szybkiej dymisji w rządzie, będącej pokłosiem doniesień mediów, dawno nie mieliśmy. Rano Wirtualna Polska opublikowała tekst o tym, jak Bartłomiej Ciążyński, jeden z zastępców Adama Bodnara w resorcie sprawiedliwości, pojechał sobie na wakacje częściowo za pieniądze podatników, a po kilku godzinach oszczędny polityk już się pakował. Oczywiście doceniam natychmiastową reakcję premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że „błędy się zdarzają, ale trzeba za nie płacić. Dotyczy to w szczególności ludzi władzy”. Nie mogę jednak przejść do porządku nad sposobem, w jaki Bartłomiej Ciążyński starał się wybrnąć z sytuacji.

Jeśli ktokolwiek w Polsce jeszcze nie słyszał o całej historii (a trzeba przyznać, że politycznie rozegrana została po mistrzowsku, więc temat szybko się wypalił): Bartłomiej Ciążyński niedługo przed objęciem posady w MS, gdzie całkiem niedawno zastąpił Krzysztofa Śmiszka, wybrał się na urlop służbowym samochodem, udostępnionym przez Polski Ośrodek Rozwoju Technologii (PORT to instytucja wchodząca w skład państwowej Sieci Badawczej Łukasiewicz).

Czytaj więcej

Łukasz Duśko, Mateusz Szurman: Dymisja wcale nie zamyka tematu

I choć wcześniej podpisał regulamin karty paliwowej przysługującej mu z tytułu pracy w PORT, który kategorycznie zabrania tankowania paliwa w celu innym niż do służbowych wyjazdów, nalał sobie do pełna, dobierając jeszcze płyn do spryskiwacza.

Czy przyjdzie mu za to odpowiedzieć karnie, a jeśli tak, to z jakiego paragrafu? Analizują to w tym wydaniu „Rzeczy o prawie” adwokaci Łukasz Duśko i Mateusz Szurman. Mnie natomiast wciąż dźwięczą w uszach słowa Ciążyńskiego przekonującego: „Nie miałem świadomości, wiedzy, że nie mogę tak uczynić”. Najwyraźniej zatem albo nie czytał tego, co wcześniej podpisywał, albo treści dokumentu nie zrozumiał. A przecież jest z wykształcenia prawnikiem, radcą prawnym, który przez kilkanaście lat prowadził własną kancelarię, i chyba właśnie te kompetencje, oczywiście prócz politycznego wskazania ze strony Lewicy, pozwoliły mu objąć posadę w Ministerstwie Sprawiedliwości.

Dobrze zatem, że nie zdążył np. jakiegoś „nieprzeczytanego” projektu ustawy puścić w obieg. Albo nie podpisał jakiejś „nieprzeczytanej” umowy.

Zapraszam do lektury tygodnika „Rzecz o prawie”!

Trzeba przyznać, że tak szybkiej dymisji w rządzie, będącej pokłosiem doniesień mediów, dawno nie mieliśmy. Rano Wirtualna Polska opublikowała tekst o tym, jak Bartłomiej Ciążyński, jeden z zastępców Adama Bodnara w resorcie sprawiedliwości, pojechał sobie na wakacje częściowo za pieniądze podatników, a po kilku godzinach oszczędny polityk już się pakował. Oczywiście doceniam natychmiastową reakcję premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że „błędy się zdarzają, ale trzeba za nie płacić. Dotyczy to w szczególności ludzi władzy”. Nie mogę jednak przejść do porządku nad sposobem, w jaki Bartłomiej Ciążyński starał się wybrnąć z sytuacji.

Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Jak u Hitchcocka
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Aborcja dozwolona nie znaczy dowolna
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Zbiórka na PiS wyrasta na obywatelską samoobronę
Rzecz o prawie
Gutowski, Kardas: Paradoksy polskiego sądownictwa
Rzecz o prawie
Maciej Zaborowski: Gdy pióro staje się bronią, czyli dziś każdy z nas jest dziennikarzem
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne