Polacy wracający z emigracji mogą liczyć na specjalne przywileje podatkowe. Polski Ład oferuje im tzw. ulgę na powrót, dzięki której nie muszą płacić PIT od wynagrodzeń sięgających do ok. 85 tys. zł. To rządowy pomysł na ściąganie do kraju rodaków, którzy kiedyś wyjechali, zwykle w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
Polska nie jest jedynym krajem, który różnymi zachętami stara się przekonać emigrantów do powrotu. Bo dla wielu państw Europy „ucieczka" rodaków, zwykle tych młodych, najbardziej aktywnych i przedsiębiorczych, jest poważnym problemem w obliczu kryzysu demograficznego, depopulacji i starzejącego się społeczeństwa.
Ale jak się okazuje, ściągnięcie i zatrzymanie reemigrantów w kraju to trudna sztuka. Przekonała się o tym choćby Portugalia, która kusiła do powrotu specjalnym dodatkiem w wysokości 6,5 tys. euro. Mało kto się zdecydował, bo jak tłumaczyli eksperci, pomimo subsydiów i ulg życie w kraju ojczystym nie było atrakcyjne dla tych, którzy z niego wyemigrowali. A inaczej mówiąc, kto raz liznął lepszego życia za granicą, ten niechętnie wraca na stare krajowe śmieci, czyli problemy.
Czytaj więcej
Ponad połowa badanych Polaków, którzy wrócili z Zachodu, rozważa ponowny wyjazd. Ulga podatkowa nie wystarczy, by ściągnąć polskich migrantów do ojczyzny.
Niestety, w Polsce może być podobnie. Choć ostatnio mieliśmy szczęście i z powodu brexitu oraz pandemii sporo Polaków wróciło do kraju, wcale nie jest powiedziane, że tu zostaną. Jak pokazują badania Akademii Leona Koźmińskiego, wiele osób zderza się bowiem z utrwaloną od lat swoistą polską „kulturą". Na rynku pracy oznacza to np. bardzo formalistyczne podejście do kandydatów, dla części rekruterów nie liczy się, co naprawdę ktoś potrafi, tylko czy jego umiejętności mają potwierdzenie w papierach. Zdarza się, że osoby, które świetnie znają angielski czy niemiecki, skreśla się na starcie, bo nie mają odpowiedniego certyfikatu, a nie mają – bo nauczyły się języka w praktyce.