Na łamach „Rzeczypospolitej” ukazał się artykuł pani mecenas Agaty Koschel-Sturzbecher pt. „Rozwody notarialne i paprotki nie zbawią sądów” (27 czerwca 2024 r.).
Z drugą częścią tytułu zgadzam się, z pierwszą nie. Sądzę, że rozwody notarialne mogą przyczynić się nie tylko do usprawnienia pracy sądów, ale przede wszystkim stanowić ochronę rodziny i przeciwdziałać licznym patologiom związanym z rozwodami. Projekt przewidujący rozwiązanie małżeństwa przed notariuszem ma objąć jedynie przypadki małżonków, którzy nie mają dzieci i oboje wyrażają zgodę na rozstanie (bez ustalania winy), dotyczy zatem nieznacznej części spraw.
W mojej ocenie przede wszystkim należy rozważyć zasadność art. 57 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który stanowi, że „Orzekając rozwód, sąd orzeka także, czy i który z małżonków ponosi winę rozkładu pożycia”. Z przepisu tego wynika obowiązek sądu dochodzenia winy, a z obowiązku tego może sąd zwolnić jedynie zgodny wniosek obu stron dotyczący zaniechania orzekania o winie (art. 57 §2 k.r.o.).
Czytaj więcej
Minister sprawiedliwości powiela działania poprzednika, proponując rozwiązania, które na pierwszy rzut oka nie wydają się złe, ale w rzeczywistości niewiele zmieniają.
Nie zawsze winna jest tylko jedna strona
Wątpliwy jest sens nałożenia na sąd obowiązku orzekania o winie. Trudno uzasadnić go treścią Konstytucji RP, która w art. 18 stanowi zasadę ochrony małżeństwa i rodziny. Paradoksalnie postępowanie dowodowe prowadzone przez sądy w celu ustalenia winy jednego lub obojga małżonków prowadzi prawie we wszystkich przypadkach do zerwania więzi rodzinnych i ewidentnie szkodzi rodzinie. O ile małżonkowie na początku sprawy o rozwód są zazwyczaj w stanie rozmawiać ze sobą i coś wspólnie ustalać, to po „praniu brudów” na sali sądowej pozostaje tylko niechęć, a wprost wrogość i nienawiść. Uczucia te w sposób ewidentny szkodzą rodzinie, tj. małoletnim dzieciom, które znajdują się w tragicznej sytuacji, bo są często używane jak karta przetargowa, a nieraz jak maczuga, aby rozbić drugiego małżonka. Żeby wykazać winę drugiego małżonka strony często posuwają się do tworzenia fałszywych dowodów, na przykład zawiadamiając o znęcaniu się, czy też nawet o gwałtach lub też wytaczają sobie wzajemne procesy karne i cywilne. Wojna trwa na całego, a strony nie zważają, że jedynymi pokrzywdzonymi są małoletnie dzieci.