Ojciec Gałuszka w swojej książce odebrał złu samodzielność, sprowadził je do jego prawdziwej roli, właściwego statusu. Choroby, która nie istnieje sama w sobie, potrafi tylko pasożytować na ciele, które dopada. Jest zgrzytem, fałszywą nutą, którą słychać tym wyraźniej, im piękniejszą melodię zaburza.
Czytaj więcej
Wszechświat jest lustrem, w którym od zawsze przeglądała się ludzkość. Odbijają się w nim nasze marzenia i lęki, ambicje i grzechy. Jeśli chcesz poznać daną epokę w sposób najbardziej wyczerpujący, zapytaj ją, co widzi, patrząc w niebo. Będzie mówiła o obrotach sfer, planetach i konstelacjach gwiazd, czarnych dziurach i kometach, nie będąc świadomą, że właśnie zdaje drobiazgową relację ze stanu, w jakim się znajduje. Kiedy Dante odbywał swoją kosmiczną podróż, przechadzał się po ogromnej katedrze, w której każdy szczegół miał swoją rację i cel. Blaise Pascal, zadzierając głowę, słyszał już tylko przerażającą ciszę nieskończonych przestrzeni. Stał na brzegu morza, które mogło tylko onieśmielać swoim bezmiarem, grozić wypatrującemu horyzont śmiałkowi utonięciem.
Dominikanin przywołuje w pewnym miejscu hymn Tomasza z Akwinu do Lucyfera, fragment, który mógłby z powodzeniem stać się klasykiem poezji satanistycznej: „Lucyferze, piękny pośród wszystkich innych królów, zrodzony o poranku, najwyższy władco przed wszystkimi innymi". Syn zatracenia był kiedyś najpiękniejszym ze stworzeń. I właśnie to go zgubiło. Zaczął wpatrywać się w siebie, tak jakby wszystko czym był i co posiadał, nie było (bezzwrotną, ale jednak) pożyczką, tylko jego własnością. Piękno, które nie odsyła do miejsca, z którego pochodzi, ale staje się kapitałem, którym rozporządzamy na tym świecie, czerpiemy z niego korzyści, chowamy zysk do własnej kieszeni, jest od czasu strącenia Lucyfera jego ulubionym podstępem. Sensem swojego życia uczynił obrzydzanie piękna, do którego pierwszym krokiem jest jego zawłaszczenie.
W tym miejscu zaczyna się każda historia, która – gdy wychodzi na jaw – staje się skandalem obrzydzającym Kościół. Bez różnicy, czy jej bohaterami są duchowni czy świeccy – pod tym względem panuje akurat pełne równouprawnienie. A im większego dobra próbuje się bronić, tym większa istnieje pokusa, by wziąć je sobie na własność. Im większe piękno na początku, tym bardziej pustosząca jest brzydota zła na końcu.