Temat nienowy, a mówiąc górnolotnie: sól literatury, dawnych mitów, pieśni, trenów i hymnów. Także we współczesnej twórczości. Z ostatnich sezonów można sypać garściami tytuły i nazwiska tych, którzy stawiali nagrobki, burzyli je albo dokonywali literackich ekshumacji z nastawieniem psychoanalitycznym. „Bezmatek” Miry Marcinów, wiersze Damiana Piwowarczyka z tomu „Rezyliencje”, twórczość Waldemara Bawołka, „Hanka” Macieja Jakubowiaka, „Misterium” Marcina Czarnika czy „Grochów” Andrzeja Stasiuka sprzed kilkunastu lat. Zagraniczne już sobie darujmy, zbyt wiele by wymieniać. Teraz dostajemy dwie kolejne, zarazem wyjątkowe.
Czytaj więcej
Dwa nowe seriale z Apple TV+, „Sugar” i „Uznany za niewinnego”, pomagają zrozumieć, dlaczego technologiczny gigant przegrywa na rynku VOD z konkurencją pomimo olbrzymich nakładów i zaangażowania gwiazd.
Na wschód od Edenu. O czym jest „West Farragut Avenue” Agnieszki Jelonek?
Agnieszka Jelonek w „West Farragut Avenue” (wyd. Cyranka) już od progu, w opisie książki od wydawcy, deklaruje autobiografizm i podobnie mówi o tym w wywiadach. Podbijają to także wtrącenia samej narratorki piszącej w pierwszej osobie, kobiety w podobnym wieku i o zbliżonym statusie zawodowym do autorki (scenarzystka, pisarka), która zastanawia się, jak ma pisać to, co chce napisać („– To kiedy się dzieje ta książka? – pyta Sasha. – Na przykład teraz – mówię od razu”). Trzeba zarazem pamiętać, że powieść osobista nie od razu musi być autobiograficzna. A jeśli już jest autobiograficzna, to w pierwszym rzędzie i tak zawsze będzie powieścią. Głos narracyjny jest konceptem, kreacją, stworzonym instynktownie bądź precyzyjnie obmyślonym. Choć oczywiście często upraszczamy, scalając autora z narratorem, do czego zresztą prowokują nas sami twórcy, czerpiąc siłę z tego napięcia, nieoczywistości i zabawy kategorią „prawdy” i „faktów”.
U Jelonek narratorka wraca pamięcią, jak to będąc 20-latką, zakochała się w Drobnym. „Nie da się go opisać. Nie pomogą zdjęcia, opis, rysopis, akt urodzenia, świadectwo ukończenia. Nie pomogą audycja radiowa ani film dokumentalny, ani reportaż, ani nawet komiks. Piosenka na cześć również nie. Wszyscy, którzy nie zdążyli poznać Drobnego, mogą spokojnie żałować. Bo naprawdę to była petarda”. Jest połowa lat 90., ona dopiero zaczęła studia, on chyba też coś studiuje, ale tego polskiego tła najntisowego jest niewiele, bo zaraz obydwoje dostają wizy i wylatują do USA. Ona trafia na program w rodzaju Work & Travel, który pozwalał wówczas studentom z naszej części Europy zobaczyć kawałek Ameryki, a przy okazji natyrać się na różnego rodzaju obozach, koloniach czy w wesołych miasteczkach. Drobny dołącza do niej, łapiąc się różnych prac na czarno.
Połowa tej krótkiej książeczki – gatunkowo bardziej noweli, obszernego opowiadania niż powieści – to opis rajskich miesięcy spędzonych przez zakochaną parę w USA. Turnus dobiega końca i zostało jeszcze parę miesięcy, by zobaczyć coś więcej niż kolonijny kemping na przedmieściach. Ruszają więc we dwoje przez Amerykę, jak w filmie drogi. Dostajemy tym samym kawał prozy obyczajowej pod hasłem: jak Polacy patrzyli na amerykański Eden 30 lat temu. I w tych miejscach widać, że Agnieszka Jelonek to prozatorska fachura. „West Farragut Avenue” to jej czwarta książka, za dwie poprzednie otrzymała nominacje do Nagrody Literackiej Gdynia. Jej amerykańskie pasaże, opisy lepkiego powietrza Luizjany i wilgotnego lata w Nowym Jorku robią bardzo dobre wrażenie.