Jarosław Gwizdak: Sędzia. Pod presją?

Sąd orzekał bladym świtem? Spisek. Sąd orzekł przed północą? Spisek, hańba i układ. Sąd nie aresztował? Skandal, spisek, hańba i układ.

Publikacja: 31.07.2024 04:30

Jarosław Gwizdak: Sędzia. Pod presją?

Foto: Adobe Stock

Być może oglądaliście film dokumentalny w reżyserii Kacpra Lisowskiego. W rolach głównych sędziowie, ale też prawnicy innych zawodów, którzy w ostatnich latach i w czasie poprzednich rządów sprzeciwiali się tendencji państwa do zawłaszczania władzy sądowniczej.

„Sędziowie pod presją” nie są filmem, który potrafiłbym chłodno zrecenzować. Mam zbyt emocjonalny stosunek do tego dzieła. Widzę w nim zbyt wielu swoich przyjaciół i znajomych, kojarzę większość wydarzeń – od zebrań Komitetu Obrony Sprawiedliwości przez korytarze sądów rozpoznających pamiętne „dyscyplinarki” sędziów po tereny festiwalu Pol’and’Rock.

Czytaj więcej

Jarosław Gwizdak: Przyglądajmy się prezesom

Czasy, o których film opowiadał, zmieniły się. Czy diametralnie? Czy wyciągnęliśmy wnioski z pokazanej w nim sytuacji? No właśnie. Czy nie ma już presji na sędziów?

Sędziowie wydziałów karnych sądów rejonowych pośród swoich licznych obowiązków orzeczniczych mają jeszcze ten jeden – orzekają o zastosowaniu środka zapobiegawczego, zanim jeszcze proces się rozpocznie.

Napisałem, że orzekają o zastosowaniu, bo jak wynika z badań, raportów i rozmów z adwokatami podejrzanych, zastosowanie – zwłaszcza tymczasowego aresztowania – bywa w polskich sądach opcją domyślną. Pozytywnie dla wnoszącej o areszt prokuratury rozpoznaje się około 85 proc. (!) kierowanych do sądów wniosków. Wniosek o tymczasowe aresztowanie jest więc bardzo poważnym i surowym narzędziem procesowym. Z reguły prowadzi do czasowego pozbawienia wolności.

Dochodzi do tego powszechne postrzeganie aresztu przez opinię publiczną jako „prawie kary”. Aresztowali pirata drogowego? Znakomicie, niech siedzi. Odmówili aresztu dilerowi niedozwolonych substancji? Skandal. Jest wolny. Będzie nadal to robił – to częsta interpretacja sądowych decyzji. Niestety, nic się od lat nie zmienia. Gardłują o tym politycy, dziennikarze i prawnicy.

Sąd orzekał bladym świtem? Spisek. Sąd orzekł przed północą? Spisek, hańba i układ. Sąd nie aresztował? Skandal, spisek, hańba i układ. Aresztował? Patrz wyżej.

Nie czuję się ekspertem ani w dziedzinie prawa karnego, ani międzynarodowych immunitetów. Pamiętam podstawową zasadę prawa karnego, czyli domniemanie niewinności, pamiętam główną dyrektywę interpretacyjną – że wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego.

Powiem teraz pokerowe „sprawdzam”, bo wydarzenia połowy gorącego lipca 2024 r., okraszone magicznym słowem „immunitet” okazały się pierwszym testem szerokiego odbioru kontrowersyjnej decyzji sądowej.

W tej sprawie każdy już zabrał głos, więc nie zamierzam przyłączać się do chóru. Mam wrażenie, że sędzia była jednak pod (umiarkowaną) presją. Nieczęsto przychodzi decydować o aresztowaniu byłego wiceministra sprawiedliwości, to z pewnością nie był dla niej „zwykły dzień w biurze”. Więc gdzie ta presja na orzecznika? Przecież „jesteśmy wreszcie we własnym domu”. Nikt już nie będzie sędziego wytykał palcami, lustrował jego rodziny co najmniej do trzech pokoleń wstecz, sprawdzał przynależność do organizacji.

Nikt też nie będzie pisał w mediach społecznościowych, jak należy orzec, co brać w tej sprawie pod uwagę.

Nikt nie przedstawi, nawet mimochodem, wytycznych oraz teoretycznych rozważań. Żaden autorytet nie rozpisze potencjalnych wątpliwości – każdy uszanuje decyzję i argumentację. Nikt z profesorów nie nazwie decyzji „skandaliczną”.

Oczywiście ironizuję – portale społecznościowe zapełniły się przecież „dobrymi radami” i argumentacyjnymi gotowcami. Prasa fachowa i niefachowa dodała swoje.

Sąd zrobił swoje, odmówił aresztowania. Presja – na razie – ustąpiła. Wracamy do swoich zadań i pozornej normalności. Decyzja sądu podzieliła komentujących. Nic nowego pod polskim słońcem.

A ja mam oczywiście swoje zastrzeżenie: nie znalazłem na stronie internetowej Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa w Warszawie nawet śladu informacji o jednej z ważniejszych decyzji procesowych ostatniego okresu. Jest za to sporo informacji o zmianach personalnych wśród władz sądu. To pewnie najważniejsze dla obywateli.

Ale że polski sąd, uwolniony od presji, głównie zajmuje się sam sobą? Nowe, nie znałem.

Autor jest adwokatem, członkiem zarządu Fundacji INPiS, obywatelskim Sędzią Roku 2015

Być może oglądaliście film dokumentalny w reżyserii Kacpra Lisowskiego. W rolach głównych sędziowie, ale też prawnicy innych zawodów, którzy w ostatnich latach i w czasie poprzednich rządów sprzeciwiali się tendencji państwa do zawłaszczania władzy sądowniczej.

„Sędziowie pod presją” nie są filmem, który potrafiłbym chłodno zrecenzować. Mam zbyt emocjonalny stosunek do tego dzieła. Widzę w nim zbyt wielu swoich przyjaciół i znajomych, kojarzę większość wydarzeń – od zebrań Komitetu Obrony Sprawiedliwości przez korytarze sądów rozpoznających pamiętne „dyscyplinarki” sędziów po tereny festiwalu Pol’and’Rock.

Pozostało 85% artykułu
Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Pragmatyczna krótka pamięć
Rzecz o prawie
Łukasz Wydra: Teoria salda lepsza od dwóch kondykcji
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Zabójstwo drogowe tylko z nazwy
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Aplikacja rozczarowuje
Rzecz o prawie
Konrad Burdziak: Czy lekarze mogą zaufać wytycznym w sprawach aborcji?