Edward Stępień: Szansa na rozwody bez prania brudów

Rozwody notarialne mogą nie tylko przyczynić się do usprawnienia pracy sądów, ale przede wszystkim przeciwdziałać licznym patologiom, które niejednokrotnie towarzyszą postępowaniom.

Publikacja: 31.07.2024 04:30

Edward Stępień: Szansa na rozwody bez prania brudów

Foto: Adobe Stock

Na łamach „Rzeczypospolitej” ukazał się artykuł pani mecenas Agaty Koschel-Sturzbecher pt. „Rozwody notarialne i paprotki nie zbawią sądów” (27 czerwca 2024 r.).

Z drugą częścią tytułu zgadzam się, z pierwszą nie. Sądzę, że rozwody notarialne mogą przyczynić się nie tylko do usprawnienia pracy sądów, ale przede wszystkim stanowić ochronę rodziny i przeciwdziałać licznym patologiom związanym z rozwodami. Projekt przewidujący rozwiązanie małżeństwa przed notariuszem ma objąć jedynie przypadki małżonków, którzy nie mają dzieci i oboje wyrażają zgodę na rozstanie (bez ustalania winy), dotyczy zatem nieznacznej części spraw.

W mojej ocenie przede wszystkim należy rozważyć zasadność art. 57 § 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który stanowi, że „Orzekając rozwód, sąd orzeka także, czy i który z małżonków ponosi winę rozkładu pożycia”. Z przepisu tego wynika obowiązek sądu dochodzenia winy, a z obowiązku tego może sąd zwolnić jedynie zgodny wniosek obu stron dotyczący zaniechania orzekania o winie (art. 57 §2 k.r.o.).

Czytaj więcej

Agata Koschel-Sturzbecher: Rozwody notarialne i paprotki nie zbawią sądów

Nie zawsze winna jest tylko jedna strona

Wątpliwy jest sens nałożenia na sąd obowiązku orzekania o winie. Trudno uzasadnić go treścią Konstytucji RP, która w art. 18 stanowi zasadę ochrony małżeństwa i rodziny. Paradoksalnie postępowanie dowodowe prowadzone przez sądy w celu ustalenia winy jednego lub obojga małżonków prowadzi prawie we wszystkich przypadkach do zerwania więzi rodzinnych i ewidentnie szkodzi rodzinie. O ile małżonkowie na początku sprawy o rozwód są zazwyczaj w stanie rozmawiać ze sobą i coś wspólnie ustalać, to po „praniu brudów” na sali sądowej pozostaje tylko niechęć, a wprost wrogość i nienawiść. Uczucia te w sposób ewidentny szkodzą rodzinie, tj. małoletnim dzieciom, które znajdują się w tragicznej sytuacji, bo są często używane jak karta przetargowa, a nieraz jak maczuga, aby rozbić drugiego małżonka. Żeby wykazać winę drugiego małżonka strony często posuwają się do tworzenia fałszywych dowodów, na przykład zawiadamiając o znęcaniu się, czy też nawet o gwałtach lub też wytaczają sobie wzajemne procesy karne i cywilne. Wojna trwa na całego, a strony nie zważają, że jedynymi pokrzywdzonymi są małoletnie dzieci.

Obserwacja faktycznych skutków prowadzenia spraw rozwodowych powinna prowadzić do jednoznacznego wniosku, że należy temu jak najszybciej położyć kres i zlikwidować niezwłocznie wadliwy przepis art. 57 §1 k.r.o. Oprócz argumentów natury psychologiczno-socjologicznej istnieją również przesłanki stricte prawne. Nie ulega wątpliwości, że pojęcie winy w rozwodzie odbiega od ukształtowanych poglądów i dorobku nauki odnośnie do winy w prawie cywilnym, czy też winy w prawie karnym.

Nauka prawa rodzinnego próbuje skonstruować winę przy rozwodach w sposób autonomiczny, ale moim zdaniem ponosi ustawiczne porażki. Przykładem mogą być tak zwane „niezawinione przyczyny rozwodu”. Jak bowiem sąd ma rozstrzygnąć o winie jednego z małżonków choćby w takiej sytuacji, gdy jeden z nich z powodu dolegliwości zdrowotnych wydziela przykry zapach, który dla drugiego z małżonków jest nie do zniesienia. Kto jest winny? Czy ten wydzielający fetor, na który nie ma wpływu, bo ściśle utrzymuje zasady higieny, czy też ten z małżonków, który nie jest w stanie tego znieść? Trudno też uznać, aby oboje byli winni.

Najczęstszym powodem orzekania o winie jest tzw. zdrada małżeńska, ale jak rozstrzygnąć o winie, jeżeli pożycie małżonków ustało, bo przez wiele lat oddalali się od siebie i zdrada jest jedynie skutkiem rozkładu pożycia, a nie jego przyczyną.

Podobnie bywa z alkoholizmem, który często jest spowodowany rozkładem pożycia małżeńskiego i stanem beznadziei bądź depresji. Jeden z małżonków zaczyna pić, bo dochodzi do wniosku, że jego małżeństwo już nie istnieje i stanowi to dla niego tragedię. Przykłady możemy mnożyć. Na podstawie kilkudziesięcioletniego doświadczenia mogę postawić tezę, że nigdy nie jest tak, że jeden z małżonków jest wyłącznie winny, a drugi niewinny, tak jak rozstrzyga to sąd i orzeczenia te są jawnie niesprawiedliwe dla strony uznanej za winnego.

Rozstrzyganie o winie w małżeństwie pozbawione jest sensu, gdyż w urzędzie stanu cywilnego nikt nie pyta narzeczonych, czyją zasługą jest, że zdecydowali się na zawarcie związku małżeńskiego. Oboje dążyli do tego, a rozwód to prawie w każdym przypadku dążenie obojga małżonków do zerwania formalnych więzi, gdyż faktyczne już nie istnieją.

A z jakiego powodu strony tak zawzięcie walczą o uznanie drugiego z małżonków za winnego? Przyczyna jest tylko jedna – alimenty dla małżonka niewinnego. Przepis art. 60 § 1 i 2 k.r.o. jest również do natychmiastowego wykreślenia z kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, bo powoduje patologiczne sytuacje, gdyż rozstrzygnięcie o winie daje podstawę do dożywotniego roszczenia o pieniądze. Sprawę alimentów dla byłych małżonków w sposób wystarczający regulują przepisy dotyczące alimentacji między krewnymi w sytuacji, gdy pełnoletni uprawniony z powodu choroby lub innych zdarzeń losowych nie jest w stanie utrzymać się samodzielnie i wymaga pomocy.

Czytaj więcej

Rozwód u notariusza lub przed urzędnikiem USC. Resort Bodnara ma śmiały plan

Utrudnianie rozwodu nie umacnia małżeństwa

Uważam, że nietrafny jest pogląd jakoby notariusze bądź urząd stanu cywilnego nie mogli rozstrzygać o ustaniu małżeństwa, gdyż należy ustalić zupełny i trwały rozkład pożycia małżeńskiego, aby uniknąć fikcyjnych rozwodów. Takim sytuacjom można zapobiegać w inny sposób i zawsze może się zdarzyć, że sąd orzeknie rozwód wprowadzony w błąd przez strony. Przeciwdziałać temu mogą przepisy dotyczące wad oświadczenia woli (np. pozorność), a nawet normy karne. Skoro przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego można skutecznie zawrzeć małżeństwo, to nie powinno być przeszkód, aby małżeństwo to rozwiązać w taki sam sposób.

Dobro małoletnich dzieci powinno być chronione przede wszystkim przez rodziców, a w dalszej kolejności przez sądy rodzinne. Skoro rodzice dojdą do porozumienia i rozwiążą swoje małżeństwo w „cywilizowany” sposób, to będą mogli również rozsądnie rozstrzygać sprawy dotyczące ich wspólnych dzieci bez nienawiści i wojny.

W publicznej dyskusji dotyczącej rozwodów mamy do czynienia z myśleniem „magicznym”, bowiem ustawodawca doszedł do wniosku, że utrudniając maksymalnie orzeczenie rozwodu, wpłynie to na trwałość małżeństwa. Na przykład przeniesiono rozwody z sądów rejonowych do okręgowych, aby było trudniej i żeby dłużej to trwało.

Pogląd ten utrzymuje się na zasadzie „jeżeli coś jest niezgodne z faktami, to tym gorzej dla faktów”. Fakty świadczą, że dochodzenie winy przy rozwodzie rozbija rodziny, skłóca powinowatych, którzy zrywają ze sobą wszelkie więzy, a dzieci są wrogo nastawione do dziadków i reszty rodziny drugiej strony. Katalog negatywnych skutków można ciągnąć bardzo długo i jest to wiedza powszechna. Zastanawiające jest jedynie, dlaczego ustawodawca jest głuchy i ślepy, i nie widzi ogromu zła, które otacza rozwody. Skutkiem ubocznym wieloletnich batalii rozwodowych jest niechęć młodych ludzi do zawierania małżeństw i procent ten gwałtownie rośnie. Czas na gruntowne zmiany, a nie pozorne ruchy, które mają upudrować rozwody.

Autor jest adwokatem prowadzącym indywidualną kancelarię

Na łamach „Rzeczypospolitej” ukazał się artykuł pani mecenas Agaty Koschel-Sturzbecher pt. „Rozwody notarialne i paprotki nie zbawią sądów” (27 czerwca 2024 r.).

Z drugą częścią tytułu zgadzam się, z pierwszą nie. Sądzę, że rozwody notarialne mogą przyczynić się nie tylko do usprawnienia pracy sądów, ale przede wszystkim stanowić ochronę rodziny i przeciwdziałać licznym patologiom związanym z rozwodami. Projekt przewidujący rozwiązanie małżeństwa przed notariuszem ma objąć jedynie przypadki małżonków, którzy nie mają dzieci i oboje wyrażają zgodę na rozstanie (bez ustalania winy), dotyczy zatem nieznacznej części spraw.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Dawid Kulpa, Mikołaj Kozak: „Trial” po polsku?
Opinie Prawne
Leszek Kieliszewski: Schemat Ponziego, czyli co łączy przypadek Palikota z kłopotami Cinkciarza
Opinie Prawne
Marek Isański: Bezprawie to nie prawo, III RP to nie PRL. Przynajmniej tak miało być
Opinie Prawne
Prof. Michał Jackowski: Alkoholowe tubki i zakazane systemy AI
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędzia pijak albo złodziej czy czas trwania procesów? Co bardziej szokuje?