Zaczyna się od napadu na pociąg. Gin Carter ze swoją bandą chcą przechwycić transport złota i przejść na emeryturę. Nie wiedzą, że widmowego składu pilnuje sam diabeł Mammon. W efekcie gracze trafiają na Dziki Zachód pełen pomiotów piekielnych, upiornych szamanów i podejrzanie wyglądających pistoleros. Na szczęście zyskują czarodziejskie moce pozwalające im atakować wielu przeciwników po kolei i korzystać z magicznych kart. Gra „Hard West 2” należy do popularnego niegdyś gatunku strategii turowych. Oznacza to, że za działania płaci się punktami akcji. W danej turze każda z postaci może wykorzystać ich określoną liczbę, co znacznie ogranicza możliwości, ale też daje czas na zaplanowanie kolejnych kroków. Opcji jest zaś multum – prócz przeczesywania lokacji można też strzelać, zbierać rozmaite przedmioty, czy ukrywać za przeszkodami terenowymi.

Czytaj więcej

„Resident Evil: Remedium”: Znów te same błędy

Atutem gry jest klimat z pogranicza westernu i horroru. Tworzą go niepokojąca oprawa dźwiękowa i realistyczna grafika okraszona dużą ilością krwi. Bo „Hard West 2” jest produkcją brutalną, w której bez przerwy ktoś ginie. Gracz wraz z drużyną przemierza kolejne mapy i strzela do adwersarzy. Nie może sobie pozwolić na litość. Kiedy bowiem kończy się jego tura, do głosu dochodzą przeciwnicy sterowani przez komputer. Oni nie mają wątpliwości moralnych. Wpierw sięgają po broń, a potem dopiero myślą.

Czytaj więcej

„Żółwik Plusk!”: Na plecach wielkiej żółwicy

Z uwagi na skromny budżet oraz gatunek „Hard West 2” nie powtórzy sukcesu „Wiedźmina”, ale to udana i wciągająca gra. Kolejny dowód na klasę rodzimych programistów.