Rośnie groźba przerw w produkcji żywności w Polsce. To wynik wstrzymania pracy państwowych zakładów azotowych z powodu wysokich cen gazu ziemnego. Produktem ubocznym jest tam kwas azotowy i CO2 niezbędny dla wytwórców piwa, mięsa, serów, napojów czy pieczywa. Spółki wszystkich tych branż alarmują od ubiegłej środy, że mają zapasy CO2 tylko na cztery–siedem dni. Jeśli rząd pilnie nie przywróci dostaw CO2, już w tym tygodniu może stanąć produkcja części żywności.
Czytaj więcej
Zależny Anwil podjął decyzję o wznowieniu wytwarzania nawozów azotowych. Przy okazji będzie dostarczał na rynek CO2. Uczynił to, mimo że sytuacja na rynku gazu nie uległa zamianie. Skąd zatem zamieszanie - nie wyjaśnia.
Tylko bez paniki
Na konkretną reakcję rządu kraj czeka już blisko tydzień. Na wtorkowym posiedzeniu Rady Ministrów premier Mateusz Morawiecki nakazał dwóm swoim ministrom znalezienie rozwiązania. W ratowanie branży żywności zaangażowany jest Jacek Sasin, ponieważ to on nadzoruje działalność obu spółek – Anwilu i Grupy Azoty – które we wtorek zaskoczyły rynek wstrzymaniem produkcji.
W szczycie sezonu większość producentów piwa ma zapasy dwutlenku węgla tylko na kilka dni. – Widzimy ryzyko wyłączenia produkcji w przyszłym tygodniu, jeśli nie będą wznowione dostawy CO2 – mówiła w ubiegłym tygodniu Beata Ptaszyńska-Jedynak, dyrektor ds. komunikacji w Carlsberg Polska.
– Próbujemy ściągnąć CO2 z zagranicy, wydzwaniamy po całej Europie, wszyscy są zdziwieni tym, co się w Polsce wyprawia. To jest absolutna, skrajna nieodpowiedzialność, destrukcja gospodarki – komentuje Krzysztof Panek, prezes Browaru Fortuna.