Bohaterem „Stray” jest rudy koci przybłęda, który trafia do podziemnego miasta bunkra pełnego humanoidalnych robotów i innych niebezpiecznych stworzeń. Oczywiście, pragnie się stamtąd wydostać. Czeka go kilka godzin błąkania się po dzielnicach, skakania po półkach, spacerowania po rurach, wspinania się i szukania przejść.

Czytaj więcej

„Hard West 2”: Preria unurzana we krwi

Wcielanie się w kota sprawia olbrzymią przyjemność. Można miauczeć wniebogłosy, drapać sofy i fotele, a z drugiej strony zaglądać we wszelkie możliwe kąty, a nawet wpadać do szemranych knajpek i barów. Z czasem do bohatera dołącza też dysponujący sztuczną inteligencją dron B-12, który pomaga mu rozwiązywać zagadki i gromadzić przedmioty. „Stray” otwiera bowiem przed grającymi cyberpunkowy świat przyszłości, w którym wszystko jest możliwe.

Czytaj więcej

„Resident Evil: Remedium”: Znów te same błędy

Nietypowy bohater okazał się dla deweloperów gry sporym wyzwaniem. Musieli nie tylko stworzyć wirtualnego zwierzaka razem z kompletem animacji i naturalnych kocich reakcji, ale również zaprojektować świat tak, by wyglądał ciekawie z jego perspektywy. Podczas prac nad „Stray” inspirowali się Kowloon, wyburzoną w 1993 roku dzielnicą Hongkongu, zamieniając to niezbyt przyjazne ludziom miejsce w prawdziwe dzieło sztuki. Cóż, dzieło BlueTwelve Studio to przede wszystkim produkcja dla kociarzy, ale dzięki świetnemu klimatowi, muzyce Yanna van der Cruyssena oraz oryginalności samego pomysłu nietrudno ją polubić, nawet jeśli woli się węże, chomiki czy szynszyle.