4 czerwca minęło 35 lat od wyborów parlamentarnych, które zapoczątkowały demokratyczne zmiany w Polsce. Kończyłem wtedy pierwszą klasę szkoły podstawowej, w powietrzu „czuć” już było zbliżającą się wolność. W słowniku wyrazów obcych sprawdzałem co znaczy słowo „pluralizm”, bo nagle w mediach było odmieniane przez wszystkie przypadki, a nasza pani nauczycielka ostentacyjnie zapowiedziała, że nie będziemy przerabiać czytanki o przygodach radzieckiego czołgisty. Nawet jeśli nie wszyscy zgodzą się, że to data końca PRL i początku wolnej Polski, to trudno nie docenić jej jako cezury. 4 czerwca 1989 r. nie tylko odbyły się częściowo demokratyczne wybory w Polsce, państwie za „żelazną kurtyną”, ale też miała miejsce masakra na placu Tiananmen w Pekinie.
Czytaj więcej
Władza dyskredytuje tych, którzy pytają ją o informację, rozbudowuje aparat propagandowy i wykańcza media niezależne. Zanim się obejrzymy stracimy bezpieczniki, pozwalające nam tej władzy pilnować.
W jednym miejscu dyktatura upadała, w drugim się wzmacniała. Ten podział na państwa demokratyczne, do których w 1989 r. dołączaliśmy, i autorytarne wciąż jest aktualny. Historia, wbrew idei Francisa Fukuyamy, się nie skończyła. Jaka jest kondycja polskiej demokracji po tych 35 latach? O tym piszemy w najnowszym wydaniu Rzeczy o Prawie. Nie spłycamy dyskusji, nie zawężamy jej tylko do tematu sporu o praworządność, który zdominował krajową publicystykę w ciągu ostatnich ośmiu lat. Kopiemy głębiej. Piszemy o tym, że w demokratycznej Polsce w praktyce nie działa kontrola nad czynnościami operacyjnymi służb, a tym samym prywatność obywateli nie jest chroniona. Potwierdził to wydany w ubiegłym tygodniu wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Czytaj więcej
To nie sędziowie ponoszą odpowiedzialność za realizację przedkładanych im wniosków o kontrolę operacyjną, a w szczególności za nadużywanie takiego nadzoru. Winne są niedoskonałe przepisy.
Wskazujemy jak sprytnie państwo w praktyce ogranicza obywatelom dostęp do informacji publicznej, jak łatwo może dyskredytować społecznych aktywistów i eliminować niezależne, lokalne media, czyli wyłączać bezpieczniki demokracji. Wątek praworządności opisujemy z kolei w kontekście naprawy prokuratury. Nie piszemy jednak jedynie o tym, czy i jak szybko należy wyciągać konsekwencje personalne wobec osób, które doprowadziły do tego, że prokuratura była często narzędziem w ręku polityków. Pytamy też jaka jest rola prokuratora i czego muszą od siebie wymagać osoby, które chcą wykonywać ten zawód.